Dawno nie czytałam poezji tak dogłębnie bolesnej, grającej na głęboko ukrytych stronach istoty ludzkiej egzystencji. i to nie dlatego, że z lektury tomu zatytułowanego „Mijania, widoki”, jawi się bohater liryczny w pełni samotności, jakby skrępowany jakąś wielką słabością. Bolesny egzystencjalizm poezji MICHAŁA FILIPOWSKIEGO wynika przede wszystkim z przenikliwego rozpoznania niejasnej granicy między sensem a bezsensem. Raz bowiem samo życie, obojętnie jakie by ono nie było jest sensem, bo noc umknęła przed świtem, otwarto urzędy i sklepy, a czasem jest przepaścią nicości, bo chciałoby się kiedyś z odciśniętych śladów stóp wymyślać ludzi, ale po co. To wahadło kołysze się przez cały ten zbiór wierszy, nawet w urokliwym rozdziale II o dotyku miłości:
bo spójrz
mgła opada nam na barki
i już nie wiem
czy to twój pocałunek
ląduje mi na ustach
czy
pocałunek śmierci
Poezja drobnych kroczków życia (więc zaczynam dzień od małych radości), ale też poezji niespełnienia, a w zasadzie silnych, acz niespełnionych pragnień:
ja mam właściwie ochotę na zimne piwo
kasztanowe ciała kobiet
I tu nie tylko o alkohol i ciało idzie. O coś więcej! Podmiot liryczny chce wierzyć, że jesteś kimś więcej nie tylko doskonałym antidotum na nudę. – Czym więcej? – pada pytanie. Nikt, żaden człowiek od początku świata nie wie, ale każdy chce wierzyć.
Z tej szarej, ale też przepełnionej codziennością (tymczasem bezlitosne słońce wpędza nas do cienia), z tego pragnienia, z tego napięcia niespełnionych marzeń, ale też – nie wstydźmy się, ludzie, tego pojęcia – niezaspokojonych potrzeb wyłania się surrealistyczny obok-świat
aniołem
który krocząc za nami
zostawia odciski
świńskich kopyt na drodze
Jest to świat, jeśli nie zła, to przynajmniej trwogi. Kipi już niczym ciecz w piekielnym tyglu. I to trwogi na wyciągnięcie wzroku:
kiedy cię zobaczyłem
wiatr zerwał jej chustę
z głowy
oczom ukazała się czaszka
bez włosów
Ten trzeci po Krokach (2006) i Za wieloma drzwiami (2008) zbiór wierszy Michała Filipowskiego jest przemyślnie skomponowany (od szamotaniny w klatce codzienności po pewną dojrzałości). Język jego jest precyzyjny, lapidarny i zdystansowany. Klimaty ujęte w syntetyczne obrazy (malarskość tej poezji), kończącego się lata, zbliżającej się jesieni i zimy, świetnie pasują do bolesnej egzystencjalnej tematyki. Od czasu do czasu pojawiają się udałe metaforyczne opisy rzeczywistości, choćby przytoczyć:
jest też mała ćma
bije głową w mur żarówki
próbuje przebić
światło
W ogóle autor Kroków osiąga mistrzostwo w szkicowaniu spraw najprostszych. Bez żenady wyznaje:
bo cała moja wiedza
to rozpoznanie drzewa
przed blokiem
które pierwsze
zrzuca liście
Doprawdy, ale ten napój podany nam przez autora Za wieloma drzwiami, mimo swej cierpkości, jest bardziej ożywczy, niż różne wymyślne koktajle, czy przeróżne absynty (od wielu lat wśród młodych poezjujących panuje ślepa moda na to słowo), sporządzone przez wyrachowanych graczy literackich, z cyniczną perfidią korzystających z faktu, że dziś błyszczący pozór bardziej się liczy, niż autentyczne przeżycie i bolesne dotykanie sensu ludzkiej egzystencji.
Michał Filipowski: Mijania, widoki, Bydgoszcz 2011, Instytut Wydawniczy Świadectwo
- Stefan Pastuszewski
- "Akant" 2011, nr 11
Stefan Pastuszewski - Skalpelem przed siebie
0
0