pokazali w telewizji mojego przyjaciela
a raczej to co zostawiła doczesnym choroba
strzęp mięsa na haku krzesła
owinięty kocem wyostrzonych twarzy
redaktorzy i redaktorki współczują wręcz zawodowo
opowiadał o cierpieniu
którego nie ma w co wierzył
przekonywał że śmierć to tylko
krok przez niedomknięte drzwi
para kroków stukających jak łzy po podłodze
potem wyszedł i zgaszono światła w studiu
żył jeszcze kilka niepotrzebnych dni
rozkoszował się godzinami
jak zupą jedzoną po długim głodzie
łyżką dzwoniły telefony pytano czy zdrowieje
umarł o nieistotnej godzinie
która umknęła kronikarzom
niedomknięte drzwi ktoś litościwie zatrzasnął
skrzypi jeszcze podłoga