Byłem kilka długich dni temu
ach
jakże długich
u swojego przyjaciela
też poety jak ja
olka jurewicza
w gdańsku-wrzeszczu
w pięknej(choć pokrytej już licznymi zmarszczkami)
kamienicy
a zatem odwiedziłem mądrego olka
który sam w sobie
jest wieczną balladą o miłości
balladą chyba w sam raz
na koniec świata
byłem u niego krótko
och
jak krótko
ledwie na dwa papierosy papierosy
które wraz z upływem lat
smakują mi coraz bardziej
kupiłem od ola za grosze
chyba z pięćdziesiąt starych
płyt winylowych
prince mozart the beatles
wysocki galicz biczewskaja
okudżawa mendelsohn Jackson
paganini rachmaninow lutosławski
i Bóg wie kto jeszcze
w sumie uzbierało się kilkudziesięciu geniuszy
no i no i no i
ta śliczna na okładce i w
dawnej czerstwej rzeczywistości
gołda tencer
zwróciłem na jej płytę szczególną uwagę
wracałem na wzgórze morenowe taksówką podekscytowany
nie ukrywam
w swoim m-5
usiadłem na pamiętającą mój
młodzieńczy alkoholizm
skórzaną sofę
nalałem do kieliszka 50- gram miodówki
i wychyliłem duszkiem a chwilę potem
sięgnąłem nie spiesząc się po płytę
bułata okudżawy
nastawiłem gramofon no i
no i no
i
zaczęło się
„paka ziemla jeszczo wiertsitsa
paka ziemla paka..."
„nie ma jak u mamy
ciepły piec cichy kąt
nie ma jak u mamy
kto nie wierzy robi błąd"
cudny ten bułat
o niebiosa
lepszy od wysockiego
tak tak
nie
być może
kiedy skończył się boski bułat
moja ręka - czyżby prowadzona
przez zmęczonego trolla
tak
tak przez chwilę pomyślałem nie inaczej
wybaczcie
a zatem moja ręka wzięła płytę
ślicznej jak marzenie o pierwszej miłości
gołdy tencer „miasteczko bełz"
no i zaczął się śpiew
śpiew który przemierzał w jednej nucie
siedem bram jerozolimy
melodia przeszyła całe moje serce
ciemne piwo „gniewosz" z małego browaru
na środkowym pomorzu
zrobiło swoje
nie byłem gniewny
o nie
nie
usłyszałem w ułamku sekundy głosy
„nastaw głośniej"
„chcę cię słyszeć po wieczność Boże"
,,jest super jest super"
„cuda - wianki"
„Jezus Maria"
i nagle
coś zazgrzytało w kolumnach
pauza
podniosło się ramię z igłą
samolubnie bez żadnej mojej ingerencji
i jak świśnięcie bata
wróciły przykre wspomnienia z wiosny 1989 roku
z małego miasteczka bydgoszczy
siedziałem drżący na krześle przy antycznym biurku
w mieszkaniu - klatce poety i okulisty
w jednej osobie - grzegorza m.
z twarzy grzegorza m. nie schodził
grymas pogardy pomieszany z
drwiącym uśmieszkiem
obok na tapczanie pamiętającym
dających dupy nastolatków
siedział socjalistyczny redaktorek
z „ilustrowanego kuriera polskiego"
który to
o ironio dziejów
kilka miesięcy później
został naczelnym solidarnościowego
„tygodnika obywatelskiego"
no czyste jaja panie i panowie
czyste jaja tarzysze i tarzyszki
nieprawdaż
no i zaczęło się
byłem kąsany po całym ciele i całej duszy
przez wygłodniałe szczury zdań - poniżenia
przez wygłodniałe szczury zdań – ośmieszenia
przez wygłodniałe szczury zdań – destrukcji
przez wygłodniałe szczury zdań – obmowy
no i w tle ten głos gołdy tencer z analogowej płyty
w okamgnieniu pękł mój mózg
serce zaczęło bić tak
jakby chciało mnie zabić
zerwałem się na równe nogi
i wybiegłem z klatki mieszkania grzegorza m.
(primum non nocere doktorku}
prawda
a zatem wybiegłem w ciemną maź nocy
deptał mi po piętach szyderczy śmiech adwokatów diabła
dość szybko złapałem taksówkę i dotarłem
na ulicę bartosza głowackiego 47
do swojego m-3
gdzie w dużym pokoju
na stoliku nocnym świeciła słabym światłem
zrobiona ze specjalnego tworzywa sztucznego
czaszka
z naklejką na potylicy „solidarność"
spojrzałem na tę czaszkę i
rzuciłem się drżący na wyro
w lęku
w niepokoju
w niemocy
nieswój
nie swój
jako ja i nie-ja
a niech tam
mniejsza o to
dosyć
do diabła z tym wszystkim
no i
teraz po 22 latach znów zabrzmiał głos gołdy tencer
tym razem w kolumnach nic nie zazgrzytało
igła gramofonu zataczała coraz mniejsze kręgi
„majn idisze marne"
„majn sztejtełe bełz"
przede wszystkim te dwie żydowskie pieśni
wprowadziły do mojego wnętrza
spokój
święty chasydzki spokój
z kolumn zaczęły kapać na moje serce
krople-nuty lepkiej melancholii
mój mózg rozświetlił płomień z siedmiu świec
a zatem ponownie
po 22 latach
usłyszałem tym razem anielski
a nie diabelski głos gołdy tencer
głos który mnie nie gonił
głos który mnie nie poniżał
głos który mnie nie kąsał
głos który głaskał mojego baranka
no cóż moi drodzy
na dwoje babka wróżyła
co dwie gołdy to nie jedna
każda gołda ma dwa końce
pomódlcie się za mnie
moi mili czytelnicy tego przydługiego i chyba nieudolnego poematu
pomódlcie się amen
nie nie
nie amen
na koniec chciałbym powiedzieć
za pewnym geniuszem
że „mam w
dupie
małe miasteczka"