Znak, szept wiatru uwięzionego
na antypodach ludzkiego grzechu.
Przemówiłaś występkiem myśli,
zapisanej natarczywym słowem,
które po chwili wahania,
osiadło i znieruchomiało, żałując
że powstało i się zmaterializowało
na twej czystej stronie księgi życia.
Czułość zalękniona i wystraszona
śmiałością słowa, odeszła zarumieniona,
nie wypowiadając słowa.
Wstydząc się bólem zadanym bliźniemu,
przemknęła pod arkadami myśli,
przybierając wyraz swego zaprzeczenia.
Zaorana niepamięcią tak,
aby jeno kamień polny świadczył,
że była kiedyś tym,
czym była na początku stworzenia.
Umierała wraz z człowiekiem,
gdy ten sięgając gwiazd,
szukając eliksiru młodości
i nieśmiertelności za życia,
zapomniał, że bez czułości
nie odczytasz tajemnicy
drugiego człowieka.
Nie zrozumiesz zagadki istnienia,
dokonując dekontekstualizującego
zawłaszczenia czułości.
Oddając ją w arendę na przeczekanie,
do nadejścia czasów prawego
człowieka,
poddano ją rekontekstualizacji
przywrócenia, gdzie czułość
wyparowała, zamieniając się
w ersatz i abstrakt swej przeciwności.