Książka Tadeusza Wyrwy–Krzyżańskiego pt. „Wenflony i żywe rusztowania" zdobyła nagrodę Światowego Dnia Poezji ustanowionego przez UNESCO – w roku 2006–tym. Została wydana sumptem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz warszawskiego Wydawnictwa Książkowego IBiS w roku 2010–tym. Trzeba w tym miejscu nadmienić, że publikacja ta ukazała się w co najmniej obskurnej szacie (papier szary, którejś kategorii), co jest głównym i niezawinionym przez autora mankamentem – szkoda.
„…Można znieść z tysięcznym trudem, ale można – głód, nędzę, poniewierkę, upokorzenie, ból fizyczny – nie jest się jednak w stanie znieść galaretowatości własnego mózgu. Bo ona sama napawa nas obrzydzeniem."
Ten cytat z „Neuryty" Janusza Żernickiego jest mottem całej wypowiedzi poetyckiej zawartej przez Tadeusza Wyrwę–Krzyżańskiego w książce noszącej tytuł „Wenflony i żywe rusztowania". Przez tę poezję trzeba przejść słowem gęstego tropu myśli. Spotkać strzeliste akty realności kobiety i…niemocy ciała. Przebrnąć przez krzewiaste meandry psychiki poszukującej i gęsto darniowe łąki filozofii bytu. Stać się wreszcie kielnią, cegłą, gruzem i rusztowaniem pełnym; tajemniczej samoświadomości, rzeczywistości ciała, wnętrzem marzeń ukrytych w czeluściach pamięci – będących już tylko wspomnieniem kojarzonym w sytuacji biernej teraźniejszości. Oto przykłady:
…jestem na łóżku, i ono/ jest teraz mój fundament , Nie czuję, abym miał głowę,w niej: nie ściana, nie/ Nawet mur, ot – rozsypana kupa cegieł; gruz, Widzę ich, są jak: żywe/ rusztowania, wokół gruzów mojej: osoby, Wkłuwają mi wenflon, siostra/ sprawnie układa jego rusztowania; ale oplątują mnie/ te rusztowania, czyli pytania...
A więc budować ze słowa mieszkanie myśli i przechodzić mimo błahostek z pobocza tej drogi przez mękę teraźniejszości – bo albo albo – jak mawiał Ryszard Milczewski–Bruno. Zdradzisz lub będziesz zdradzony, ale istotą tych zdarzeń winna być chęć przedarcia się przez cierniste łąki „ aksamitnych" pułapek pełnych przeciwieństw – w zderzenie się z nimi – tu i teraz. Więc próbuje Tadeusz Wyrwa–Krzyżański pogrążyć się w zadumie nad poetykami: K.Gąsiorowskiego, St.Barańczaka, J.Żernickiego, L.Żulińskiego – stąd liczne cytaty tych autorów w książce.
Słowo jest w tej poezji ściśle związane z sytuacją terażniejszą autora. Z cierpieniem ciała dokonującym się w sposób bezwzględny i jednoznaczny, aczkolwiek wyrażany jest ten stan emocjonalny obrazowaniem realistycznym, ale kończącym się zazwyczaj myślnikiem (myślnikami) w celu pozostawienia – wzorem St.Przybyszewskiego – otwartej dla odbiorcy drogi dla dozy domyślności. A więc dookreślenie pamięci lub wobec tej pamięci bunt. Jak wyraził to Mieczysław Jastrun w „Szkicu do poetyki" („Poezja i rzeczywistość", Warszawa 1965, str.338) : „Poezja rodzi się z niepokoju, z nienasycenia, z braku odpowiedzi, z chęci porozumienia się z innymi istotami." Słowo Tadeusza Wyrwy–Krzyżańskiego prowadzi zatem w przeszłość, ale z akcentem refleksji lub pytania w terażniejszości, ze sugestywnym opisem tła sytuacji, ba ! – z odarciem Słowa ze złudzeń – prosto w przepisanie myśli w materię semantyczną, w znaczenie uległe pamięci z i do człowieka. Na przykład w wierszu „Kąpiel" mówi: Tak , to tutaj było: // dziwne – rozłożyła na posadzce prześcieradło i powiedziała: no to kładźmy się – ! – o – ! – …że tu jestem – – jesteśmy – poprawiła szybko i jęła mnie wyswobadzać z odzienia. Puściła wodę, położyła się za mną i rozpoczęła intymne mycie mego ciała. Ach, to było nawet przyjemne – . – Tak, tak, tak – – – charczało we mnie.
Cała książka Tadeusza Wyrwy–Krzyżańskiego „Wenflony i żywe rusztowania" zmierza swym wyrazem do sensu przeżycia w szpitalu przemienienia Tadeuszowych serca, mózgu, tętnic – w klęskę ciała – ale przecież nie Ducha. Rozdzielmy się – mówi bohater – mocny człowieku; twardy jak skała, z mięśniami pełnymi wigoru, z sercem jak dzwon, – rozdzielmy się z uśmiechem pełnym na twarzy, z drwiną igrającą pośród ust, z iskrą hardą błąkającą się po oczach butnych. Rozdzielmy się z treścią hasła na wczoraj. Potrwajmy chwilę w pokorze – krzyczy teraźniejszość: Coś mnie nim pomyślało – jak / rusztowanie o domu; Dlaczego odrzuciłem ją – czyli żywą pokusę rusztowania; bo walą mi się/ na głowę różne kobiety, ich żywe i martwe rusztowania.
To, co przeszłe jest przeszłe. To, co teraz jest teraz. To, co będzie – to…wielka miłość – może, wielka piękność – być może. Wielka choroba jest i trwa w tobie, jak żółci całun gorzki, ponad siły w tej niemocy ciała – jest i trwa w każdym ruchu ręki, w każdym ruchu nogi, w każdym geście twarzy, ale przecież Duch ponad poziomy wyrasta w Poesis zadumie i szuka słów „matki" stworzycielki i pocieszycielki – tej „matki", która zrodziła pamięć zasadniczą, tę pamięć z podstaw myślenia – pamięć Logosu. I oto Tadeusz Wyrwa–Krzyżański w taką pamięć zdąża jak w dym lub opar słowa jakiś. Oto w tej pamięci: „cegiełki wzruszenia; Wszystkie kobiety, czyli rusztowania – myśląc, cegła lub kielnia, czyli: marzy mi się: bycie!; Na nikły błysk/ ich kielni, na ich żywe i żyjące rusztowania." , „. . .i te żywe rusztowania, że one/ mają tak konkretną wyobraźnię i słabą pamięć. Iść trzeba w sens istnienia, choć z cierpieniem na twarzy, a może z cierpieniem przede wszystkim (?) – iść w sens mądrości Tego, Który Jest. Przejść słowem przez obszary bólu, z mózgiem pełnym powinności ciała – bo takie jest nasze rusztowanie „materii" DNA. Lecz Duch tkwi ponad tym, co z ciała. „Naprawdę nie o seks mi chodzi" – to wiersz ostatni książki:
„Nie musimy się spieszyć: nie o seks mi
Chodzi. Wiem to dla ciebie może odmiana:
szwedzkiej
gimnastyki; ty, tyle razy bita
przez życie zapomniałaś, że to sztuka
kochania i czułości. To od nich drżą mi
ręce i broda, którym niezbędne są twoje
źrenice i oddech wstrzymany, i łzy – – –
Wiem, ty nie wiesz co to jest ekstatyczne
zamilknięcie lub wycie – ! – tchu ci potrzeba,
chcę cię natchnąć do żywych rusztowań
i pieszczot – – –
choć nie wiem czy fundament domu
mi stoi – – –„
Lecz Duch Słowa… jak cień przemyka… A jednak rusztowanie DNA silniejsze jest i każe się rozmnażać… Ale, czy za każdą cenę? Duch Tadeuszowego Słowa cierpi, ale również potrafi być pięknie czuły – – to jest przecież miłość!
Tadeusz Wyrwa – Krzymański: Wenflony i żywe rusztowania, Wydawnictwo Książkowe IBiS Warszawa 2010, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego Warszawa 2010