Zamilkły już sowy i słowiki jakby Bóg
Się szykował do walki z hufcami szatana
Odchodzi człowiek w niebyt z pustymi
rękami po życiu które było pokutą za
akt urodzenia Tak długo czekał na
list od Boga O zmierzchu żywił się
tępą rozpaczą O północy wyprawiał
ucztę dla swoich Aniołów Stróży
i z trwogą czeka na okrucieństwo
świtu W końcu spada na niego
gilotyna śmierci i nie ma
odwołania od tego wyroku
Już słychać kroki twego losu kata
i to jest już koniec jałowego lata