Wieczorem 23 czerwca 1812 r. awangarda Wielkiej Armii cesarza Napoleona I Bonaparte stanęła nad Niemnem, w odległości około trzech wiorst od Kowna. W zapadających ciemnościach pontonierzy gen. Jeana Eble przerzucili przez Niemen trzy mosty pontonowe, po których w nocy na rosyjski brzeg przeprawiły się korpusy marszałków Louisa Davouta, Michela Neya oraz Nicolasa Oudinota. Około godziny drugiej nad ranem cesarz dosiadł konia i w otoczeniu swojego sztabu przekroczył rosyjski Rubikon.
Chwilę tę szczegółowo zrelacjonował w swoich pamiętnikach jego adiutant, gen. Filip de Segur i dzięki niemu wiadomo, że
„w dzień św. Jana cesarz jadący dotąd powozem, dosiadł konia. (…) Owóż gdy dojeżdżał do Niemna, koń nagle zwinął się pod nim i wysadził go z siodła. Jakiś głos zawołał: Zła to wróżba; Rzymianin cofnąłby się! Nie wiadomo, kto wyrzekł te słowa: sam Napoleon, czy też ktoś ze świty cesarskiej”.
Rozpoczęła się inwazja na Rosję, propagandowo na użytek Polaków zwana „drugą wojną polską”. Rzeczywisty cele tej wojny Napoleon I wyjawił dopiero po rozpoczęciu kampanii w biuletynie Wielkiej Armii:
„Jestem tu, aby raz na zawsze skończyć z tym barbarzyńskim kolosem północy. Szpada została już dobyta. Trzeba ich zapędzić jak najdalej w ich lody, aby przez najbliższe 25 lat nie byli w stanie mieszać się w sprawy cywilizowanej Europy. Nawet za czasów Katarzyny Rosjanie prawie nie odgrywali żadnej roli w życiu politycznym Europy. Z cywilizacją zetknęli się dopiero przez rozbiór Polski. Nadszedł czas, aby Polacy pokazali im, gdzie ich miejsce”.
W innym biuletynie Napoleon zwracał się do armii z odezwą:
„Żołnierze. Rosja złamała daną obietnicę. Czeka ją nieunikniony los. Niech więc wypełni się wola przeznaczenia. Naprzód zatem, za Niemen. Druga wojna polska będzie również chwalebna jak pierwsza, a pokój który po niej nastąpi, położy kres mieszaniu się Rosji w sprawy europejskie”.
U podłoża wojny 1812 roku tkwił także konflikt między cesarzem Francji, a carem Rosji Aleksandrem I Romanowem. Napoleon domagał się, aby Rosja przyłączyła się do kontynentalnej blokady Anglii, na co Aleksander nie chciał się zgodzić, łamiąc tym samym postanowienia traktatu pokojowego w Tylży z 7 lipca 1807 r. (kończącego „pierwszą wojnę polską”). Nadto, car wydał dekret podnoszący cło na towary francuskie i kazał otworzyć wszystkie porty rosyjskie dla statków neutralnych, w tym także przewożących towary angielskie. Można więc przyjąć, że inwazja Napoleona na Rosję była przede wszystkim wojną wymierzoną przeciwko sojuszowi rosyjsko-angielskiemu. Marszałek Joachim Murat miał powiedzieć:
„Nad Dźwiną i Dnieprem będziemy bić nie tylko Rosjan, ale i Anglików”. Rosja była z kolei niezadowolona z faktu, że Francja również wbrew postanowieniom traktatu pokojowego z Tylży, rozmieściła swoje korpusy w Księstwie Warszawskim. Sprawa wskrzeszenia Rzeczypospolitej była więc dla Napoleona sprawą drugorzędną. Oficjalnie zapewniał cara, że nie ma zamiaru odbudować Polski kosztem tzw. ziem zabranych. Jednakże, gdy francuski ambasador Caulaincourt podpisał 4 stycznia 1810 r. w Petersburgu z rosyjskim kanclerzem Rumiancewem konwencję, której pkt. 1 brzmiał: „Królestwo Polskie nigdy nie będzie przywrócone”,
cesarz odmówił jej ratyfikacji.
Wybuch wojny społeczeństwo Księstwa Warszawskiego, szczególnie najbardziej patriotyczna średnia i drobna szlachta przywitało z wielkim entuzjazmem, widząc w tym nadzieję odbudowy Rzeczypospolitej w granicach przedrozbiorowych. Podobne nastroje panowały w Wielkim Księstwie Litewskim, znajdującym się wówczas pod panowaniem carskim. Księstwo Warszawskie dokonało ogromnego wysiłku mobilizacyjnego, tworząc ponad 100 tysięczną armię.
Wielka Armia była wielonarodowa i liczyła łącznie ok. 580 tys. żołnierzy oraz 1300 dział, przy czym Francuzi stanowili zaledwie połowę stanu osobowego. Zaraz po Francuzach najliczniejsi byli Polacy, nieco ponad 100 tyś., następnie Niemcy, Belgowie, Holendrzy, Włosi, Chorwaci, Portugalczycy, Szwajcarzy, Austriacy, łącznie przedstawiciele 20 narodowości. Całkowicie polski był jedynie V Korpus gen. ks. Józefa Poniatowskiego oraz dywizja gen. Henryka Dąbrowskiego, większość pułków Księstwa Warszawskiego rozmieszczona była w korpusach francuskich. Polacy walczyli również, choć w mniejszej liczbie, po stronie rosyjskiej. Oprócz chłopów z zaboru rosyjskiego przymusowo wcielonych do armii, w wojsku rosyjskim służył kilkanaście tysięcy ochotników, zarówno arystokracji jak i drobnej szlachty. Niektóre pułki kawalerii uważano za typowo polskie. Nie cieszyli się oni, jednak podobnie jak i oficerowie wywodzący się spośród szlachty inflanckiej zaufaniem wyższych przełożonych.
Naprzeciwko Wielkiej Armii stanęły trzy armie Imperium Rosyjskiego w sile ok. 350 tys. żołnierzy i 900 dział, pod dowództwem gen. Michaiła Barclaya de Tolly, gen. Piotra Bagrationa oraz gen. Aleksandra Tormasowa.
24 czerwca ok. godz. 6 rano czołowe pułki francuskie wkroczyły do Kowna, a 28 czerwca pierwsze oddziały napoleońskie wkroczyły bez walki do Wilna. Jako pierwszy, Bramę Trocką przekroczył 8 pułk ułanów Księstwa Warszawskiego, dowodzony przez księcia Dominika Radziwiłła, w którym większość stanowili żołnierze pochodzący z Litwy. Natomiast Napoleon ze swoją świtą i Gwardią Cesarską do Wilna wjechał przez Ostrą Bramę. Miasto udekorowane było symbolami narodowymi Polski i Litwy. Miejscowa ludność witała Wielką Armię jak wybawców. Tego samego dnia wieczorem do Napoleona przybyła delegacja miejscowej szlachty, prosząc go o wyrażenie zgody na utworzenie konfederacji Polski i Litwy, na co Imperator przysłał. 1 lipca w katedrze wileńskiej uroczyście odczytano proklamację o utworzeniu Komisji Rządu Tymczasowego Wielkiego Księstwa Litewskiego (Komisja Rządząca Tymczasowa Litewska), jako organu tymczasowej administracji na wyzwolonych ziemiach litewskich. Pierwszym prezesem Komisji został Zygmunt Sierakowski. Nadzór nad Komisją sprawował francuski komisarz Louis Bignon, ale faktyczną władzę sprawował holenderski generał Dirk van Hogendorp (były gubernator Jawy), mianowany przez Napoleona gubernatorem Wilna. 5 lipca Napoleon wydał dekret o utworzeniu siły zbrojnej Litwy, mającej wchodzić w skład armii Wielkiego Księstwa Warszawskiego. Zakładano sformowanie pięciu pułków piechoty i czterech pułków kawalerii. Naczelnym wodzem, znajdującej w stadium embrionalnym armii, został książę Romuald Giedroyć. Na sformowanie nowych pułków z cesarskiego skarbca udzielono Litwinom ogromnej pożyczki. Jednakże formowanie nowych pułków napotykało ogromne trudności. Brakowało broni, koni i umundurowania, a przede wszystkim oficerów. Pod sztandary zgłosiło się ponad 11 tys. młodych Litwinów, głownie młodzież szlachecka i studenci, podczas gdy ogromna większość społeczeństwa pozostała bierna. Proces formowania nowych pułków zakończono dopiero we wrześniu.
28 czerwca, a więc w dniu wkroczenia Napoleona do Wilna, skonfederowany nadzwyczajny Sejm Księstwa Warszawskiego podjął uchwałę o ustanowieniu Konfederacji Generalnej Królestwa Polskiego i proklamował przywrócenie Królestwa Polskiego i zjednoczenie narodu polskiego. Marszałkiem konfederacji mianowany został książę Adam Kazimierz Czartoryski. Powołano również organ wykonawczy – Radę Generalną Konfederacji (Generalność). Sam akta zawiązania wpisano niezwłocznie do Metryki Koronnej, nawiązując tym samym do tradycji staropolskiej. Konfederacja przywracała w zasadzie ustrój Rzeczypospolitej Obojga Narodów, w tym dawny herb – z symbolami białego Orła w koronie i litewskiej Pogoni, a także barwy biało-karmazynowe. 11 lipca Napoleon przyjął w Wilnie deputację Rady Generalnej pod przewodnictwem Józefa Wybickiego, która bezskutecznie zabiegała u cesarza o zgodę na przywrócenie Królestwa Polskiego. Po 14 lipca konfederacja przejęła formalnie administrację nad terytoriami litewsko-ruskimi kontrolowanymi przez armię napoleońską. Władzę w jej imieniu sprawowała Komisja Rządu Tymczasowego Wielkiego Księstwo Litewskiego.
Cesarz przebywał w Wilnie do 16 lipca. W tym czasie miasto to było centrum życia politycznego i wojskowego Francji. Oprócz cesarskiego dworu, Gwardii Cesarskiej, w Wilnie przebywał również korpus dyplomatyczny sprzymierzonych z Francją państw: m.in. Prus, Saksonii, Badenii, Austrii, Danii, Holandii oraz USA. Odbywały się huczne bale, przyjęcia, przedstawienia teatralne, wielkie parady wojskowe i przeglądy Gwardii Cesarskiej. Natomiast poza miastem panowało przerażenie, głód, zniszczenia i ubóstwo. A przecież inwazja dopiero się zaczynała…
Niemal natychmiast po przekroczeniu Niemna rozpoczęły się ogromne problemy logistyczne Wielkiej Armii. Pogoda na Litwie była wówczas niezwykle upalna i panowała susza, powodująca wysychanie studni i strumieni. Brakowała nie tylko żywności i czystej wody zdatnej do picia dla ludzi, ale także żywności a przede wszystkim paszy dla koni. Jedynie Gwardia otrzymywała regulaminowe racje żywnościowe, podczas gdy reszta armii organizowała rekwizycje, plądrowała i dopuszczała się aktów przemocy. Niekończące się kolumny wojsk, artylerii i taborów maszerowały otoczone wielkimi, duszącymi tumanami kurzu, pozostawiając na szlaku przemarszu licznych maruderów i umierających z wyczerpania młodych rekrutów. Żołnierzy gnębiły też choroby, w szczególności zatrucia pokarmowe, infekcje i dezynteria. Szerzyły się także dezercje, szczególnie wśród żołnierzy niefrancuskich. Tysiącami padały też konie, karmione z braku paszy niedojrzałym zbożem lub zbutwiałą słomą ze strzech chłopskich chałup.
29 czerwca nastąpiła nagła zmiana pogody i rozpoczął się trwający do 4 lipca okres niespotykanego o tej porze roku zimna, któremu towarzyszyły gwałtowne burze i ulewy. Drogi litewskie nie były utwardzone i po dużych opadach zamieniały się w głębokie do kolan bagna, utrudniające marsz wygłodzonym i wyczerpanym żołnierzom oraz koniom. Ciężkie furgony wojskowe z żywnością grzęzły po osie w błocie, nie nadążając za maszerującymi żołnierzami, pogarszając i tak już fatalną aprowizację. Szacuje się, że w okresie 7 dni padło około 10 tys. koni artyleryjskich i taborowych, a jeszcze większa ich liczba uległa takiemu osłabieniu, że padły w ciągu najbliższych tygodni. Tak zwane straty marszowe wśród żołnierzy przekraczały jedną trzecią stanów osobowych, w szczególności w pułkach piechoty. W przyjętych planach logistycznych naiwnie założono, że po zjedzeniu zapasów przewożonych na wozach zaprzęgowych ciągnące je konie i woły zostaną przeznaczone na rzeź, a ich mięso zostanie upieczone na ogniskach rozpalonych przy użyciu drewna z furgonów. W praktyce okazało się, że konie i woły padły, zanim została zjedzona żywność przewożona na ciągniętych przez nie furgonach. Sama żywność uległa zepsuciu, zaś furgony utknęły na błotnistych drogach, blokując drogę przemarszu wojsk. Sytuacje pogorszał fakt, że główne bazy zaopatrzeniowe Wielkiej Armii znajdowały się na głębokim zapleczu, w Toruniu, Gdańsku i Królewcu.
Tymczasem obydwie armie rosyjskie Piotra Bagrationa i Michaiła Barclaya de Tolly, unikając walnego rozstrzygnięcia na polu bitwy, opuszczały w pełnej gotowości bojowej tereny przygraniczne. W tej fazie wojny Napoleon dążył do uniemożliwienia połączeniu się armii rosyjskich, a następnie rozbicie każdej z tych armii oddzielnie. Ostatecznie zamiar ten nie powiódł się i czołowe pułki obydwu armii 16 lipca połączyły się w rejonie Mochylewa. Tego samego dnia cesarz opuścił Wilno i drogą na Święciany podążył w ślad za Wielką Armią.
Wycofująca się armia rosyjska znajdowała się w korzystniejszej sytuacji. Podczas gdy system zaopatrzenia armii napoleońskiej załamał się w pierwszych tygodniach kampanii, po stronie rosyjskiej funkcjonowała rozbudowana i sprawnie funkcjonująca sieć magazynów amunicji, żywności i furażu. W Rydze i Dyneburgu składowano miesięczne zapasy zaopatrzenia, w Dryssie i Dziśnie zgromadzono racje żywnościowe na czternaści dni. Armia rosyjska nie musiała ciągnąć za sobą opóźniających marsz furgonów z zaopatrzeniem. Uchodząc na wschód, stosowała tzw. „taktykę scytyjską” , znaną także jako „taktyka spalonej ziemi”. Na trasie spodziewanego przemarszu Wielkiej Armii całą okolicę ogołacano z wszelkich zapasów żywności i furażu, które ewakuowano albo niszczono. Zbiorniki wody, studnie i strumienie zanieczyszczano padliną zwierząt i śmieciami.
Do pierwszych większych starć z ariergardą wycofującej się armii rosyjskiej doszło pod Swięcianami (2 lipca), Soltanówką (23 lipca), Ostrownem (25-27 lipca) i Witebskiem (28 lipca), gdzie wyróżnił się 8 pułk ułanów Księstwa Warszawskiego. Po bitwie pod Witebskiem główne ugrupowanie Wielkiej Armii ścigało rosyjską 1 i 2 Armię Zachodnią aż do wrót Smoleńska, gdzie 16 sierpnia doszło do ostatecznego połączenia głównych sił gen. Michaiła Barcalya de Tolly i gen. Piotra Bagrationa.
Napoleon, nie czekając na przybycie trzonu Wielkiej Armii, nakazał zaatakować miasto już 16 sierpnia. Siły francuskie, w tym V Korpus gen. Józefa Poniatowskiego liczyły łącznie 175 tyś. żołnierzy, a siły rosyjskie 130 tyś. żołnierzy. Po dwudniowej bitwie wojska rosyjskie kontynuowały odwrót na wschód, zabierając z sobą wszystkie tabory z zaopatrzeniem. W ślad za nią przez tzw. bramę smoleńską podążała ku swojemu przeznaczeniu Wielka Armia. Po drodze była jeszcze bitwa pod Możajskiem (Borodino) stoczona w dniach 5-7 września, uważana za najkrwawszą batalię XIX wieku, a potem już była Moskwa.
Przez cały okres kampanii 1812 r. Wilno stanowiło wyspę pozornej normalności, otoczoną zewsząd powodzią chaosu towarzyszącego każdej wojnie. W stolicy Litwy znajdował się niemal cały korpus dyplomatyczny akredytowany przy dworze Napoleona. Przewodził mu Hugues – Bernard Maret, książę Bossano. Oszałamiające przepychem bale, rauty i przyjęcia wydawane przez gubernatora van Hogendorpa trwały jeden po drugim, a ich luksus nie ustępowałam wiele paryskim przyjęciom. 2 grudnia obchodzono urodziny Napoleona, które uczczono wielką paradą wojskową, armatnim salutem, biciem w dzwony oraz iluminacją miasta. Nic jeszcze nie było wiadomo o klęsce cesarza i tragedii Wielkiej Armii.
W Wilnie utworzono też ogromne magazyny z zaopatrzeniem dla armii. W magazynach zgromadzono chleb, suchary, mąkę, kaszę i ryż w ilości umożliwiającej wyżywienie 100 tys. ludzi przez okres 40 dni. Znajdowały się tam też wielkie zapasy alkoholu, warzyw, furażu oraz mięsa, w większości żywych zwierzą wystarczające na 36 dni. Zgromadzono również 42 tys. par obuwia, ogromne zapasy mundurów, płaszczy, siodeł i uprzęży, 34 tys. karabinów i wielkie zapasy amunicji. W mieście utworzono też wiele lazaretów wojskowych, a największy z nich działał w klasztorze bazylianów.
5 grudnia podczas odwetu 1812 roku w Smorgoniach Napoleon przekazał dowództwo nad resztkami Wielkiej Armii marszałkowi Joachimowi Muratowi i w eskorcie polskich szwoleżerów, przez Warszawę i Drezno spiesznie wrócił do Paryża, gdzie dojrzewał kolejny spisek przeciw jego panowaniu. Niedobitki Wielkiej Armii, ścigane przez kozaków gen. Matwieja Płatowa dotarły do Wilna w dniu 8 grudnia. Na przedpolach Wilna Rosjanie zdobyli 114 armat francuskich wraz z furgonami amunicyjnymi. W okolicach Ostrej Bramy utworzył się ogromny zator z setek powozów, sań i furgonów oraz z setek ciał stratowanych bądź uduszonych żołnierzy. Żołnierze francuscy którzy dotarli do Wilna przypuścili szturm na magazyny z żywnością i alkoholem. Wkrótce na ulicach Wilna leżały ciała tysięcy żołnierzy zmarłych z chorób, wyziębienia i wycieńczenia, bądź też z przejedzenia i zatrucia alkoholem. Zniszczono przy tym trzy czwarte zgromadzonych zapasów, a magazyny spłonęły.
Rankiem 9 grudnia na przedpola Wilna dotarły resztki dowodzonego przez marszałka Michela Neya VI Korpusu Bawarskiego, będące ariergardą resztek Wielkiej Armii, powstrzymującą posuwający się za nimi korpus gen. Piotra Wittgensteina. Tylko dzięki osobistej odwadze i bohaterstwu Neya, zwanego przez cesarza „najdzielniejszym z dzielnych”, który resztkami korpusu uderzył na pierścień okrążenia, udało się wprowadzić do Wilna ocalałych z pogromu żołnierzy i maruderów. Miasta broniły pozostałości Starej Gwardii, polskiej Legii Nadwiślańskiej, pułku Tatarów Litewskich i dywizji gen. Louisa Loisona. 10 grudnia o brzasku zdolne do marszu oddziały napoleońskie opuściły Wilno i przy 20-stopniowym mrozie, pomaszerowały w kierunku Kowna. Wielu żołnierzy nie chciało jednak opuścić ciepłych kwater, woląc rosyjską niewolę, niż znów cierpieć zimowe piekło. Chwilowo Kozacy nie ścigali Francuzów, ponieważ zajęci byli rabunkiem mieszkańców i jeńców. Według raportu Kutuzowa 10 grudnia do rosyjskiej niewoli dostało się 15 tyś. żołnierzy, w tym 7 generałów i 5 tys. rannych i chorych w wileńskich szpitalach. W tych dniach w Wilnie i okolicach życie straciło około 80 tys. żołnierzy napoleońskich. Prawie wszyscy zmarli z powodu straszliwego mrozu, głodu, chorób i wycieńczenia – tylko nieliczni zginęli w boju.
Napoleon stracił łącznie w Rosji ok. 580 tys. żołnierzy z tego ok. 200 tys. poległych, bądź zmarłych z ran i chorób. Do niewoli dostało się ok. 180-190 tys., zdezerterowało ok. 190 tys. Armia Księstwa Warszawskiego straciła ok. 75 tys. żołnierzy, a wojska litewskie ok. 10 tys. żołnierzy. Natomiast Rosjanie stracili w tej kampanii ok. 210 tys. żołnierzy poległych i zmarłych. Na początku 1813 r. w niewoli rosyjskiej przebywało ok. 150 tys. żołnierzy napoleońskich. W szczególnie złej sytuacji byli żołnierze i oficerowie Polacy, Litwini i Białorusini, ze względu na poddaństwo carowi i obowiązek służby w armii Imperium Rosyjskiego. Wszystkich ich wcielono później do pułków granicznych głównie terskich i kozackich, stacjonujących na Kaukazie, południowej Syberii i na Ałtaju.
W konsekwencji przegranej kampanii 1812-1813 przestało istnieć Księstwo Warszawskie, a w jego miejsce na mocy postanowień Kongresu Wiedeńskiego utworzone zostało Królestwo Polskie pod berłem dynastii Romanowów i carem rosyjskim jako królem.
Wiosną 2002 r. w Wilnie, podczas robót budowlanych na terenie byłych koszar Armii Radzieckiej odkryto w wykopie stosy skłębionych ludzkich szkieletów. Początkowo sądzono, że jest to zbiorowa mogiła ofiar II wojny światowej. Dopiero przy bliższych oględzinach znaleziono wśród ludzkich szczątkach guziki z umieszczonymi w pierścieniu cyframi oraz metalowe orły w koronie, a także skórzane elementy wyposażenia żołnierskiego. Wraz z wykopaliskami archeologicznymi przeprowadzono również badania antropologiczne. Ustalono, że w odkrytej zbiorowej mogile spoczywają szczątki około 3 tysięcy żołnierzy napoleońskich, w tym szczątki 27 kobiet, niewątpliwie markietanek. Byli to żołnierze 40 pułków w tym polskich i litewskich wchodzących w skład Wielkiej Armii: kawalerzyści, artylerzyści, saperzy, gwardziści i piechurzy, których było najwięcej. Na większości szczątków nie odkryto obrażeń typowych dla ran postrzałowych lub ciętych, poza wcześniej zaleczonymi. Żołnierze ci zmarli w większości z chorób, wycieńczenia, odmrożeń i głodu. Tylko nieliczni zginęli w walce. Przyjęto, że większość zwłok pochowano jesienią 1812 r. (zmarłych w lazaretach ulokowanych w Wilnie) i na wiosnę 1813 r., gdy uprzątnięto z placów i ulic ciała zmarłych i poległych w grudniu 1812 r.
Uroczyste pochowanie szczątków tych żołnierzy odbyło się 1 czerwca 2003 r. na cmentarzu wojskowym na Antokolu. Tablica na pomniku przypomina, że w miejscu tym spoczywają obok siebie szczątki żołnierzy Wielkiej Armii Napoleona dwudziestu narodowości.
Bibliografia:
- Marian Brandys, Koniec świata szwoleżerów, Iskry, Warszawa 1972.
- Andrzej Nieuważny, My z Napoleonem, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1999.
- Digby Smith, Napoleon przeciwko Rosji, Wydawnictwo Replika, Toruń 2004.
- Marian Kukiel, Wojna 1812, Wydawnictwo Kurpisz, Poznań 1996.
- Andrzej Ajnekiel, Historia Sejmu Polskiego, Warszawa 1989.
- Barbara Grochulska, Księstwo Warszawskie, Wiedza Powszechna.
- Agata Wąsacz, Berezyna, „Świat Inflant” 2006, nr 12, s. 1-3.
- Stefan Pastuszewski, Napoleon nad Niemnem i Wilią, „Świat Inflant” 2011, nr 3, s. 7-12.
- Agata Wąsacz, Aleksander I i Napoleon w Wilnie w 1812 roku, „Świat Inflant” 2011, nr 8, s. 10-13.
- Agata Wąsacz, Obchody imienia Napoleona na Litwie w 1812 roku, „Świat Inflant” 2011, nr 9, s. 1-4.
- Roman Sidorkiewicz, Michał Barcalay de Tolly-wspólny bohater Rosjan i Niemców, „Świat Inflant”, nr 7, s. 6-7.