Potocznie „koincydencja" to przypadek, zbieg okoliczności, zbieżność. Artur Schopenhauer w wydanej w 1836 r. „Űber den Willen in der Natur" („Ponad wolą w naturze") w 1836 r., w bardziej technicznym języku filozofii określił ją jako równoczesne występowanie niezależnych zdarzeń, które nie są ze sobą powiązane przyczynowo. Pierwszym, który odkrył i szczegółowo opisał zasadę koincydencji, był austriacki biolog Paul Kammerer (1880-1926). Od dwudziestego roku życia w prowadzonym dzienniku zapisywał różnorodne przykłady zdarzeń podpadających pod zasadę koincydencji. Przedmiotem jego obserwacji były niewytłumaczalne zbiegi okoliczności pochodzące z doświadczeń osobistych, z relacji jego krewnych, przyjaciół, informacji zaczerpniętych z gazet. Oto kilka przykładów. 18 września 1916 r. żona Kammerera, czekając na swoją kolej w poczekalni doktora JVH, gdy przeglądała magazyn „Die Kunst", była pod wrażeniem reprodukcji obrazów malarza o nazwisku Schwalbach, w tym momencie otworzyły się drzwi, a recepcjonista zawołał: „Prosimy panią Schwalbach do telefonu". 17 maja 1917 r. Kammerer z żoną zostali zaproszeni na premierę nowej opery Franza Schrekera. Po drodze na stacji kupił żonie cukierki. Jedną z bohaterek opery Schrekera była kobieta o imieniu Carlotta. Po powrocie do domu Kammerer zauważył, że na jednym z cukierków znajduje się napis „Carlotta". W terminologii prawa serii filozofujący biolog klasyfikował powtarzające się cyklicznie i niezależnie od siebie liczby, nazwiska i sytuacje. Często tego samego rodzaju zbiegi okoliczności zachodziły dwa razy z rzędu, gdy np. jego brat 4 listopada 1910 r. udał się na koncert na godz. 9.00, otrzymał w szatni żeton o numerze 9, a następnego dnia na koncercie o godz. 21.00 otrzymał żeton o numerze 21. Kammerer spacerując po parkach, rejestrował typowe i specyficzne cechy ludzi, których mijał: płeć, wiek, ubiór, kapelusze, brody, baczki, chód itp. Konkluzje, jakie wysnuł z tych notatek, były nieoczekiwane, a mianowicie odkrył, iż osoby o podobnych cechach pojawiają się w określonych porach ze szczególnie zdumiewająco dużą regularnością. Jeżeli aleją przeszedł jakiś mężczyzna z brodą i laseczką, to można było oczekiwać, że za chwilę po nim nadejdą kolejni mężczyźni z brodami i laseczkami. Kammerer nazwał to „prawem serii" i uznał, że w koincydencjach manifestuje się podstawowa prawidłowość przyrody, równie ważna jak związek przyczynowy, dotąd przez naukę i filozofię nierozpoznana. W zakończeniu swojej książki z 1919 r. „Das Gesezt der Serie" („Prawo serii") Kammerer pisał, że oprócz zachodzących w tym samym czasie związków przyczynowo-skutkowych, ale i niezależnie od nich we wszechświecie działa bezprzyczynowa prawidłowość, wpływająca selektywnie na formy, cechy, które wiążą się w czasie i przestrzeni ze sobą w pewne powiązane konfiguracje, ze względu na ich pokrewieństwo i podobieństwo. Pozytywną opinię o pracy Kammerera wyrazili Albert Einstein i Zygmunt Freud. Słynny fizyk Wolfgang Pauli, laureat Nagrody Nobla z fizyki i Carl Gustav Jung, autorzy wydanej w 1952 r. („Naturerklärung und Psyche") sądzili, iż koincydencje, które łączyli z takimi zjawiskami, jak telepatia, prekognicja, to przykłady nieznanej nam uniwersalnej zasady, która wykracza poza znane prawa fizyki i nadaje chaotycznemu światu własny porządek.
Jakie jest zaplecze metafizyczne poglądów tego rodzaju? Czy istnieje realnie „bytowa asocjacja", rodzaj prawidłowości łączący niezależne przyczynowo zdarzenia i procesy? Mamy dwie możliwości: być może coś takiego istnieje, ale z uwagi na ograniczenia poznawcze naszych umysłów, nie jest nam dane poznanie tego zjawiska lub z uwagi na ludzką skłonność do idealizacji, wiarę, że w każdym badanym przez nas zjawisku tkwi ukryta prawidłowość, doszukujemy się w świecie czegoś, czego naprawdę w nim nie ma.
- Krzysztof Rogucki
- "Akant" 2010, nr 12
Krzysztof Rogucki - Tajemnica metafizyczna czy fikcja
0
0