Gdy przegląda się album Jerzego i Krzysztofa Samusików „Dwory i pałace na kresach wschodnich miedzy Niemnem a Bugiem", to smutek zalewa serce.
Było i minęło…Urokliwe pałace i dwory w ruinie, zawalone dachy, sypiące się tynki. Najlepiej zachowane te, na których dopisano Dworiec Sporta, czy Biuro Kołchoza. Ale nawet i te, które w czasach sowieckich służyły jako szkoły czy szpitale, po fali globalizacji przełomu XX i XXI wieku, która przegnała ludzi do miast, też w wielu przypadkach opustoszały. Smutnie sterczą, pozbawione belkowań poprzecznych kolumny, w tym te budzące uśmiech, drewniane, np. w Radziwiłłmontach. Bo kompleks kresowych posiadaczy ziemskich kazał równać im do antyku; kto wie, czy z tego kompleksu prowincji, nie zrodził się klasycyzm socjalistyczny, który obdarzył niemal cały obszar byłego ZSRR monumentalnymi budowlami pełnymi kolumn, plastrów, głowic, fryzów. Wśród tych dworów i pałaców zaciekawienie budzą obiekty gospodarcze, takie jak lamusy, stajnie, koniusznie, obory, chlewnie, serownie, gorzelnie. Przepiękna zazwyczaj neoklasycystyczna lub neogotycka architektura, niezwykła dbałość o detale. Jakże to różne, jakże lepsze od współczesnych betonowo-szklanych lub z jakichś tworzyw sztucznych, pudełek!