Nie wiem czy zdołam wrócić
gdy okna pamięci pozamykane
a we śnie zeszły się moje sady
przechadzały po bezdomnej ziemi
z cieniami obumarłych jabłoni
zapachami strąconymi z kwiatów
pokrytych bladą szarością
jakby mgła do nich przyrosła
Oczu i uszu nie zmieniłem
nie z mojej woli słyszę inaczej
jak dzwonią krople deszczu
nie widzę twarzy umorusanej
obłokiem z cukrowej waty
Siebie nie rozpoznaję
ale wiary że umarłe sady
jednak gdzieś istnieją
za horyzontem świata
nie straciłem