nocą balansuję na cienkiej linie zwanej snem. często
spadam z niej wstaję by ponownie wdrapać się
na tę nietrwałą konstrukcję zbudowaną z marzeń
i koszmarów. każdy upadek kończy się
przebudzeniem. ćwiczę balans ciała i liczę
kroki. odliczam minuty. to tak jak ćwiczenie
ile można wytrzymać pod wodą bez oddychania.
przechodzę po linie coraz dalej…