Czyta się te wiersze z drżeniem serca, z łomotem omalże!
Jest to namacalny dowód na to, że mamy do czynienia z wydarzeniem literackim.
Przemysław Dakowicz stworzył niezwykły tom wierszy i zatytułował go anty-poetycko: „ Teoria wiersza polskiego". Maciej Urbanowski bardzo trafnie i lapidarnie scharakteryzował tę książkę, mówiąc, że jest to poetycki traktat o naszej najnowszej historii i zarazem medytacja o narodowych obowiązkach poezji. A raczej o ich związku, o związku krwi i atramentu, ciała i litery jako szczególnego etosu polskiej literatury. Stąd zapewne wydawca na okładce „Teorii wiersza polskiego" zamieścił fragment fotografii ze zbiorów Muzeum Katyńskiego w Warszawie, przedstawiającej członków Komisji Technicznej PCK pracujących w lesie katyńskim w kwietniu 1943 roku.
Wiersze Przemysława Dakowicza to zbuntowana liryka, wymykająca się skutecznie od norm wersyfikacyjnych na rzecz niebanalnej treści. Autor wciąga czytelnika do gwałtownej rozmowy o naszej przeszłości i teraźniejszości. Prowokuje, burzy przybiurkowy spokój, gdy pyta i zarazem ironicznie odpowiada na nasz domniemany status Bożych pomazańców:
Na placu nas nie rozpoznają,
jesteśmy dwoje Nigrów z Czarnego Lądu, dwoje
błotnych gladiatorów, jesteśmy Popaprańcy Boży,
w drodze do Domu, którego Nie Ma.
/"Jeszcze nowsze Ateny"/
Najbardziej wstrząsający w tomie pana Dakowicza jest poemat dygresyjny „Szesnastu", coś na kształt współczesnej repliki „Pana Tadeusza". Jeszcze bardziej wymowna jest „Zagłada dachów", bo twórca jest wrogiem wierszyków-pejzażyków, zachwytów o wiosenkach i jesieniach, ołtarzyków dla egzystencjalnych uczuć… Chcąc prawdy o nas, a przede wszystkim o naszych wschodnich, trudnych sąsiadach. Przecież w historycznym koszmarze dziejów nie jesteśmy przecież Bożymi popaprańcami.
Przemysław Dakowicz „Teoria wiersza polskiego" – Biblioteka „Toposu", Sopot 2013, ss. 48.