cały dzień zawracała wicher – machała ramionami jak skrzydłami
wiatraka, by dmuchał w żagiel tego, który powinien wrócić – teraz śpi
z rozsypanych włosów złotym ogrodem, z pestką dłoni
złożonych jak u dziecka – przy wargach, i śni błękit
maźnięty gęstą glazurą chmur, i śni wiatr
hulający nad ogrodem i domem; piórka, liście w powietrzu...
wicher trąca obłoki, a one przymierzają kształty panien
i smoków, zbiegłych z kart bestiariuszy przeraźliwych demonów –
chwieją się ponad dachem półrealne, ruchome... więc
podrywa się z krzykiem, biegnie, biegnie na wydmy,
gdzie w muzyka gra w muszlach – w białych konchach okaryn,
żeby zawracać wiatr – macha ramion skrzydłami.
nad jej głową–granaty
z siną glazurą chmur, gwiazda – oko podniebne, smoki dymne, ruchome...