Brzegiem ludzkiej rzeki niosły go
ostatnie sandały. Rzeka falowała
w kierunku oceanu. Zdawał się
być jej prapoczątkiem.
Szata w kolorze wilgotnego piasku,
drapowana przez wiatr,
okrywała ciało pachnące zatoką.
Jego twarz w kolorze
wilgotnego piasku pojaśniała
w słońcu. Włosy w kolorze
wilgotnego piasku przygniatały
zbyt wątłe ramiona. Wyciągał rękę
w kolorze wilgotnego piasku
jakby po swoją ostateczność.
Laską w kolorze wilgotnego
piasku podpierał środek
ciężkości świata wiszącego na
niczym. Potem stawiał kolejny
krok w kierunku cuchnącej mediny.
Spuściłem wzrok. Starzec znikł.
Afryko, kołysko Afryko…
Minąłem się z bogiem?
* * *
Zadyndasz niczym Ziemia
na wypadkowej grawitacji,
kiedy na kruchej linie
odpadniesz od skały.
Nie pożałuj tych paru sekund
na bujanie w obłokach.
- Wojciech Łęcki
- "Akant" 2011, nr 8
Wojciech Łęcki - Żebrak
0
0