Schody we wszystkich kierunkach. Albo nie. Schody tylko do góry. Schody tylko do góry, schody do źródeł. W połowie żywota, szlocha Kajetan. Zbłądziwszy, dodaje z wysiłkiem, połykając łzy. Koniecznie musi się wysmarkać.
Na schodach gryzą się zwierzęta leśne. Wilki, lamparty i leśne charty. Oczywiście pasterz leśnych chartów rośnie na stromiźnie zbocza, za krzakiem, we mgle. Ta góra to wulkan, któremu śmierdzi z ust. Głuchy bór czy czarny las, wszystko jedno, mówi pasterz leśnych chartów. (Jan mu na imię). Śmiałemu wszędy równo, mówi.
Kajetan schodzi do czeluści, wytapiać się w lawie, trzyma się z Janem za łapki. Po kolana w morzu robaków brną do wejścia, do drzwi z napisem. Napis jest o nadziei.