Gdy byłem jeszcze nastolatkiem duże wrażenie wywarł na mnie pewien wątek w powieści „Drogi wolności" Jeana Paula Sartre’a. Jeden z bohaterów Filip uchyla się od walki z Niemcami, po zgłoszeniu się do więzienia informuje, iż jest dezerterem i słyszy od rozmawiającego z nim oficera: „Dezerterem! Mój biedaczku, Hitler i Deladier podpisują jutro ugodę: nie będzie wojny, a ty nigdy nie byłeś dezerterem". Analizując ten przypadek, przeżyłem coś, czego początkowo nie potrafiłem zwerbalizować. Przecież, gdyby Filip pojawił się dzień wcześniej, spotkałaby go zasłużona kara, ale już dzień później jego występek okazuje się błahy i nie podlega penalizacji. To, co uderza w tej sytuacji, że jest ona z punktu widzenia etyki absurdalna. Filip przyjął odpowiedzialność za swe czyny, ale okoliczności zewnętrzne sprowadziły jego działanie do bezsensu. O ile pamiętam, tłumaczyłem sobie ten absurd różną naturą norm moralnych i prawnych. Rozumowałem jakoś tak: normy etyczne są niezmienne, a normy prawne zmienne i mają cel pragmatyczny, są skierowane ku przyszłości i dostosowane do aktualnej sytuacji społecznej. Lepiej, żeby dezerter w nowej sytuacji politycznej żył normalnie w społeczeństwie niż w imię rygoryzmu moralnego odbywał karę więzienia.
Po kilkunastu latach przeczytałem artykuły dwóch anglosaskich filozofów moralności, których przedmiotem było coś, co nazwali „moral luck" („traf moralny"), co według ich zgodnej oceny poddaje w wątpliwość nasze podstawowe pojęcia moralne1. Zatem problem, który kiedyś zaprzątał moją uwagę, powrócił. Nagel definiuje tak to zjawisko: „Gdy działanie w istotny sposób zależy od czynników, na które działający nie ma wpływu, a mimo to nie przestaje być dla nas pod tym względem obiektem osądu moralnego, możemy tę zależność określić mianem trafu w życiu moralnym"2. Innymi słowy, Nagel neguje autonomię podmiotu etycznego, to przypadek, a nie wybór decyduje, że ów podmiot postępuje moralnie lub niemoralnie, zaś jego działanie jest splotem wielu niezależnych czynników i okoliczności, nad którymi nie ma on kontroli, powodzenie jego działania zależy od czynników losowych i w związku z tym nie może on być za nie odpowiedzialny. Warto podkreślić, że zjawisko trafu moralnego jest czymś zasadniczo innym od kontrowersji wolna wola-determinizm: traf zachodzi w warunkach możliwości wyboru3. Rozpatrzmy kilka przykładów podanych przez niego. Ktoś ratuje jakąś osobę z pożaru tak niefortunnie, że ginie ona w płomieniach. Kierowca, który z powodu z powodu nadmiernego przekroczenia prędkości traci panowanie nad samochodem, zabija dwie dziewczynki czekające na przystanku na autobus. Jest różnica między uratowaniem kogoś z pożaru a przyczynieniem się do jego śmierci w wyniku ratowania go z pożaru, między przekroczeniem prędkości i wylądowaniem w rowie a zabiciem dwóch dziewczynek, które były nad drodze samochodu, nad którym kierowca stracił panowanie. Traf może przyjąć postać: (1) trafu konstytutywnego, gdy oddziałuje na człowieka w zależności od jego skłonności (zalet i wad charakteru), zdolności, temperamentu, co rzutuje na samoocenę lub na ocenę moralną dokonywaną przez innych; (2) trafu co do okoliczności, gdy jednostka napotyka rozmaite trudności i sytuacje, a jest osądzana za to, co faktycznie czyni lub nie czyni; (3) trafu określającego przyczyny działania – uzależnionym od okoliczności poprzedzających działanie człowieka; (4) trafem determinującym skutki działania. Wspólna cecha czterech odmian trafu to fakt, że dotyczą one oceny moralnej działań podmiotu wtedy, kiedy nie wszystko od niego zależało, nie nad wszystkimi procesami podmiot mógł przejąć kontrolę.
Opisywane zjawisko ukazuje, że często trudno przewidzieć, oszacować skalę rozkładu dobra i zła w przyszłości, a zmienne warunki działania nie tylko to utrudniają, ale wręcz uniemożliwiają oceny moralne. Roman Frister wspominał, że jako kilkunastoletni chłopak w Auschwitz został zgwałcony przez jednego z kapo. Oprawca zabrał mu czapkę, za jej brak regulamin przewidywał bezwzględnie karę śmierci. Zdesperowany Frister ukradł czapkę innemu współwięźniowi, nie patrzył w jego stronę, gdy na apelu dokonano jego egzekucji. Jego wybór polegał na tym, że zdecydował, że ktoś inny, a nie on zostanie pozbawiony życia. W filmie „Ucieczka z Sobiboru" schwytani uciekinierzy mogą „wybrać" ze współwięźniów po jednej osobie, na których wraz z nimi zostanie wykonana egzekucja przez rozstrzelanie. Tego typu przykłady można mnożyć: kamizelka kuloodporna sprawiła, że ktoś sądzony jest za usiłowanie zabójstwa, a nie za morderstwo; rewolucjoniści, nawołując innych do obalenia legalnego rządu, biorą na siebie odpowiedzialność za wszystkie skutki, jakie nastąpią w wyniku kontrakcji legalistów; więzień polityczny osadzony w jednej celi z recydywistami staje przed wyborem: biernie przypatrywać się ich znęcaniu się nad innym więźniem czy ruszyć mu z pomocą; strzał kłusownika chybia celu i nieintencjonalnie zabija przypadkową osobę.
Rozważania nad przypadkiem w moralności można zamknąć kilkoma ogólnymi wnioskami. Po pierwsze, los sprawia, że niektórzy ludzie zostają obarczeniu wyborem w pewnych sytuacjach ekstremalnych (np. w okresie Niemiec nazistowskich), jakie nie są udziałem innych, trudno zatem wyrokować, jak postąpilibyśmy na ich miejscu. Po drugie, widać wyraźnie szczególną rolę podmiotu moralnego w tym sensie, że jakkolwiek moralność z założenia ma charakter uniwersalistyczny, to inaczej przeżywamy i działamy, gdy dane zjawisko dotyka nas, a inaczej, gdy dotyczy kogoś innego. Po trzecie, przytoczone przykłady akcentują potęgę zła, jego wręcz materialną siłę, a rachityczność i dwuznaczność dobra. Po czwarte, w wielu przypadkach jako podmioty moralne działamy w stanie niewiedzy co do istotnych czynników ważnych przy ocenie określonego działania: kierowcę, który w wyniku poślizgu spowodował nieumyślną śmierć, nie rozgrzeszymy z winy, jeżeli się dowiemy, że nie naprawił szwankującego układu hamulcowego. Po piąte, przykłady te przedstawiają słabość i niekonsekwencję naszych standardowych rozumowań etycznych, np. zasady mniejszego zła. Działanie motorniczego, który wjeżdża w 10 osób, ratując przed wypadkiem tramwaj z 50 osobami, uznamy za słuszne spełniające kryteria mniejszego zła, ale motorniczego, który wjeżdża w 10-osobową grupę, aby uchronić przed wypadkiem tramwaj z 8 osobami, uznamy za niesłuszne. Podobnie nikt zdrowej osoby odwiedzającej krewnego w szpitalu nie uzna za dawcę organów, z którego można pobrać narządy, które uratują życie 3 pacjentom tego szpitala.
Zjawisko przypadku moralnego ukazuje, że nasze oceny moralne niekiedy są zawieszone w próżni, a osoby, ich działania i intencje niepokojąco zaczynają przypominać zdarzenia i procesy fizyczne.
- Krzysztof Rogucki
- "Akant" 2010, nr 9
Krzysztof Rogucki - Moralność a przypadek
0
0