Obnażone z resztek zieleni
nagie klify
uchroniły nas przed wiatrem
który dławił wtłaczając się
do drżących płuc
Ocean wezbrany
biczuje plecy skał
Dokąd doszliśmy
Patrzysz na mnie
a wrzask fal zagłusza twoje myśli
Nie obiecano nam prostej drogi
i pytań z odpowiedzią
w której zamyka się cała prawda
Stoję przy krawędzi
stopy przytwierdzam do ziemi
a ona mnie trzyma
jak matka niemowlę
co się wymyka z rąk
Nagle niebo spada mi na głowę
strumieniami
I nie wiem już
czy dostąpiłam zaszczytu
czy to jednak
za karę