Połów skończony
plaża przygarnia brzemienne kutry
zmęczone i ospałe
Kobiety wychodzą do swoich mężczyzn
Będą wspólnie zanurzać dłonie
w śliskiej mazi dorsza
i ostrza noży w ich wnętrznościach
Widziałam morza błękitne i szmaragdowe
morza w których szczyty chłodziły swoje skalne stopy
ich obraz więził westchnienie zachwytu
ale wiatry i deszcze
kamieniste plaże tych wód
nie były moje
Przechodzę obok kutrów
i rybich pęcherzy wyrzuconych na brzeg
wybieram jeden
największy
jak wtedy gdy byliśmy dziećmi
Ale nie bawi mnie już odgłos pękającej błony
niczym bańki mydlanej