w ogrodzie modli się szeptem mała kamienna fontanna
wokół nagrobka mysie norki jak dziurki od kluczy
przez źrenice zieleni rozkołysane łany skał
jedyne miejsce nazywało się Wszędzie ślepł czas
cierpliwa grzybnia piastunka nieostrożnych zwierząt
ledwie starczało życia na mały haust powietrza
skrzypiały kręte schody schodami wspinał się koszmar
on jeden jeszcze na coś czekał chyba czekał na świt
krwią karmił słońce w jego podziemnej kołysce
dłonie penetrowały muł zatopione krawędzie dzwonów
zgniłe drzewce emblematy gildii i minionych rzemiosł
grzęzły palce w ciałach odzianych w zetlałe atłasy
już wtedy płynęła krew zwiastowana po latach
zwłokami dobrych wróżek zgliszczami domów dla lalek
w ogrodzie modli się szeptem mała kamienna fontanna