Wychodzi na Północny Przylądek
każdego poranka
na oślep we mgle
w mroźnym deszczu
Jest pełna wiary ze wrócą
rozpoznając jej rude włosy
unoszone przez wiatr
zamiast światła latarni co wskazuje drogę
Widzi jak
skalny jęzor ziemi
połyka łapczywie morską wodę
więc modli się do niego
żeby ich oszczędził
To już rok odkąd wypłynęli
a horyzont niezmącony obrazem łodzi
powoli zabija nadzieję
Ona mówi że horyzont jest obcy
a jej ziemia i wiatry północne
nigdy nie zawiodą
Minął kolejny rok odkąd wypłynęli
a niegdyś rude włosy
wiatr zaplótł w siwy warkocz