Nie ma już chyba na świecie takiej plagi, w której nasi z gruntu optymistyczni obywatele nie umieliby dopatrzyć się stron pozytywnych. Nawet widok Tuska budzi ciepłe uczucia. Chciał jak najlepiej i jest jeszcze lepiej niż chciał! Na cóż więc narzekać?
Magistrowie sprzątający ostatnimi laty na Zachodzie chcą wrócić do bogatej ojczyzny i znów być magistrami. Na wręczanie łapówek zarobili, ale wściekła konkurencja wśród krajowych kumotrów i łapowników i tak niektórych rotuje na margines. Wracają więc z powrotem do sprzątania za granicą, opowiadając oczywiście różnym telegadułom, że pracują w swych zawodach jako międzynarodowi specjaliści i jeśli tylko ojczyzna zechce, mogą jej rozwojowi swym doświadczeniem służyć.
- Ci, którzy pozostali w kraju, będą się, niestety, musieli liczyć z wielką konkurencją wszechstronnych specjalistów powracających z Zachodu, dzięki temu być może wreszcie nauczą się dbać o ciągłe podwyższanie kwalifikacji zawodowych - rzekła bezczelnie do telewizji jedna z londyńskich polskojęzycznych magisterek-sprzątaczek. Na szczęście była już po trzydziestce, więc pracy za seks w Polsce łatwo nie dostanie (to szansa dla znacznie młodszych), a co do pracy za łapówę, to na oko było widać, że bogatszych od niej nie brak. Gastarbeiterka była jednak dobrej myśli i pełna nadziei, że jej powrót do ojczyzny zrewolucjo- nizuje nasz rynek pracy. Grunt to nadzieja, najczulsza matula głuptasów.
Za czasów PRL we wszelkich sondażach podawano, że 99,9% obywateli popiera partię rządzącą. Obecnie zbliżamy się już do tego zenitu aprobaty. Telewizja obecnej partii rządzącej (TVN) podała niedawno, że już ponad 70% obywateli popiera swą ukochaną antyobywatelską Platformę. Dostali rodacy po kościach, lecz agresora kochają wiernie - to dopiero budujący przykład propagowanej tolerancji!
Kraj niby nadal pozostaje katolicki, lecz zniesionego przez komunistów w latach 60. ubiegłego wieku święta religijnego w dniu 6 stycznia nawet w 20 lat po upadku komuny w żaden sposób nie udało się przywrócić. Komuniści przynajmniej WIEDZIELI, że jest to dla wierzących jedno z głównych świąt. Dużo niebezpieczniejsi od dawnych wojujących ateistów są współcześni liberalni troglodyci, którzy najzwyczajniej w świecie nic nigdy nie słyszeli o religii, tradycjach i zwyczajach kraju, w którym żyją. Przykładowo, na topie Radia Gdańsk siedzi sobie cool-trendy pięćdziesięciolatek z głupia frant, niejaki Olszewski, który ze świąt zna chyba tylko Walentynki. 6 stycznia przez wiele godzin zanieczyszczał swą osobą fale eteru, ustawicznie wyrażając radość, że dnia tego nie uczyniono świętem, bo ludzie stale jakieś tam nowe (!) święta wymyślają, żeby tylko nie pracować. Ten sam osobnik kilka tygodni wcześniej zasłynął z gadania na antenie radia publicznego, że najbardziej tradycyjną polską potrawą wigilijną jest bigos. Śmiali się z tej informacji nawet obcokrajowcy, a radiosłuchacze dali mu taki wycisk telefoniczno-esemesowy, że na długo pajac stracił bajer. Do końca jednak nie mógł zrozumieć, o co ludziom chodzi, bo przecież w jego rodzinie bigos na wigilię jadano zawsze, a to dowodzi, że taka widocznie jest polska tradycja. Ogólnie jednak jest on apologetą pracoholizmu, a nie świętowania, i własnym przykładem na radiowej antenie udowadnia, do czego prowadzi maniakalna praca (a raczej pilnowanie stołka) dzień i noc, bez wytchnienia. Mimo abstynencji jęzor tak mu się plącze ze zmęczenia, jakby był delirykiem w ostatnim stadium. Uchodzi jednak za wybitnego radiowca z racji właściwej opcji politycznej. Identyczna opcja pozwoliła też kilku słusznym ideowo gdańskim pisarzom zasiąść w magistracie. Rządzą równie dobrze jak piszą - można to sprawdzić, ale szkoda czasu.
Stowarzyszenie Właścicieli Niewolników święci obecnie pasmo sukcesów. Oficjalnie nazywa się ono Stowarzyszeniem Pracodawców Lewiatan (nazwa niezwykle celna, bo lewiatan to biblijny potwór, symbolizujący diabła). Właścicielom Niewolników kryzys już raczej nie grozi, bo dzięki pozbawieniu milionów ludzi praw emerytalnych udało się utrzymać ich w niewoli i wyzysku, żywiąc błogą nadzieję, że emerytur nie doczekają. Jak na ironię spora część niewolników również wyraża zadowolenie, bo wmówiono im, że po dłuższej pracy będą mieli wyższe emerytury, a ponieważ myślenie o śmierci jest niemodne, człowiek prawdziwie nowoczesny wierzy w nieśmiertelność swego pracowitego ciała, zaś jako myślący logicznie i ekonomicznie gotów jest pracować nawet o 10 lat dłużej, by uzyskać po tych latach emeryturę o 10 zł w skali miesiąca wyższą. Przy średnich dochodach polskiego pracownika niebędącego złodziejem tak właśnie mniej więcej wygląda przyrost wysokości emerytury zależny od lat pracy. W niczym to jednak optymizmu pracowitych obywateli nie umniejsza.
Najbardziej spektakularnym osiągnięciem wilczego kapitalizmu jest w Polsce ukonstytuowanie się antylewicowej lewicy, która wspólnie z wyzyskiwaczami wystąpiła przeciwko prawom pracowników najemnych. Ten kilkuprocentowy, parlamentarny trup odchodzący w niebyt przydał się akurat do tego, by na pożegnanie narobić smrodu. Ale i tak nie brak takich, którzy czują w tym momencie błogi aromat postępu.
O tym, że większość nie ma już w tej demokracji nic do gadania, najdobitniej świadczy sytauacja kobiet, pozbawionych z nowym rokiem prawa do przechodzenia na emeryturę w wieku 55 lat. Nigdy nie uwierzę, by większość kobiet mogła być aż tak głupia, jak wypowiadający się w jej imieniu feministyczny margines, postulujący zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, a nawet pokazanie mężczyznom, że panie popracują dłużej! Przecież nawet osoba tak totalnie ograniczona, że żadnych zainteresowań pozazawodowych nie ma, na dodatek upośledzona na płaszczyźnie życia prywatnego i tylko w pracy widząca „sens” swej w istocie żałosnej egzystencji - i tak wolałaby chyba mieć jakieś wyjście awaryjne na wypadek losowych zawirowań, niż być tylko i wyłącznie niewolnicą, bez żadnych szans wyplątania się z zależności zawodowej. Tymczasem o losie kobiet normalnych decydują jakieś monstra: dyrektorzyce i prezesice biznesowych koncernów, ryczące babochłopy od polityki i sylikono- we lafiryndy telewizyjne. Osoby te przez całe życie specjalizują się w okłamywaniu siebie, że są wiecznie młode, więc żadna emerytura nigdy nie będzie im potrzebna. Głupoty te są nachalnie propagowane wśród kobiet i część niewolnic już zaczyna wierzyć, że tylko harówa odmładza, a wolność to pierwszy krok do starości. Radość z posiadania „nowoczesnych” (to znaczy zgodnych z teleszambem) poglądów na pracę osładza już niektórym paniom utratę wszelkich pracowniczych praw.
Mamy już więc jak za komuny Front Jedności Narodu Zadowolonych. Szkoda tylko, że jeszcze do wyborów tak daleko! Gdyby były dziś, dalibyśmy Pladze Antyobywatelskiej 99,9% procent poparcia i niechby nam już żadna zbędna opozycja nie blokowała drogi do powszechnego eldorado! Nie ma bowiem nic bardziej budującego jak zgodna jednomyślność, o której tak pięknie mówi motto niniejszego felietonu.