Erotyk meteorologiczny
Gdy się nad wioską rozszalała burza
baba wybiegła na środek podwórza
– Nic mi po schronach i piorunochronach
ściągnę pioruny do własnego łona!
Piorun, wiadomo, wali niczym topór
tam, gdzie najmniejszy napotyka opór
Bez ociągania huknął grom zdradziecki
między iskrzące, zwilgotniałe kiecki
Rejwach w opłotkach, bo baba na glebie
jednym pośladkiem w piekle – drugim w niebie
Zbiegli się gapie, gadają o trumnie
a baba sapie, pierś wypręża dumnie
jęcząc: – Pół wieku jak ta gęś zielona
mojego chłopa miałam za pierona
Po złotych godach Bóg mi dał dopiero
poznać, co znaczy rzeczywisty pieron!
Jak wróci oddech, skręta se zakurzę
i się pomodlę o następną burzę!