Tytuł książki „Wiersze poniekąd turystyczne” może sugerować, literaturę łatwą i przyjemną. Rodzaj pamiętnika, który powstawał każdego wieczoru, przy ognisku. Sam autor, Rafał Jaworski, pisze o sobie – „ ja, turysta wytrawny, pielgrzym natchniony chłodnym świtem” / „18 sierpnia 2002”/. Tytuł tego zbioru jest jednak złudny. Owszem, jego autor podróżuje, ale bardziej przez historię niż kurorty. Współczesne fasady miast nie budzą jego zainteresowania, jeśli nie są zamieszkane przez duchy przeszłości. Krajobraz jest godny uwagi, kiedy przywołuje historyczny kontekst. Dopiero wtedy warto poświęcić mu wiersz. Ta poetycka podróż rozpoczęła się dla mnie nieszczególnie. Przez pierwsze utwory przebrnąłem z trudem. Dopiero wiersz „To, co pozostaje” potraktowałem jak klarowny przekaz, początek książki:
Nie bywam dlatego, ciągle jestem zbyt blisko.
W smutnych miasteczkach szukam romańskich absyd,
Renesansowych nagrobków i tryptyków wiary
Których źródłem nie była wątpiąca rozpacz /…/
Po tak jasnej deklaracji, czytelnik wie, czego może się spodziewać. Chociaż i w tej kwestii może liczyć na niespodzianki. Wiersze te, chociaż wyraźnie zorientowane kulturowo, są wyjątkowo przystępne, nie przypominają intelektualnych roszad. Nawet czytelnik słabo zorientowany w filozofii czy naukach pokrewnych, znajdzie dla siebie własną, prywatną przestrzeń / „Kamień i czas”/, /”Dyptyk heidelberski”/. A wszystko to dzięki autentycznej pasji autora, która wzbogacana o kolejne lektury i podróże, nie wymaga formalnych nadinterpretacji. Tak jak w „Wersach skądinąd turystycznych”:
Nie jestem wędrowcem tak wytrawnym
Jak pewien obywatel Florencji, który dawno temu
Przez piekło i czyściec, doszedł nieba.
Jego dreptanie nie było iluzoryczne.
Piloci wycieczki – Beatrycze i Wergiliusz –
To postacie z krwi i kości metafory.
/…/
Jest w tych wierszach również element konfrontacji. Pomiędzy przeszłością a teraźniejszością, kulturą w rozumieniu klasycznym, a tym co agresywnie promuje współczesność. Miłośnik literatury, filozofii, podróżnik odwiedzający zakurzone trakty epok, musi odnieść się do dnia dzisiejszego. Owo spotkanie się dwóch różnych światów jest bolesne, rodzi pytania, prowokuje do refleksji. Te ostatnie znajdziemy w utworach „Na attyce tarnowskiego ratusza”, „Obłoki i bruk”, wreszcie „U stóp Świętej Konsumpcji”. Co ciekawe, autor tego zbioru, nie jest bezmyślnym krytykiem tzw. cywilizacyjnych zdobyczy. Rozumiejąc konieczność zmian, domaga się jedynie zachowania właściwych proporcji, pomiędzy tym, co onegdaj, a tym, co obecnie. Tymczasem:
Na sądeckim rynku trwa równanie traktu,
Utylizacja tradycji
Przez cywilizację betonu i asfaltu. /…/ „Obłoki i bruk”
W wierszu „Trudno podejrzewać, że to tylko Beskidy”, autor zamieszcza charakterystyczną konkluzję – „Nie w modzie iść. Wygrywa siłownia, pole strzyżonej trawy, wyścigi szczurów”. Pomimo tego, a może właśnie z tej przyczyny, poeta postanawia iść. Odwiedza Lwów, Wilno, wraca do znajomego Przemyśla. Podąża śladami swoich znamienitych poprzedników. I, co naturalne, pomimo dzielących ich pokoleń, szuka pokrewieństwa z nimi. To możliwe jest nie tylko na gruncie idei, ale i losów. Przeznaczeniem poety jest bowiem nie tylko „iść”, ale i pozostawić po sobie „głaz pamięci”. Rafał Jaworski wie, że kwestia pamięci leży w gestii przypadku. Zrządzenie losu, ślepy traf historii decydują, czy pamięć ta będzie trwała, czy rozpłynie się w powietrzu, niczym lot motyla. Wydaje się, że to jego wędrowanie, jest rodzajem chołdu, który składa tym, o których pamięć blaknie.
/…/
Grobów mieć kilka, żadnego,
To przywilej i cecha
Poety. „Spokój grobów”
Ten zbiór zawiera dużo dobrych wierszy. Poza omawianymi wymienię jeszcze trzy – „Wróciłem, piję ukraińską wódkę”, „Wróciłem ze Lwowa”, wreszcie „Wiersz epicki”. Ten ostatni jest dla mnie wizytówką tej książki. Autorowi życzę kolejnych publikacji.
Książkę polecam.
Rafał Jaworski: Wiersze poniekąd turystyczne, Bydgoszcz 2010, Instytut Wydawniczy Świadectwo, ss. 82
- Ludwik Filip Czech
- "Akant" 2011, nr 10
Ludwik Filip Czech - Podróże przez historię
0
0