Samotność
Dom w najgorszej z pór roku
Dygoczący z zimna
W cieniu depresji ranach i liszajach
Zewsząd wlewa się wilgoć chłodu pełne usta
Butwieją myśli a wokoło nieład
Otwieram okna wietrze zimne szafy
Słucham jak kaszlą tuląc się do siebie
Ich spuchnięte nogi żłobione bruzdami
Są znakiem wierności znanej tylko rzeczom
Dom w najgorszej ze wszystkich pór roku
Niesiony w przestworza
Płynie samotnie bez sensu i ludzkiej pamięci
Ja też bez steru bez tablic kamiennych
Dobrze że obłoki - białe jak na zamówienie
- Eugeniusz Koźmiński
- "Akant" 2011, nr 5
Eugeniusz Koźmiński - Lipcowe królestwo I - Samotność
0
0
Spis treści
Strona 5 z 8