Godziny zmierzchu leczą rany oswajają
śmierć Jest w tym boska odświętność
Pachnie piołunem i macierzanką
Sarny boją się rodzić - gubią najstarszy
instynkt czułości Pachnie płomień
grzechu Bóg rozgniata ustami czarne
jagody Umarli mówią o zgubionym
życiu Diabeł odczytuje wyroki z mapy
ludzkich nerwów Jaśnieją dusze
mrówek Modlitwy proszą o powtórne
narodziny Ból pokrywa się nową
sierścią Trzeba zamieść niebo do
czysta Oczyścić półksiężyc
Bóg zwiedza tajemnice losu -
lisom obiecuje wniebowstąpienie
wilki wierzą w jego posłannictwo
Anioły kupczą mchem i ziołami
w ciszy wysmukłej jak stara elegia
Anioł podlewa plantacje snów -
lubi swą cierpką tkliwość
Ptaki zaplątały się w ślepych
cierniach - w wędrownych pochodniach
gwiazd Bóg zasypia przy szumie
deszczu Rozgrzeszenie spada na ciebie
z chmury czułości