we śnie przyszedł do mnie ojciec. stanął przy łóżku i długo
wpatrywał się w moją twarz jakby sprawdzał czy sen mam
spokojny i oddech. wyciągnąłem do niego ręce ale on odszedł
po raz kolejny. znów nie zdążyłem powiedzieć mu
jak bardzo go kocham. chciałem biec za nim ale rzeka zagrodziła
mi drogę. jeszcze nie było mostu po którym mógłbym przejść
na drugą stronę.
we śnie przychodzą do mnie zmarli. a może to ja czujnie jak pies
omijam śmierć i pojawiam się w ich nowym życiu. to takie
banalne przejść przez rzekę nie umoczywszy nóg . wydaje mi się
że to sen jest kładką po której przejdę na drugą stronę rzeki. dlatego
na wszelki wypadek nocą żegnam się znakiem krzyża z bliskimi.