Emigracja to polska specjalność. Tworzyli ją i nadal tworzą mi-liony Polaków. Każde miejsce na świecie wabi nas szansą i nadzieją. Zależy od rodzaju emigracji: politycznej, zarobkowej, artystycznej. W ostatnich latach radykalnie zmienił się charakter i kontekst współczesnych wyjazdów.
Mówią o tym badania i opracowania zamieszczone w książce „Drogi i rozdroża. Migrcje Polaków w Unii Europejskiej po 1 maja 2004 roku", która pod redakcją Haliny Grzymały-Moszczyńskiej, Anny Kwiatkowskiej i Joanny Roszak ukazała się w bieżącym roku nakładem wydawnictwa „Nomos". Syntezę problemu emigracji dokonał w roku 1974 Sławomir Mrożek ogłaszając w „Dialogu" tekst dramatu „Emigranci" (wystawienie w 1975 r.) A więc zagadnienie jest, było i będzie. Nie należy się spodziewać jakiegoś rozwiązani. Kiedyś zamykano i uszczelniano granice i na nic się to zdało. Teraz świat stoi otworem. Tam jest ojczyzna, gdzie mieszkam i pracuję?
Bez wątpienia europejskim centrum polskiej emigracji był zawsze Paryż, który gwarantował niebanalne wpisy do życiorysów Polaków. Jak stolicę Francji odbierał na przykład Józef Czapski (1896–1993), malarz, eseista, współzałożyciel paryskiej „Kultury" – prze-konać o tym możemy się, czytając jego „dziennik". W styczniu 1970 roku pisał: „Piątej siódma godzina. Dzień wczorajszy zły. Praca mozolna bez porywów, choć nie żadna. Paryż, Bibliothčque Nationale, Rčgance, nawet i tam nie rysowałem, potem u Żeleńskich w sprawie artykułu Saszy Simon w ‘Figaro’. Poczucie porażki i winy. Wczorajszy Paryż zmarnowany – za dużośmy gadali".
A jak w tym samym mniej więcej czasie spędzają czas dwie studentki ASP, którym na wakacje udało się wyrwać zza żelaznej kurtyny, wyzwolić z niewoli kolejkowej do sklepów, darować sobie triumfy z powodu zdobycia kilku rolek papieru toaletowego. Przeczytać można o tym w książce EWY GROCHOLSKIEJ pt. „Paryska pokojówka". Jest to para-dokumentalna proza, mająca cechy szczerego dziennika. Rzecz napisana jest z wigorem, lekko i stanowi typową literaturę rozrywkową, ale w dobrym, ambitnym wykonaniu. Akcja toczy się wartko, popychana do przodu przez dwie ładne dziewczyny: Ewę i Agnieszkę. Satyra, humor i autoironia – to wartościowe cechy tego wakacyjnego pisarstwa.
Bohaterki pracują jako hotelowe sprzątaczki. Dobry dzień to taki, kiedy ktoś ich zaprosi na obfitą kolację. Nie ma wolnej chwili na muzea, jest natomiast trochę czasu na letnią, przygodową miłość. Ba, na-wet jest porwanie przez paryskich Arabowi! Próba artystycznej pracy polegającej na malowaniu portretów turystom nie udaje się, dziewczyny „zwija" policja.
Młode bohaterki książki zdają sobie sprawę z walorów bycia w 1 Paryżu, wiedzą, że „życie bez odrobiny ryzyka jest jak rycerz bez miecza", czytamy w komentarzu do opisywanych, miejscami sensacyjnych wydarzeń. Sierpień w Paryżu to czas doprawdy piękny i wyjątkowy. Turyści oblegają Montmartre, jest cudownie ciepło, noce też gorące, a w kawiarenkach trudno znaleźć miejsce. Ewa i Agnieszka cały zarobek przejadały, nie myśląc o jutrze, które po wakacjach czekało w komunizującej Polsce. Paryż uczył dziewczyny odwagi życia,a jego fotografie na zawsze będą w albumie pamięci. Sznurówką Sek-wany dobrze jest zawiązać polskiego buta...
Dobrze o tym wiem, bo w latach siedemdziesiątych, a więc wtedy, gdy dzieje się akcja „Paryskiej pokojówki", byłem kilka dni („muzealnych") w Paryżu, na Monparnassie, ale oczywiście nie spot-kałem Agnieszki i Ewy w kaszkietach, które z resztek starych dżin-sów uszyły sobie w Polsce. To ekskluzywne nakrycie głowy spodobało się paryżanom i zrobiło małą rewolucję w nadsekwańskiej modzie.
„Paryż nas zdumiewał – pisze Ewa Grocholska. – To miasto nie bało się niczego. Każdy, nawet najbardziej zwariowany pomysł nie bu-dził tu niczyjego sprzeciwu. Przypomniałam sobie nasz smętny, komunistyczny kraj. W Polsce nawet najmniejsze odstępstwo od pospolitej szarości było karane mandatem. Już nawet powoli zapominałam, że tam nie wolno wyjść na ulicę z żadnym transparentem. A za wolność słowa wylądować w więzieniu. Mimo wszystko tęskniłam za powrotem do Polski".
Otóż to! W tym ostatnim stwierdzeniu tkwi zawsze wielkość polskiego losu.
Ewa Grocholska: „Paryska pokojówka", Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2010, ss. 368