Roman Andrzejewski - Zułów - Piłsudczyzna

0 Dislike0
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Zułów trafił do historycznych annałów przede wszystkim jako miejsce urodzenia Józefa Klemensa Piłsudskiego. Twórca Legionów, pierwszy Naczelnik odrodzonej Rzeczypospolitej i Marszałek Polski urodził się 5 grudnia 1867 roku w rodzinnym, kresowym dworze Zułów, położonym na Wileńszczyźnie, koło wsi Zułowo (lit. Zalavas), nad rzeczką Merą, jako czwarte dziecko Józefa Wincentego Piotra Piłsudskiego i Marii z Billewiczów.

Pierwsze źródłowe wzmianki o Zułowie, zwanym wówczas także Micianami  pochodzą z drugiej połowy XVII wieku. Jako pierwszych znanych właścicieli wymienia się ród Giedroyciów i kasztelana nowogródzkiego Aleksandra Wojny-Jasienieckiego. W XVIII wieku dobra te były własnością książąt Ogińskich, a w pierwszej połowie XIX wieku znalazły się w rękach Michałowskich, po czym jako posag Heleny z Michałowskich przeszły na jej męża Antoniego Billewicza. Następnie ich córka Maria, poślubiając w dniu 23 kwietnia 1863 roku Józefa Wincentego Piotra Piłsudskiego wniosła w wianie Zułów oraz dobra Tenenie, Adamów i Suginty, które leżały na Żmudzi, łącznie około 12 tysięcy hektarów pól, lasów i łąk, a także kilkaset tysięcy rubli w gotówce. Zułów był rezydencją dla właścicieli tych rozrzuconych na dużym obszarze włości.

Ród Piłsudskich, herbu Kościesza, wywodził się z dynastii wielkich książąt litewskich. Za ich odległego protoplastę uważa się księcia Gilleta, który miał dwóch synów: Marka i Stanisława Gniatowiczów. W połowie XV wieku syn Stanisława, Bartłomiej, przejął od nazwy majątku Piłsudy, leżącego koło Rosień na Żmudzi nazwisko Piłsudski. Następnymi dziedzicami tej linii byli Melchior Piłsudski i jego syn Jan Kazimierz (ur. 1614 roku). Jan Kazimierz Piłsudski sprawował urzędy chorążego parnawskiego oraz podczaszego grodzieńskiego. Kolejne pokolenia rodu to stolnik żmudzki Roch Mikołaj i jego syn Kazimierz – starosta alkoski. Jego syn, również Kazimierz, rotmistrz księstwa żmudzkiego i sędzia ziemski rosieński był dziedzicem Poszuszwia, leżącego niedaleko Kiejdan. Zwarł związek małżeński z Anną Bilewiczówną. Był on pradziadkiem Marszałka. Ich syn Piotr Kazimierz, sędzia graniczny powiatu rosieńskiego, poślubił hrabiankę Teodorę Urszulę Otyllę  Butlerównę. Z ich związku w dniu 22 lutego 1833 roku w Rapszanach urodził się Józef Wincenty Piotr, przyszły mąż Marii Billewiczówny i ojciec Józefa Klemensa.

W przeszłości przodkowie Marszałka piastowali liczne, chociaż niezbyt wysokie urzędy w Wielkim Księstwie Litewskim i na Żmudzi. Posiadali spore dobra na Żmudzi. W ciągu wieków skoligacili się niemal z całą najznamienitszą szlachtą litewską. Wśród ich krewnych byli między innymi Czapscy, Giełgudowie, Puzynowie, Szemiothowie, Górscy, Witkiewiczowie, Billewiczowie i Butlerowie.

Również ród Billewiczów, herbu Mogiła, zaliczany był do najznakomitszych rodów szlacheckich w Wielkim Księstwie Litewskim. Maria z Billewiczów-Piłsudska urodziła się w 1842 roku w Adamowie pod Teneniami w ówczesnej guberni kowieńskiej, w rodzinie Antoniego i Heleny z Michałowskich.

Józef Wincenty Piotr Piłsudski  uczęszczał do gimnazjum w Krożach, a następnie studiował agronomię w Instytucie Agronomicznym w Horyhorkach. Podczas powstania 1863 roku został komisarzem cywilnym rządu powstańczego na powiat kowieński. Kierowała nim idea przekształcenia Zułowa we wzorcowy ośrodek rolniczo-przemysłowy. Nie miał ku temu niestety wystarczających kwalifikacji. Nie brakowało mu natomiast pomysłów i inicjatyw. Założył  hodowlę koni i bydła, wybudował młyn i fabryki terpentyny oraz drożdży. Uruchomił też cegielnię i gorzelnię. Wszystkie obiekty przemysłowe budował z modrzewia, najbardziej dostępnego budulca, który pozyskiwał we własnych lasach. W niedalekiej przyszłości miało to okazać się katastrofalne w skutkach.

Maria Piłsudska w ciągu osiemnastu lat urodziła aż dwanaścioro dzieci: Helenę Marię, Zofię, Bronisława, Józefa Klemensa, Adama, Kazimierza, Marię, Jana, Ludwika, Kacpra oraz bliźnięta Piotra i Teodorę, które zmarły wkrótce po urodzeniu. Niektóre dzieci Piłsudskich były upośledzone umysłowo. Wiązano to ze zbyt bliskim stopniem pokrewieństwa rodziców.

Tak natomiast wspominał matkę sam Józef Piłsudski:

„Matka, nieprzejednana patriotka, nie starała się nawet ukrywać przed nami bólu i zawodu z klęski powstania, owszem, wychowała nas, robiąc właśnie nacisk na konieczność dalszej walki z wrogiem Ojczyzny. Od najwcześniejszego dzieciństwa zaznajamiała nas z utworami naszych wieszczów, ze specjalnym uwzględnieniem utworów zakazanych, uczyła historii Polski. Matka z naszych wieszczów najbardziej lubiła Krasińskiego, mnie zaś od dziecka zachwycał zawsze Słowacki, który też był dla mnie pierwszym  nauczycielem zasad demokratycznych. (…)
Gdy jestem w rozterce ze sobą, gdy  wszyscy są przeciwko mnie, gdy wokoło podnosi się burza oburzenia i zarzutów, gdy okoliczności nawet są pozornie wrogie moim zamiarom, wtedy pytam się samego siebie, jakby Matka kazała mi w tym wypadku postąpić i czynię to, co uważam za jej prawdopodobne żądanie, już nie oglądając się na nic”.

Józef Piłsudski spędził w Zułowie w sumie siedem lat. Jak wspominał po latach, były to czasy sielskie i anielskie. W tamtym czasie aby dostać się z Wilna do Zułowa jechało się najpierw koleją do Podbrodzia, a następnie piaszczystą drogą dojeżdżało się do zułowskiego dworu. Teren dworu wyznaczała murowana brama z herbami Ogińskich, wcześniejszych jego właścicieli. Po obu stronach bramy, za murem okalającym otoczenie dworu, stały zabudowania gospodarcze: warsztat stolarski, stajnie, wozownie, gorzelnia i spichlerz. Na niewielkim  wzniesieniu otoczonym zakolem Mery wznosił się XVIII-wieczny modrzewiowy dwór na kamiennej podmurówce, z niewielkim oszklonym gankiem, nakryty wysokim gontowym dachem. Po bokach dworu usytuowane były oficyna i kuchnia, a przed frontem rozciągał się trawnik okolony szpalerami spinei. Koło domu rosło dużo starych dębów i lip.
W czasach dzieciństwa Józefa Piłsudskiego dwór tętnił życiem. Było w nim pełno służby, a także, zgodnie ze zwyczajem szlacheckim, wielu tzw. rezydentów z bliższej i dalszej rodziny oraz dwie guwernantki: Francuzka i Niemka, które uczyły dzieci języków obcych.

Po latach Marszałek tak wspominał niektóre z obyczajów panujących w Zułowie:

„Urodziłem się w Zułowie, dużym dworze nieopodal  Wilna. Jak zwykle, wyprawiano tam doroczne dożynki. Dożynki w Zułowie robiono obfite z mnóstwem „wódeczności”, gdyż ojciec prowadził i wielką gorzelnię. Co do mnie, malca, byłem szczególnie zajęty zawsze przyglądaniem się tańcom. Nie mogłem bowiem zrozumieć, dlaczego parobcy ciężkimi butami nie zmiażdżą bosych stóp dziewcząt. Wydawało mi się to niemożliwe. To było moje ulubione zajęcie. Oczywiście, z biegiem dożynek wzrastała coraz bardziej ochota i humor. Pamiętam, że pewnego roku dzieci trzy razy prosiły rodziców, by nie kładziono ich do snu, tak bardzo dożynki były huczne i ochocze. Wreszcie, gdy zupełnie ściemniało, po sutej kolacji, stanięto znów do tańca. Zagrało równocześnie sześć harmonij...”

Okolice Zułowa barwnie opisał w swojej książce „Klucz do Piłsudskiego” publicysta Stanisaw Cat-Mackiewicz:

„Zułów położony jest o dwadzieścia kilometrów od miasteczka Podbrodzie. Piękne są naokoło okolice. Na południu płynie Wilia, która w niektórych miejscach, na przykład w uroczych Punżanach, ma piękno wianka uwiązanego z jaśminów i czeremchy, na zachodzie śliczna, zalotna Żejmiana. Na wschód zaczynają się wielkie jeziora ze srebnym jeziorem Świrskim, Miadziołem, wreszcie największym z nich Naroczem, „morzem litewskim”; na północ jeziora brasławskie, na które kładzie fiolety swych pierwszych refleksów zbliżająca się północ. Ale sam Zułów nie jest specjalnie ładny. Płasko, piaszczyście, sośniaki bez większego charakteru. Dobra zułowskie stanowiły monotonną plamę wśród otaczającego je kolorowego i uroczego krajobrazu”.

Miejscowa ludność, oprócz spolonizowanej szlachty litewskiej, pochodziła z Białorusi, przez co język białoruski był powszechnie użwany w tych stronach. W okolicach występowały też liczne kolonie strowierskie. Znajdowały się one nie tylko w samym Zułowie, ale także w pobliskich Powiewiórkach, Piórkach, Nowym Dworze i  Stripliszkach.

Niestety, niefortunne, i nie zawsze rozsądne inicjatywy gospodarcze głowy rodziny  doprowadziły do zadłużenia dóbr i roztrwonienia zasobów finansowych wniesionych przez Marię Billewiczównę. Ciosem, z którego majątek się już nie podniósł, był wielki pożar w lipcu 1875 roku, który strawił stary dwór ze wszystkimi znajdującymi się w nim meblami i biblioteką, nie wykończony jeszcze nowy dom oraz zabudowania gospodarcze i fabryki. Do pożaru doszło, w pechowych momencie, gdyż niemal wszyscy pracownicy majątku zajęci byli w tym czasie przeciąganiem przez Merę ogromnego kotła parowego zakupionego do fabryki drożdży. Miejscem przeprawy był bród na rzece znajdujący się w odległości 4 kilomentrów od dworu. Zaalarmowani pracownicy przybiegli za późno, nie było więc komu ugasić ognia, dlatego też straty były ogromne. Na szczęście nie było ofiar w ludziach. Wydarzenie to tak opisał po latach syn dworskiego ogrodnika, którego relacje przytacza wileńska reporterka polskiego pochodzenia Antonina Bajor w książce „Piorun, jezioro czerwone”, w której odnaleźć możemy liczne opisy Zułów, jak również innych okolicznych miejsc związanych z postacią Józefa Piłsudskiego:

„Zułów to był bogaty majątek. Sery robili – żółte – wielkie… Wołownia nowa – stajnia nowa – wszystko pan stawiał. Aż i dwór piękny wystroił. Trzypiętrowy, z wieżą, tyłem do  rzeki. Bo tu rzeka Mera naokoło całego folwarku płynie. I dwór ten tylko co  był skończony, kiedy straszenny pożar wybuchnął. Tak to i poszło wszystko z dymem. W ta pora wicher wielki był i susz przed tym – tak i ratunku nie było. Ani dostąpić taki żar. Nic zratować nie dało się. Samych koni stajennych, pięknych piętnaści czy szesnaści spalili się. Para ogierów siwaków – nadto spaniałych – jeden źrebuk, to na moich oczach wyskoczył ze stajni – i nazad w ogień!
Woły brażne, znaczy się braho z gorzelni karmione, wszystkie spalili się. I świnie… Tylko, że krowy zostali, na paszy byli. I  wszystkie budynki spalili się. Gnój na polu palił się. I plity co na rzece stali – też – aż do młyna na cała wiorsta wicher ogień zanios. I młyn też poszedł. Tylko do lasu nie doszło, bo wiatr  w ta strona nie służył. To my wszystkie, jak stali, bez niczego uciekali. A nie było gdzie narodu i uciekać. Tedy, kto umiał pływać, tak do  rzeki skakał. A kobiety, co pływać nie umieli, to było – okrenco się wiarówko i tak przez woda przeciongajo.
Ja, to wiadomo, jak to dzieciuk, tylko parsiunowa koszulka na wypusk miał i w niej tylko został. A jak ogień doszedł do gorzelni, to jak zaczęli trzaskać beczki ze spirytusem, tak mocniej jak z harmaty. I woń była straszenna. Karety, fajetony – wszystko w ogniu było. Ktoś ci sanie był z wołowni wyciongnoł, ale tlili się, tedy ludzie te sanie do stawu wrzucili. Pamiętam, te sanie jeszcze musi z tydzień po tym stawie pływali”.

Po pożarze rodzina Piłsudskich przez krótki okres czasu zamieszkiwała w dworskiej oficynie – piekarni z 1818 roku, która jako jeden z niewielu budynków ocalała z pożaru. Kompletna ruina finansowa zmusiła Piłsudskich do przeniesienia się z dziećmi do Wilna.
 Do Zułowa Piłsudscy przyjeżdżali jeszcze przez kilka lat na wakacje i z okazji świąt. W 1882 roku zadłużony majątek został sprzedany na licytacji. Początkowo kupił go przez podstawionego człowieka ks. Michał Ogiński (Polacy nie mogli kupować majątków w zachodnich guberniach Rosji), lecz gdy sprawa wyszła na jaw, duchowny ten był zmuszony odsprzedać go w ręce rosyjskie. Następnym nabywcą był kupiec z Rygi o nazwisku Klimow, który odsprzedał go carskiemu oficerowi Kuronosowi. Wojskowy ten rozparcelował majątek, sprzedając większość gruntów i lasów. Resztę wspaniałego lasu zułowskiego wycięli podczas I wojny światowej okupujący te tereny Niemcy.

Na początku lat dwudziestych, pozostający bez właściciela i ograniczony już tylko do 65-hektarowej resztówki, majątek w Zułowie został przejęty przez władze wojskowe. Na porośniętych młodymi samosiejkami sosny piaszczystych obszarach dawnego  lasu dworskiego założono duży poligon wojskowy. Podczas manewrów w 1927 roku swoje rodzinne gniazdo odwiedził Marszałek. Wcześniej odwiedził Zułow w 1919 roku po wyparciu bolszewików z Wilna, aby oddać hołd sprofanowanym i powtórnie pochowanym prochom swego pradziada Joachima Michałowskiego. Były to jego jedyne wizyty w miejscu, które dobrze pamiętał z dzieciństwa. Z pobytu w 1919 roku zachowała się taka oto relacja jednego z dawnych robotników dworskich (cyt. za A. Bajor):

„Gdy pan marszałek przybył do majątku, a było wtenczas dużo ludzi z okolicy, kazał on stanąć osobno tym, którzy służyli dawniej lub pamiętali jego rodzinę i jego samego – i rozmawiał z nimi. Rozpytywał pan marszałek, kto ze znajomych żyje jeszcze, kto umarł, jak im się powodzi. Rozmawiał też pan marszałek ze mną. Dostałem od niego 10 złotych. Gdy zapytałem pana marszałka <czy Panoczek wróci  nazad?> – odrzekł: <Nic tutaj nie ma ciekawego, ale wrodzonej  stronie to i wiatr pachnie>”.

W 1934 roku Związek Rezerwistów postanowił zakupić resztówkę i doprowadzić ją do stanu pierwotnego. Powołano również Komitet Odbudowy Zułowa, którego przewodniczącym został minister spraw wewnętrznych Marian Zyndram-Kościałkowski. Początkowo zakładano całkowitą rekonstrukcję spalonego dworu, ale plany te przekreśliła śmierć Marszałka w dniu 12 maja 1935 roku. Podjęto wówczas decyzję o utworzeniu w Zułowie rezerwatu, jako miejsca pamięci narodowej. Wiązać się to miało z odbudową i remontem niektórych zrujnowanych zabudowań oraz uporządkowaniem całego terenu dworskiego. W pierwszej kolejności jeszcze w 1935 roku gruntownie wyremontowano ocalałą z pożaru piekarnię i umieszczono w niej niewielką ekspozycję muzealną poświęconą Marszałkowi i rodzinie Piłsudskich. Zawierała również model spalonego dworu. Odnowiono też ośmioboczną lodownię i wysoką trójkondygnacyjny świnorek (spichlerzyk-wędzarnię) pobudowany na ceglanym cokole. Następnie wyremontowano zułowską szkołę ludową, mieszczącą się w dawnym budynku administracyjnym, nadając jej imię Józefa Piłsudskiego.

Wytyczono również aleję parkową oraz zasadzono szpalery drzew i krzewów występujących na Wileńszczyźnie. Końcowym akcentem stało się utrwalenie w granicie fundamentów zułowskiego dworu. Materiał do wykonania obrysu fundamentów zebrano na okolicznych polach i w lasach, w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. W 1937 roku wybudowano nieco na uboczu niewielki drewniany dworek według projektu wileńskiego architekta Jana Borowskiego, do którego przeniesiono z oficyny-piekarni ekspozycję muzealną.

W dniu 10 października 1937 roku odbyła się uroczystość oficjalnego otwarcia rezerwatu zułowskiego. Udział w nim wzięły najwyższe władze państwowe, a także Aleksandra Piłsudska - wdowa  po Marszałku. W trakcie uroczystości dokonano symbolicznego aktu posadzenia dębu w obrębie utrwalonych fundamentów dworu, w miejscu, gdzie znajdowała się kołyska Józefa Piłsudskiego. Drzewo to miało symbolizować „wiecznotrwałość”. Dąb osobiście posadził prezydent Ignacy Mościcki. Aż do wybuchu II wojny światowej Zułów był celem licznych wycieczek turystycznych, zarówno indywidualnych jak i grupowych.

Po wkroczeniu Sowietów na Wileńszczyznę we wrześniu 1939 roku cały rezerwat został zniszczony. Po II wojnie światowej władze radzieckie, aby zatrzeć wszelkie ślady rezerwatu założyły na jego terenie sowchoz, którego głównym obiektem stała się hodowlana ferma. W miejscu dworu zbudowano dwa duże silosy na kiszonkę z kukurydzy. Całkowitemu zniszczeniu uległ starannie zaplanowany park. Rzeka Mera została uregulowana. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności przetrwał Dąb Piłsudskiego. Został on w latach dziewięćdziesiątych ogrodzony niewielkim parkanem, na którym umieszczono inicjały „J.P.”. Ocalała również piekarnia z 1818 roku, która służyła jako dom mieszkalny dla byłych pracowników sowchozu.

Obecnie teren, na którym stał rodzinny dwór Marszałka, o powierzchni 4,15 hektara, stanowi własność Związku Polaków na Litwie. Cały teren został uprzątnięty, a znajdujące się w ruinie zabudowania oraz obiekty fermy rozebrano i usunięto. W 2006 roku obok Dębu Piłsudskiego ustawiono czterotonowy głaz-pomnik z umieszczonym w centrum orłem legionowym i mottem „Dał Polsce wolność, granice, moc i szacunek”. Poniżej motta widnieje hasło: „POLSKA POWSTAŁA, ABY ŻYĆ!” Posadzono też klomby. Ważnym wydarzeniem stało się ustawienie w 2010 roku granitowych postumentów z umieszczonymi na nimi tablicami upamiętniającymi wydarzenia i ludzi, związanych z dziedzictwem tego miejsca. Celem Związku Polaków na Litwie jest przekształcenie Zułowa w miejsce pamięci narodowej, mającego pełnić rolę swoistego sanktuarium dla Polaków, szczególnnie tych mieszkających na Litwie, ważnego dla kształtowania tożsamości narodowej.

Zułów stał się częścią szlaku po miejscach, z którymi związany był Marszałek, a także lokalną atrakcją turystyczną. Niestety, wciąż brakuje jakichkolwiek tablic informacyjnych promujących to miejsce oraz drogowskazów, które ułatwiłyby zwiedzającym dotarcie do rezerwatu zułowskiego.

Na marszrucie litewskich wypraw Bractwa Inflanckiego, jednym z najważniejszych punktów, jest odwiedzenie miejsca urodzin Marszałka.



Bibliografia:
Katarzyna Fiołka, Wielkie biografie. Piłsudski, Warszawa 2010.
Andrzej Garlicki, Józef Piłsudski 1867-1935, Warszawa 1988.
Stefan Pastuszewski, Józefa Piłsudskiego stosunek do starowierców, [w:] Oblicza chrześcijaństwa wschodniego, red. Stefan Pastuszewski, Bydgoszcz 2016, Instytut Wydawniczy Świadectwo, s. 65-74.

 

Wydawca: Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - akant.org
We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.