Jesienne odloty
ptaków
Krzyki
bolą ich uderzenia
Odłupują we mnie
cienką ochronną powłokę
Staję się
lżejsza
W kanałach lęku
coraz więcej wiatru
W skórze kiełkują pióra
puch zaledwie
Stopy poznały już
bezczynność lotu
Wzrokiem chwytam się
ciężkiej tarczy słonecznika
Żółtej kotwicy
w nawołującym błękicie