W każdej epoce daje początek inna sztuka dominująca, a zastanawiać by się należało która, jeśli punkt odniesienia nie jest pewny ani kryterium porównawcze nie ma wiarygodności. Dzisiaj by można się zastanowić, czy pierwszeństwo wśród sztuk przysługuje muzyce, teatrowi, a czyżby całkiem nowej sztuce zwanej telefonem komórkowym, który ma nawet wmontowany Internet? Pisałem o typizacji historycznej w „Nowym Medyku”, opowiadając się za przewagą muzyki na tle epoki w ostatnich dekadach.
Ale czy mój wyróżnik znajduje uzasadnienie, mało tego: czy jest funkcjonalny, a tym bardziej, czy nie należy bardziej do magii niż nauki?
Z powyższego pretekstu do rozważań wynika przeświadczenie, że literatura jest jedną z wielu sztuk, wcale nie najważniejszą. Popularnością biła ją rzeźba, malarstwo, fotografia artystyczna, bił ją cyrk. Lecz z tej racji, że zalicza się do semantycznych, dostarczających znaczenia, okazała się niezastąpionym nośnikiem myśli, idei i wiedzy. Przerzucała ponad wiekami informację, a zarazem ukazywała sposób modelownia i nadawania jej piękna. Dotarły do nas sprzed ogrom lat czytelne znaki kodyfikacyjne i estetyczne. Literatura jest bodaj najbogatszym tworzywem wypowiedzi, bo ma też coś ze sztuk asemantycznych. Owe właściwości asemantyczne z uwagą śledził Roman Ingarden, wykazując istnienie miejsc niedookreślonych.
Literatura jak każda sztuka, czy nawet każde zdarzenie, rozwija się w czasie. Gdyby przeciągnąć linię ewolucji, postępowania naprzód tych dziedzin, należałoby mówić o przekroju diachronicznym. Wiadomo z niego, jak i dokąd zmierzamy. Przekrój poprzeczny, przypominający rozkrojoną cytrynę, to diachronia. Literatura nie stoi w miejscu, nie posiada ciągle tej samej synchronii, biegnie wciąż, rozwija się. Ale równocześnie stanowi nieprzypadkowy zbiór tworów, stale występuje w coraz to innym kształcie w procesie.
W stanie dającego się uchwycić rozwoju literatury, podobnie jak w typologii przyrodniczej, stworzono pewne, człony, które dzielą i rozdrabniają na mniejsze cały ciąg historyczny, diachroniczno-synchroniczny. Największą jest epoka, która jak w wypadku średniowiecza ogarnia wiele wieków. Podział na epoki wprowadzili bracia Schleglowie z Niemiec w wieku Oświecenia, za nimi poszedł Kazimierz Brodziński, Julian Krzyżanowski, Bohdan Suchodolski.
Szczególne właściwości dla delimitacji poszczególnych epok odgrywa prąd. Występują dwa jego rodzaje: klasyczny i romantyczny. Jeśli wiadomo, że całą historię literatury da się podzielić na pojedyncze epoki, dodać trzeba, że prądy obejmują w literaturze europejskiej (i amerykańskiej) na przemian pierwiastki klasyczne i romantyczne. Mamy więc następujące epoki w sztuce (i literaturze): Klasycyzm, Średniowiecze, Odrodzenie, Barok, Oświecenie, Romantyzm, Pozytywizm, Młoda Polska. Do epoki Młodej Polski Julian Krzyżanowski doprowadził podział, a swoją propozycję nacechował prądami: K lasycznym, Średniowiecze-Romantyzm, Odrodzenie-Klasycyzm.
Idąc śladem tego działania można posunąć się dalej i wyszczególnić nowsze epoki literackie, których miano i rozgraniczenia czasowe biorę na własną odpowiedzialność. Po Młodej Polsce nastąpiło klasyczne XX-lecie międzywojenne, romantyczna Wielka Wojna, klasyczny Realizm, romantyczny Przełom (albo inaczej New Age). XX-lecie międzywojenne obejmuje lata 1918-1939, Wielka Wojna 1939-1945, Realizm 1946-1989, Przełom od 1989 roku do dzisiaj, z niewiadomą jego zakończenia.
O wyodrębnieniu się nowej epoki decyduje układ tendencji klasycznej i romantycznej, ich wzajemna relacja, przewaga, stosowanie bądź opanowanie jednej przez drugą. U źródeł tendencji klasycznej leży klasycyzm grecki i rzymski, trwający do 476 r. n.e. Klasyczne pierwiastki najlepiej wydobywa kultura helleńska, która najbardziej dbała o harmonię, proporcję i jedność. Tendencja klasyczna w przebiegu rozwoju literatury zaczęła u nas z czasem walczyć z romantyczną, może już od dawna, co najmniej od czasu wyklucia się państwowości polskiej (pierwsze kroniki). Zatem polska literatura zaczęła rozwijać się od razu od epoki z przeważającą tendencją romantyczną. To może zadecydowało o jej charakterze.
Na ogół – stwierdza Maria Janion we wstępie do książki Ryszarda Przybylskiego pt. „To jest klasycyzm – u poetów i powieściopisarzy” – dychotomiczne cięcie na klasycyzm i romantyzm skłonni jesteśmy dokonywać przede wszystkim na nowożytnej kulturze europejskiej. Ta kultura ma wpisany punkt centralny, jakim jest Wielka Rewolucja Francuska, która poprzedzona przez reformację zdruzgotała uniwersalizm starej Europy. Rewolucja 1789 roku podzieliła kontynent na narody i klasy, w nowożytnym rozumieniu tych pojęć. Dawna wspólnota runęła, załamał się krąg estetyczny odbiorców i padły kryteria pojmowania piękna i wartości.
Według Marii Janion, znawczyni romantyzmu, ale i znakomitej opiniodawczyni epoki klasycyzmu, nowożytność zaczęła się od rozpadu. Badacze różnie określają proces upadku przedrewolucyjnej jedności. Mówią oni o „destrukcji harmonii”, o „śmierci tragedii”, Przybylski używa określenia „demuzykalizacja świata”. Romantyzm – wywodzi dalej uczona – wyrósłszy z nowożytnego podziału na narody i klasy, rozbił właściwy klasycyzmowi ideał harmonii kultury. Dokonał tego nie tylko przez sięgnięcie do jakości estetycznych, zwanych ostrymi, dysharmonijnymi (jak brzydota, groza czy koszmar senny), ale również przez wprowadzenie do ”literatury wysokiej” zjawisk „literatury niskiej” czy „kontrliteratury”. Pod tym pojęciem należy rozumieć, co kryje się w sformułowaniu Bernarda Mouralisa, autora książki „Les Contre-littératures” na określenie rozbicia arbitralności gatunku, jakim jest literatura.
M. Janion, zastanawiając się nad opozycją osobliwości romantyzmu i klasycyzmu, wydobywa niektóre pierwiastki obu prądów, a właściwie współtworzonych przez nie epok. Jej zdaniem, klasycyzm odznaczający się – jak wiadomo – bardzo wykształconą świadomością literackości literatury, przy reszcie pozostającej poza jej kategorycznie zakreślonymi granicami, zachwiał się w swych posadach. Romantyzm bowiem, posługując się hasłami rewelatorskimi, wprowadził do wysokiej kultury europejskiej zarówno „wyobrażenia gminne”, przejęte z kultury ludowej, jak też gatunki niskie, jak melodramat, powieść grozy czy utwór kryminalny. Oparł się o nowe autorytety literackie, definiujące wyraziście estetykę wzorową, ale wcielał równocześnie w obieg życia obok reinterpretacji mitów antycznych nowe mity, drugorzędnej jakości. Oczywiście – powiada autorka – klasycyzm bronił swych pozycji.
- Prąd oświeceniowy przegrał w Polsce porozbiorowej i musiał przegrać – wywodzi autorka. Rolę państwa duchowego w odróżnieniu od państwa rzeczywistego mógł jedynie pełnić prąd romantyczny. Klasycyzm po swym wcieleniu pozytywistycznym mógł dopiero odrodzić się epizodycznie na początku XX wieku, gdy zaczął do nas docierać parnasizm francuski. Krótki okres klasyczny, o którym pisze na końcu książki „To jest klasycyzm” Ryszard Przybylski, uległ upadkowi wskutek wydarzeń I wojny światowej, a został przedłużony w poetyce lat międzywojennych. Maria Janion tak formułuje bardzo cenną myśl o tym postępującym porządku literatury: „Okazało się, że to niepodległość daje prawdziwą szansę klasycyzmowi, czego dowodem jest na przykład wspaniały okres klasycystyczny w międzywojennej poezji Jarosława Iwaszkiewicza czy też „wczesny klasycyzm” Czesława Miłosza. Następne odrodzenie klasycyzmu dokonało się w Trzeciej Rzeczypospolitej, w Polsce Ludowej”. Te uwagi i wynikające z nich wnioski są punktem zwrotnym dla rozpisania mapy przeobrażeń w literaturze na przełomie wieków, a szczególnie cenną wskazówką do snucia rozważań o pisarstwie ostatnich lat. Można w tym miejscu tylko dodać, że klasycyzm da się rozciągnąć na całą epokę Polski Ludowej.
Aliści pomiędzy klasycyzmem w jednej epoce a epoce drugiej zachodzą często daleko idące różnice. O nich tak znów wypowiada się Janion: „Ale jaki klasycyzm się odrodził - u Iwaszkiewicza, u Miłosza, u poetów powojennych, którym poświęca swą książkę Przybylski? Przede wszystkim chyba należałoby nazwać ten klasycyzm tragicznym, obdarzonym „świadomością nieszczęśliwą”. Tragizm, czyli świadomość rozdarcia, antynomii, kolizji r ó w n o u p r a w n i o n y c h racji, stanowi - w moim przekonaniu - cechę konstytuującą klasycyzm nowożytny”. Tak rozumie – za głosami innych krytyków i naukowców klasycyzmu Maria Janion. Powiada – a będzie to ostatni cytat ze wstępu do książki „To jest klasycyzm” – że: „To wybór k u l t u r y przeciw wszystkiemu, co częstokroć bywa kulturze przeciwstawiane, jak na przykład natura czy spontaniczne, bezpośrednie przeżycie”.