* * *
trafiamy na siebie
ochoczo prawiąc komunały
staczamy bitwy zielono czerwone
grając o wszystko
niczym krwi posagi
zwiastujące życie
a przecież lepiej jest siąść
w kacie i zagrać piękno
na jedynym prawdziwym
instrumencie
- na słowie
* * *
nie raz i nie tyle razy
ważny jest dzień dzisiejszy
nie wczorajszy i nie jutrzejszy
lecz ten z aura teraźniejszości
przebłyskujący geniuszem
stworzenia
dzieła
albo zwyczajnego ciała
uwikłanego w zatarg nieustający
z duchem milczącym
i niewidzialnym lecz
ostrzegającym pełnym głosem
stworzenia
wspartego teoria
byle bytu
o filar zgubnej filozofii materii
- nie raz i nie dwa
doświadczysz upodleń ze strony
gigantów ślepej i doświadczalnej
głupoty -
* * *
- czuje ciebie życie
jak drążysz tunelem witalności
moje zamknięte ciało
gdy głowę odwracam
od reki spoczywającej na sercu
a odruch gestu przepływa
jak spóźniony wędrowiec
przez opuszki palców pragnieniami
- czuje ciebie śmierci
jak opadasz czule pod powieki
czarne glosy oszraniasz nuta błędna
łaknieniem odnalezienia początku
podroży do światłości wiernej
- czuje ciebie życie
w każdym spojrzeniu
śmierci
* * *
mówisz - serce
anioła rytm dźwięku i słowa
drżąco się otwiera falami systemu
rozwarstwionym firmamentem
powietrza
- aniołowie się buntują
przed obliczem pana
przed obliczem niewiadomego
pochodzenia teraźniejszości posagu
kajającego się w roztrząsaniu stanu
napięcia postaci kłamstwa
mówiącego
- serce anioła splamione
wciąż w rozterce miedzy
nędznym makijażem zdania
a zdaniem pełnym dźwięków
światłości rozsadzającej czas
ciała naglący -
* * *
jestem nie rozpoznanym zdaniem
przechodniem pośród labiryntów westchnień
a pokarm ciała sen zwodniczy
a świecidełek dźwięk trzask nieznośny
- jestem jak rozchodnik chodnik w żółciach
wewnętrznie i zewnętrznie
przyczajony w zaułku myśli sprawiedliwej
a opodal pełni zacietrzewienia cietrzewie
trzewiami błądzą w erotycznym toku
tokiem chwilowego istnienia z lira
rozpostarta w hucznej liryce zmysłu
butnie prężąc torsy u wezgłowia
życiodajnego (?) śpiewu wiewu zwierzęcej
zawziętości
- jestem strwożonym słuchaczem
niepoprawnych cieni wędrownych
świadków szukających nadziei
* * *
trzeba wyruszyć w drogę
ze wspomnień wydobyć się sprawnie
i poszukać
- czego na miły Bóg - czego
rozmyślnie rozmazywanego barwa
teraźniejszości - spraw nie cierpiących
zwłoki rozsadzających strukturę
myśli drogocenna kolie układów
świata składnie ładnie zespolonych
według planów splantowanych
wymiarów sztucznej wymowy
protezy czasu odbywającego
swój tragiczny finał
- czego
rozmyślnie rozpatrywanego
na posiedzeniu sadu nad człowieczeństwem
twoim
moim
na styku wszechświata i myśli
trwałych granic jak orzech
nie-do-ugryzienia
ze zrozumieniem i pobłażaniem
oczekujących spełnienia się - na próżno