Lucja Fice już po raz trzeci dzieli się z czytelnikami przeżyciami z zarobkowej pracy opiekuńczej za Zachodzie. Najpierw pracowała w tym charakterze w Anglii, potem przez kilka lat w Niemczech. Swoje angielskie doświadczenia opisała w książkach Przeznaczenie i Wyspa starców, a teraz opisuje swoje prace w Niemczech, w zbeletryzowanym wspomnieniu Za kryształowym lustrem.
Formalnie nie jest to pamiętnik ani reportaż, tylko opowieść utrzymana w trzeciej osobie liczby pojedynczej. Bohaterką jest Gabriela, niewątpliwie porte parole autorki. Dzięki niej czytelnik może zajrzeć do siedmiu niemieckich domów nie przez kryształowe szyby, ale nawet wnikając w ich zakamarki. Może poznać warunki życia, standard, codzienne zajęcia, ale też mentalność, kulturę osobistą, nierzadko skrywane przez całe życie sekrety. Bo sumienie pod koniec życia często gryzie, a opiekunka jest pod ręką, obca, na pewno nikomu nie wygada…
Szczególnym walorem opowieści wspomnieniowej Za kryształowym lustrem jest w miarę precyzyjny, wiarygodny, bo świadka, opis, z jednej strony systemu pomocy społecznej na Zachodzie, a z drugiej systemu zatrudniania polskich opiekunek. Jest to cała sieć, począwszy od agencji werbunkowych, poprzez system dowozu, ale też wsparcia na miejscu. Tak na przykład było w Mainz (s.131-133).
Opiekunki pracujące w prywatnych domach funkcjonują poza systemem państwowym, opłacane są przez rodziny, najczęściej przez dobrze sytuowane dzieci. Państwo zapewnia tylko pomoc medyczną i pielęgniarską, także leki i środki opatrunkowe. Pozostaje jednak do rozwiązania kwestia wykorzystania tego państwowego dobra, ale przede wszystkim „zrobienia czegoś przy chorym, czy niedołężnym człowieku”. Do tego ani Anglicy ani Niemcy się nie garną. Są zbyt leniwi i zbyt wysoko głowy swoje noszą. Murzyni, Hindusi i Arabowie to już inna kultura, ale też zagrożenie przestępczością. Tak, bo ukryta segregacja w państwach Zachodu (por. S. Pastuszewski, Uprzejma „segregacja” rasowa i narodowościowa w Wielkiej Brytanii”, „Akant” 2017, nr 7, s. 19) spycha te nacje, jeśli nie w sferę biedy, to przynajmniej niedostatku, chociażby subiektywnie odczuwanego. A to, we wszechpanującej atmosferze niepohamowanej konsumpcji oraz nieograniczonej podaży towarów i usług wywołuje dręczącą przeciętnego człowieka kwestię: - „Dlaczego inni mają, a ja nie mam?” Odpowiedzią u tych, wyrwanych z kręgu własnej etnicznej kontroli społecznej imigrantów, bywa więc sięgnięcie po czyjąś własność a nawet i życie…
Praca przy osobie chorej trwa przez całą dobę, obejmuje rozmaite czynności, często nawet bardzo intymne. Można trafić znakomicie, co też było udziałem bohaterki opowieści: rodzina odnosi la się do opiekunki z pełnym szacunkiem, zapewnia dobre warunki mieszkania i wyżywienia, określa czas wolny, wręcza różne prezenty. Ale znacznie częściej zdarza się, że gdy opiekunka wykona niezbędne czynności przy chorym, to musi wykonać inne prace porządkowe w domu lub w ogrodzie, a także pracować na rzecz zdrowych, wynajmujących opiekunkę, pracodawców. Ludzie starsi i chorzy bywają niecierpliwi, często agresywni. Nierzadko traktują opiekunki jak służące, bo tak kiedyś było, bo przecież im się za to płaci…
Ł. Fice opisuje swoje przygody z kobiecą drobiazgowością. Zwraca uwagę na to, czego często mężczyźni nie widzą. Także, a może nawet przede wszystkim na swoje wrażenia i odczucia. Przyznam szczerze, że jest to trochę drażniące i nużące. Bo mało którego czytelnika zaciekawi wyznanie: „chciało mi się płakać”, a tego typu uzewnętrzeń jest w analizowanej opowieści bardzo dużo. Czytelnik oczekuje faktów, opisów, uogólnionych wniosków. Segment pracy opiekuńczej wykonywanej przez Polki w krajach zachodnich jest bowiem dość istotnym elementem naszej narodowej kondycji, a także budżetu, na przełomie XX i XXI wieku i dlatego wiarygodny jego opis jest nam potrzebny do narodowej autorefleksji. Autorka Wyspy starców odkrywa pewne kulisy owego zjawiska, lecz nie ujmuje go w całość. Niewiele wyjaśnia, sypie mozaikowymi szczegółami, przytacza mniej lub bardziej znaczące dialogi. W swym pisaniu jest zbyt egotyczna, zbyt skupiona na sobie. To na pewno są fakty, ale czy najważniejsze?
Ł. Fice czasem jednak odchodzi od siebie, od swojej sytuacji. Pokazuje inne opiekunki z Polski. Często są one zmęczone taką pracą posługaczek, wyjałowione intelektualnie i duchowo, czasem popadają w alkoholizm lub nawet narkomanię, bo używki te czynią nużącą egzystencję przyjemniejszą. O przygodach erotycznych autorka jednak dyskretnie milczy.
Niemniej Za kryształowym lustrem można potraktować jako dokument, zarówno konkretnego segmentu polskiej migracji zarobkowej jak i świadomości uczestników owej migracji. I pozytywnie dać się zaskoczyć szczegółowymi, jakby kronikarskimi opisami niemieckiej rzeczywistości. Zupełnie jakbyśmy tam sami byli…
Łucja Fice, Za kryształowym lustrem. Wspomnienie opiekunki, Warszawska Firma Wydawnicza, Warszawa 2017, ss. 392.