Ryszard Danecki – poeta i prozaik, krytyk literacki i teatralny, chórzysta i dyrygent, – wszystko w jednym człowieku zbudowane jak gmach intelektu jakiś trwający w czasie i przestrzeni miasta obdarzonego mianem Merkurego. Poznań jest tym środowiskiem, które stało się siedzibą, domem ale również (od czasu do czasu) udręką dla potomka rodu z herbem Leliwa. Ileż miejsc związanych z niedawno zmarłym Ryszardem Daneckim – dzisiaj mijają ludzie beznamiętni, goniący za czymś lub przeciwko czemuś. A obok duch Ryszarda pełen troski o przyszłość sztuki, kultury. Był pierwszym recenzentem moich wierszy – w połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Ale przecież nie tylko moich ale całej plejady młodych poetów zakochanych we wdziękach Errato. Przebywał zazwyczaj w restauracji „Smakosz" przy ulicy 27 grudnia, naprzeciw Teatru Polskiego. Mój znakomity kuzyn, aktor, Andrzej Adamczewski grał wówczas Konrada we „Wyzwoleniu" Wyspiańskiego, w reżyserii Marka Okopińskiego i to on właśnie dał Ryszardowi wiersze do przeczytania. Ocena była ot taka – . . .niech pisze dalej. Później często widywaliśmy się w „starej" „OdNowie" przy ulicy Wielkiej, a następnie przy okazji różnych spotkań autorskich, wernisaży i koncertów. Ryszard , którego było w Poznaniu pełno – był charakterystyczną postacią miasta – zawsze czujnie wypatrywał zjawisk kulturalnych, a następnie z właściwym sobie znawstwem recenzował w „Ekspresie Poznańskim". Potrafił w krótkiej recenzji zmieścić najważniejsze uwagi dotyczące czy to koncertu we Filharmonii, czy też wystawionej właśnie sztuki lub opery w jednym z poznańskich teatrów. A recenzował jeszcze wystawy odbywające się w poznańskim BWA, gdzie pracowała Jego żona Bronisława. Od końca lat siedemdziesiątych XX wieku organizowałem „Salony Poetyckie u Marka". Ryszard Danecki – ze względu na tradycję Kawiarni Poetyckiej Grupy Poetyckiej „Wierzbak", do której należał – był bardzo zainteresowany tymi wydarzeniami artystycznymi skupiającymi wokół siebie przedstawicieli różnych profesji sztuki. Bo miały w herbie Poesis tak bardzo potrzebną przeciętnemu człowiekowi, a tak zaniedbywaną tak wczoraj jak i dzisiaj. Pamiętam bardzo udany „Salon . . ." Ryszarda z końca lat osiemdziesiątych, kiedy w moim mieszkaniu przy ul. Wybickiego w Poznaniu, długo w noc prowadziliśmy dyskurs o sztuce i wokół sztuki, o naszym mieście i wokół historii naszego miasta. Był Ryszard chodzącą encyklopedią wiedzy o wszystkim, co poznańskie. Do wierszy Ryszarda Daneckiego muzykę elektroniczną napisał Robert Łuczak – znany muzyk i kompozytor muzyki teatralnej i filmowej ( obecnie współpracuje z teatrami we Warszawie i Krakowie). Wydał w tym roku swoja następną płytę noszącą tytuł „Królestwo Wichrowych Wzgórz", którą przekazałem Ryszardowi w listopadzie. Odnalazł na niej przepiękny motyw napisany do jego wiersza z Afrodytą w tle. Rozmawialiśmy o tym niedawno. I o jego poemacie „Tempus" opublikowanym, jako pierwodruk w serii wydawniczej „Salonów Poetyckich". Pisał w nim, w części pt. „Godzina Zero":
„. . . Więc narodzinom i śmierci zaprzeczcie, którzyście trwanie nasze sprowadzili do błysku chwili i świateł stulecia :
wszyscy – wszystkiemu rówieśnicy przecież,
gdy się znów formy drzew i ciał rozpadną
na kołowania szklanych gwiazdozbiorów . . ."
Poznań kulturalny został pozbawiony jakiejś ważnej części, z duszą otwartą dla ludzi, ze słowem spisanym dla ludzi, z muzyką i sztukami pięknymi przez Ryszarda opisanymi dla ludzi. Pozostało słowo wydrukowane, a więc utrwalone – w Jego dziełach. Niech ONO stanie się teraz świadectwem Ryszardowego Logosu . . .