W książce Oko umysłu OLIVER SACKS opisuje przypadki ludzi zmuszonych do radzenia sobie ze skutkami deficytów mentalnych, które spotkały ich nagle i nieoczekiwanie. Osoby dotknięte utratą mowy, nieumiejętnością rozpoznawania twarzy, brakiem zdolności spostrzegania trójwymiarowej przestrzeni, tracące wzrok czy zdolność czytania, stają przed problemem dopasowania nabytej niepełnosprawności do wymogów życia codziennego. Sytuacje tego typu niejednokrotnie znalazły swój opis w literaturze naukowej i popularnonaukowej, z których bodaj najsłynniejszą jest historia porucznika Lwa Zasieckiego przedstawiona przez Aleksandra Łurię, twórcę neuropsychologii, w książce Świat utracony i odzyskany: historia pewnego zranienia.
Pierwszy z tych przypadków to historia Lilian, pianistki, która w wyniku zaniku tylnej części kory lewej półkuli utraciła zdolność czytania zapisu nutowego, tekstów pisanych, ale nie pisania. Powoli też przestała rozpoznawać codzienne przedmioty, słabo rozpoznawała twarze. W drugim etapie choroby już nie rozpoznawała pojedynczych liter słów, pogłębiła się u niej agnozja wzrokowa: nie wiedziała, że ilustracje to ilustracje, śmigłowiec kojarzył się jej z literą V. Jak sobie radziła w życiu? Takie produkty, jak papryka, jabłko, banan identyfikowała po miejscu tych produktów na półkach w lodowce, przyprawy po zapachach, kuchenki mikrofalowej – nie widziała cyfr na skali – używała na wyczucie. Przedmioty oceniała na podstawie wielkości, barwy, kształtu, położenia, kontekstu, skojarzeń. Jedynym sposobem powrotu do normalności i warunkiem pozytywnej samooceny była muzyka: spędzała czas, z upodobaniem grając muzykę Haydna. Kolejna bohaterka, afatyczka Pat, po wylewie krwi do mózgu, po latach izolowania się od innych stała się osobą otwartą i komunikatywną, mimo że nie potrafi wypowiedzieć nawet jednego zdania. Pacjenci z afazją zachowują zdolności intelektualne, pamięć, planują i przewidują. Pat pomimo paraliżu prawej części ciała, porozumiewała się gestami i mimiką (np. pokazywała bilety, gdy chciała pójść do kina), rozpoznawała pewne słowa, rozumiała w pewnym stopniu mowę. Howard Engel, kanadyjski pisarz powieści kryminalnych w wyniku udaru utracił zdolność czytania. Czcionki gazet zaczęły mu przypominać słowa pisane cyrylicą lub ideogramy koreańskie. Jego dysfunkcję zdiagnozowano jako alexia sine agraphia (utrata zdolności czytania bez utraty zdolności pisania). Aleksja może przybrać formę skrajną, gdy nie rozpoznaje się liter lub łagodną, gdy rozpoznaje się litery po kolei, ale nie można ich złożyć w słowa. Jak kontynuować życie pisarza po utracie umiejętności czytania? Howard pisał teksty na komputerze, kazał je sobie odczytywać, i dzięki wypracowanej nowej technice pracy napisał dwie następne powieści. Prozopagnozja to forma selektywnej agnozji wzrokowej, która polega na problemach z rozpoznawaniem twarzy. Cierpi na nią także autor książki Oko umysłu. Osoba z prozopagnozją rozpoznaje innych (ściślej: tych nielicznych, których udaje się jej rozpoznać) po charakterystycznej cesze: nosie, brodzie, okularach, ubiorze, brwiach, chodzie, kontekście. Często prozopagnozji może towarzyszyć agnozja topograficzna, czyli niezdolność do rozpoznawania miejsc. Zwykle zapominamy, że dwoje oczu daje nam widzenie stereoskopowe, że po zamknięciu jednego oka świat traci relacje przestrzenne oraz przejrzystość i głębię. Neurobiolog Sue dopiero jako studentka uświadomiła sobie, że nie widzi stereoskopowo. Aż nagle w wieku 51 lat, po wizycie u optometrystki i zastosowaniu okularów z pryzmatem z odpowiednimi soczewkami zaczęła widzieć trójwymiarowo. Doświadczenie Sue rzuca też nowe światło – choć może nie jest zupełnie konkluzywne – na pewien filozoficzny eksperyment myślowy. Otóż Frank Jackson, australijski filozof umysłu, w 1982 r. sformułował tzw. argument wiedzy skierowany przeciw wszelkim formom fizykalizmu (Por. Frank Jackson, Czego nie widziała Maria, przeł. T. Ciecierski, [w:] „Przegląd Filozoficzno-Literacki", 4/2003, ss. 9-14). Wyobraźmy sobie, że Maria, która jest neurologiem, od urodzenia przebywa w czarno-białym pomieszczeniu, dysponuje kompletną wiedzą o fizycznych aspektach widzenia barw. Co się stanie, gdy opuści pokój i spojrzy na barwny świat? Chociaż w teorii wie wszystko o widzeniu, to wydaje się oczywiste, że zarejestruje nowe niedostępne jej przedtem doświadczenie – dowie się, co to znaczy widzieć barwny świat. A zatem nie wszystkie fakty są fizyczne, a to podważa prawdziwość fizykalizmu. Czego dowiedziała się Sue, która jako neurolog miała wiedzę o trójwymiarowości, ale nigdy jej pierwszoosobowo nie doświadczyła? Sue twierdzi, że dopiero teraz wie, co znaczy widzieć trójwymiarowo. Najbardziej osobisty fragment książki to mająca formę dziennika opowiadana przez Sacksa autobiograficzna historia następstw utraty zdolności widzenia prawym okiem, spowodowana przez nowotwór błony naczyniowej gałki ocznej. Dramat rozpoczyna się od stwierdzenia ubytków pola widzenia, błysków w oku i zdiagnozowania u niego czerniaka. Po trzytygodniowym nerwowym oczekiwaniu następuje operacja, po której nie może czytać, miewa halucynacje, a gdy patrzy obojgiem oczu, widzi wydłużone postaci jak u El Greca. Po utracie widzenia środkowego stracił zdolność widzenia stereoskopowego: nie widzi już chodników i stopni, gdy patrzy na kogoś na tle drzewa, wydaje mu się, że gałązki wychodzą tej osobie z oczu. Wreszcie po krwotoku siatkówki traci nieodwracalnie wzrok w prawym oku: po prawej stronie nosa nie widzi nic. Przedmiotem ostatniego rozdziału jest opis procesu przystosowania się do życia ludzi, którzy utracili wzrok. John Hull, Brytyjczyk, wykładowca religii, w wieku 48 lat w wyniku długotrwałej i postępującej choroby oślepł całkowicie. Od tego momentu osoby, które spotykał, nie miały w jego wyobraźni ciał, a w jego myśleniu postępował całkowity zanik wyobrażeń wzrokowych. Zupełnie inną formę adaptacji do rzeczywistości wykorzystał Zoltan Torey, pochodzący z Węgier australijski psycholog, który w wieku 21 lat stracił wzrok. On z kolei mozolnie rozwijał nowe wyobrażenia, w których przedstawiał sobie spotykane osoby, przeżywane zdarzenia i sytuacje. Sam Sacks przyznaje, że nie jest w stanie intencjonalnie wywołać u siebie wyobrażeń, ale i tak nie jest w stanie przelicytować spotkanego kiedyś przez siebie chirurga naczyniowego, który w swoim myśleniu obchodzi się bez obrazów umysłowych. Te przykłady są dla Sacksa kanwą do ogólnych rozważań nad naturą myślenia, sposobem, w jaki sposób widzimy, czy relacją język-myślenie.
Z kręgów związanych ze środowiskami niepełnosprawnych pod adresem Sacksa często formułowano zarzut instrumentalnego podejścia do swoich pacjentów, którzy – jak przekonywali niektórzy – stanowią dla niego środek do sukcesu literackiego. Tą książką poniekąd daje odpór nieżyczliwym krytykom. Pokazał siebie takim, jakim jest, a więc jako osobę, która myli prawą stronę z lewą, nie może znaleźć drogi do pracy, zderza się ze swoim odbiciem w lustrze, nie rozpoznaje twarzy najbliższych, samodzielne nie potrafi przejść po nowojorskiej Greenwich Avenue.
Oliver Sacks: Oko umysłu, przeł. Jacek Lang, Wydawnictwo Zysk i Spółka, Poznań 2011, ss. 289
- Krzysztof Rogucki
- "Akant" 2012, nr 12
Krzysztof Rogucki - Życie z deficytem mentalnym
0
0