Najbogatszą zdobycz wojenną otrzymała Livrustkammaren z Warszawy zajętej w r. 1655 przez Karola X Gustawa; ona to stanowi obecnie podstawę zbiorów poloniców. Właśnie owe łupy wojenne przyczyniły się do nadania Livrustkammaren jej charakteru zbiorów historycznych, stanowiącego zarazem ochronę przed rozproszeniem, ochronę, która stała się również udziałem pamiątek polskich. Pamiątki te nie są jednak wyłącznie pochodzenia wojennego; dostały się one tutaj różnymi drogami i odzwierciedlają także pokojowe stosunki z Polską.
Warto wspomnieć jeszcze osiem innego rodzaju poloników szwedzkich. Dwa pierwsze to majątek Kulla w Smolandii (Smaland) i rezydencja magnacka Rewalsta w Uplandii. Za właściciela dóbr Kulla barona Karola Gustawa Armfelta wyszła za mąż Maria Hajdukiewiczówna, córka ziemianina z Wileńszczyzny i uczestnika Powstania Styczniowego 1863-64, który w 1866 roku przybył do Szwecji i zamieszkał tu na stałe. Ich syn Alf de Pomian był w okresie międzywojennym konsulem RP w Sztokholmie i wówczas, a także i po II wojnie światowej należał do czołowych działaczy polskich w Szwecji. Z kolei rezydencja magnacka Rewelsta hrabiów Engestrom jest o tyle związana z Polską i Polakami, że przedstawiciel tego rodu Wawrzyniec von Engestrom (1751–1826) był posłem szwedzkim w Warszawie pod koniec XVIII w. i w okresie Sejmu Czteroletniego odegrał ważną rolę polityczną. Swoje życie związał także z Polską. Ożenił się z Polką Rozalią Chłapowską i w 1791 roku otrzymał indygenat polski. Był w szwedzkiej służbie do 1824 roku, będąc nawet kanclerzem rządu za króla Gustawa IV. Po wycofaniu się z życia politycznego zamieszkał w swoim polskim majątku w Jankowicach, gdzie zmarł. Również jego syn, wnuk i prawnuk – wszyscy panowie Rewelsty – żonaci byli z Polkami, z ziemiańskich rodzin wielkopolskich. Wieloletnim profesorem uniwersytetu w Uppsali był slawista polski z Wilna Józef Trypućko (1910–1983).
Jadąc ze Sztokholmu do Helsingborgu przejeżdża się przez jedno z najstarszych miast szwedzkich – Linkoping. Tutaj, podczas wyprawy zbrojnej króla polskiego i jednocześnie szwedzkiego Zygmunta III, mającej na celu poskromienie rebelii regenta Karola Sudermańskiego, 5 października 1598 roku wojska królewskie poniosły klęskę. Już po objęciu władzy w Szwecji okrutny i mściwy Karol Sudermański w Linkoping 20 marca 1600 roku ściął wszystkich panów szwedzkich sprzyjających królowi Zygmuntowi III. Właśnie w miejscu klęski militarnej Zygmunta III! Wobec niemożności dalszej walki na Morzu Bałtyckim podczas kampanii wrześniowej 1939 roku przybyły do Szwecji i zostały internowane do końca wojny w 1945 roku trzy polskie okręty podwodne: ORP „Sęp" (przybył 17 września), ORP „Ryś" (od 18 września) i ORP „Żbik" (od 25 września). Ich miejscami postoju była wyspa Vaxholm koło Sztokholmu, następnie sam Sztokholm i na koniec Mariefred koło Gripsholm. Żaglowiec szkolny „Dar Pomorza" internowany był cały czas w Sztokholmie. Również miasto portowe Kalmar w południowej Szwecji jest związane z Polską i Polakami. Tutaj 20 lipca 1397 roku w wyniku zabiegów politycznych królowej Danii Małgorzaty I zawarta została unia między Danią, Szwecją i Norwegią, która jednoczyła te trzy państwa pod berłem jednego monarchy. Pierwszym królem tych trzech unijnych państw został Eryk Pomorski, syn księcia słupskiego (zachodniopomorskiego) Warcisława VII, po kądzieli prawnuk króla polskiego Kazimierza Wielkiego. Dwieście lat później, w 1598 roku podczas walki o tron szwedzki król Polski i Szwecji Zygmunt III Waza zdobył zamek kalmarski, a następnie, przez rok, wojska polskie pod wodzą Władysława Bekiesza broniły twierdzy przed wojskami Karola Sudermańskiego.
W Muzeum Wojska Szwedzkiego są m.in.: zdobyty przez Polaków na Turkach pod Wiedniem w 1683 roku piękny namiot, który podczas drugiej wojny północnej 1700–21, wziął ze sobą na tę wojnę król polski August II Mocny i który wpadł w ręce szwedzkie po przegranej z nimi bitwie pod Kliszowem 19 lipca 1702 roku. Michał Lisiński zapisał: „Kiedy wybrałem się do Muzeum Wojska Szwedzkiego, aby oglądnąć bogate zbiory polskich sztandarów, nie doszedłem jeszcze do sali trofeów, kiedy uwagę moją zwrócił przepiękny turecki namiot wystawiony w osobnej sali. Coś mnie tknęło, przypomniało mi się, że podobny namiot widziałem w Krakowie na Wawelu. Jeden z kustoszy, pani Gun Adler, powiedziała mi, że namiot ten pochodzi z bitwy pod Wiedniem w roku 1683. Kiedy połączone wojska europejskie pod wodzą Jana Sobieskiego i dzięki uderzeniu polskich husarzy rozbiły Turków, uciekające ich wojska zostawiły nad Dunajem masę poległych, rozsypane worki kawy i kilka wspaniałych namiotów. Zdobycz wojenną podzielono następnie między sojusznicze wojska i znajdujący się obecnie w Sztokholmie namiot przypadł w udziale wielkiemu księciu saksońskiemu Janowi Grzegorzowi III. Drugi namiot zabrał Sobieski do Polski, trzeci pozostał w Wiedniu". Na tym nie kończą się jednak związki namiotu z historią Polski. Będąc dowodem chwały polskiego oręża pod Wiedniem stał się on później świadkiem jego klęski. Syn Jana Grzegorza III August Mocny został polskim królem i wdał się w wojnę ze Szwecją. W odróżnieniu od Sobieskiego, nie był on po żołniersku spartański, kochał się w zbytku, ucztach i lubił kobiety. Zabrał on ze sobą ten zbytkowny namiot na wojenną wyprawę; służył mu on za jadalnię, towarzyszył w czasie wojny, aż w bitwie pod Kliszowem w roku 1702, około 80 kilometrów na północny-zachód od Krakowa, wojska szwedzkie zaskoczyły znienacka króla. August zdążył uciec z najbliższym orszakiem, zostawiając w namiocie stół nakryty pięknym srebrem i kilka lekko ubranych dam. Po namyśle Szwedzi wysłali do Augusta parlamentariuszy ofiarując mu wymianę niewiast i srebra za dwu wyższych oficerów szwedzkich wziętych poprzedniego dnia do niewoli. Wymiana doszła do skutku, ulubienice królewskie i srebro oddano za oficerów, ale namiot Szwedzi zatrzymali. Mieści się w nim bez trudności stół na 24 osoby. Istnieje przypuszczenie, że także za tureckich czasów mieszkały w nim raczej damy haremu, niż surowi wojownicy. Namiot jest wykonany z trzech tkanin, zewnętrzna i wewnętrzna z lnu, środkowa z bawełny. Po stronie wewnętrznej są aplikacje miejscami siedmiowarstwowe, między nimi widzimy złoconą skórę, wzory przedstawiają kwiaty, wszystko podzielone jest na arkadowe pola, wykładane kilkukolorowym jedwabiem. Cóż stało się z tym arcydziełem w surowym nordyckim klimacie? Namiot utkany w Turcji na początku XVII wieku, przewidziany na inny klimat, pozbawiony był oczywiście możliwości ogrzewania. Szwedzki dwór określił go dlatego w swoim inwentarzu jako "niezdatny do użytku" i złożono go w magazynie. Przetrwał tam bez uszkodzeń aż do czasów, kiedy odkryli jego wartość historycy sztuki; nikt nie zalicza go tutaj do poloniców.
Prawdziwym arcydziełem sztuki jest armata o nazwie „Melusina" z herbem Polski, Radziwiłłów oraz napisem Nieśwież, odlana w radziwiłłowskim Nieświeżu w 1602 roku i zagrabiona przez Szwedów po zdobyciu zamku w Birżach na Litwie w 1625 roku. Lipiński napisał: „Dziwne imię – Melusina. Jest ono pochodzenia francuskiego. Nawiązuje do legendy, według której piękna francuska dama tegoż imienia przemieniała się w każdą sobotę wieczorem w syrenę. Powracała potem do swej ziemskiej powłoki w niedzielę pod warunkiem, że mąż zostawił ją w spokoju i nawet okiem na nią nie rzucił, kiedy pławiła się w wodzie w swym pół–rybim wcieleniu. Nasza Melusina nosi na sobie wizerunek syreny na pamiątkę tej historii i nie jest kobietą, tylko armatą, odlaną w Nieświeżu w roku 1602 i zdobytą przez wojska Gustawa Adolfa w zamku Birże 170 km na północ od Wilna w roku 1625".
Dyrektor Muzeum Wojska Szwedzkiego (i zarazem prezes międzynarodowej unii muzeów wojskowo-historycznych) Herlbert Seltz zapewnił Lisińskiego, że to prawdziwe arcydzieło. W roku 1599 książę Mikołaj Krzysztof Radziwiłł sprowadził do Nieświeża mistrza sztuki odlewniczej nazwiskiem Herman Molzfelt. Zbudował dla niego tuż obok swego zamku odlewnię i zamówił u niego serię armat, z których każda miała być inna i wyjątkowo piękna. Ze wszystkich ośmiu najpiękniejsza była Melusina, dlatego też tylko na niej mistrz umieścił swój podpis. Umożliwiło to później zidentyfikowanie jej rodzeństwa, z których każde ma też swoje imię, mianowicie: Hydra, Cerber, Sittich (nazwa papugi), Winna Latorośl, Kirke i Chimera. Oczywiście, nazwy tłumaczą się ornamentami dział. Stylowo Melusina jest dziełem późnego renesansu, zwanego manieryzmem. Całe działo ma formę greckiej kolumny stylu jońskiego, w której kapitel znajduje się po stronie wylotu lufy, a ładuje się armatę od podstawy kolumny. Aby jeszcze bardziej to wszystko skomplikować, Molzfelt stworzył na kolumnie znaki udające pęknięcia, powiązał je następnie pięknie tkanymi powrozami, które mają funkcję czysto ornamentacyjną. Jest to najpiękniejsze działo w Muzeum Wojska w Szwecji. Zdobne jest w herby Polski, herb „Trąby" Radziwiłłów, nazwę Nieśwież i podpis Mozlfelta. Jest jeszcze pięć tzw. armat Galickiego, które król szwedzki Karol XII ofiarował posłowi polskiemu w Szwecji Galickiemu w 1699 roku i które wywiezione zostały do Szwecji również podczas wojny północnej 1702–09. Było ich pięć i wszystkie powróciły do Szwecji, ale tylko jedna jest kompletna, z lawetą i podwoziem. Noszą one herby Wazów i zdobne są w różne ornamenty, jakkolwiek już nie tak kunsztowne, jak Melusina. Nie wiadomo dokładnie, kiedy i gdzie zdobyli je Szwedzi, w każdym razie było to niedługo po ich ofiarowaniu Galickiemu, bo wojna wybuchła w rok potem. Między dawnymi przyjaciółmi doszło do walki i w jakimś polskim zamku po jego zdobyciu Szwedzi stwierdzili, że strzelano do nich z armat ofiarowanych przez króla szwedzkiego. Zabrali je z powrotem do Szwecji i noszą one nazwę armat Galickiego. Przeglądając stare rysunki, sztychy i ryciny sporządzone często na placu boju w Polsce, widać na nich zdobycz wojenną w postaci kilkuset nawet polskich armat. Zachowało się ich jednak niewiele. Co stało się więc z resztą tych armat? Przetopiono je na pieniądze. Jeśli obracaliśmy jeszcze do niedawna, przed wprowadzeniem euro, w rękach szwedzkie miedziaki, to wielkie jest prawdopodobieństwo, że stanowił one resztki polskiej armaty, bo zasoby metalowe szwedzkiej mennicy utrzymały się nienaruszone jeszcze przez wiele lat.
W Szwecji znajdują się liczne sztandary polskie, np. wojskowe, m.in. jazdy polskiej z pięknym białym orłem z końca XVI w., sztandar z 1636 roku z napisem ’Ladislaus IV, rex Poloniae et Sueciae’ i polskim orłem oraz herbami Szwecji i Norwegii, sztandar wygnańczy króla Jana Kazimierza z 1655 roku (z okresu, kiedy uszedł na Śląsk przed Szwedami), sztandar miasta Sokal (do 1945 w Polsce, dziś na Ukrainie) z 1563 roku z herbem miasta i białym orłem wzięty przez Szwedów w 1702 roku, sztandar milicji miejskiej Torunia z 1703 roku itd. O polskich sztandarach M. Lisiński tak napisał: „Przy wejściu do sali trofeów wojennych (za takie uważa się wyłącznie sztandary, wojskowe instrumenty muzyczne i odznaki oficerów zdobyte podczas bitwy – reszta – to łup wojenny) oglądałem bęben wojskowy zwany ‘puka’ z czasów króla Karola XII. Jest to miedziany, półkolisty garnek obciągnięty skórą renifera, jego głos wydał mi się słaby, ale były chyba czasy, kiedy budził grozę wśród chłopów, mieszczan i szlachty polskiej. Świadczą o tym liczne sztandary zdobyte przez Szwedów w czasie trzech wojen polsko-szwedzkich w latach 1601–1629, 1655–1660 i 1700–1721. Pokazywał mi je kustosz docent Arne Danielsson. Ciekawe, jak te sztandary zmieniały się w okresie mniej więcej stu lat. Z pierwszego okresu mamy przede wszystkim sztandary z motywami religijnymi. Jeden z nich nosi datę 1616, data jego zdobycia nie jest dokładnie znana, ale prawdopodobnie było to w okresie pierwszej wojny szwedzko-polskiej, a więc przed rokiem 1629. Po jednej stronie sztandaru widzimy Matkę Boską z dzieciątkiem Jezus na ręce, pod tym napis po łacinie ‘Provocatus pugnum’, po drugiej stronie jest wizerunek Chrystusa na krzyżu, otoczonego słońcem i księżycem i napis ‘Deus adiutor meus’. Barwy są polskie, czyli srebrna (heraldycznie równa białej) i czerwona. Z drugiego sztandaru zachowało się tylko środkowe pole, ale zachowało się doskonale. Znowu widzimy tutaj Matkę Boską z dzieciątkiem na tle krzyża, w którego jedno ramię jest białe, pochodzenia polskiego, drugie żółte, wzięte z flagi szwedzkiej. Pierwsze polskie sztandary były więc bardzo podobne do chorągwi kościelnych. Z tego samego okresu widzimy jednak sztandar polskiej jazdy innego typu i wspaniale zachowany. Na karmazynowym tle piękną techniką intarsji wyszyty jest biały orzeł, wszystko zaś utrzymane jest w tak prostych i surowych formach stylizacji heraldycznej, że nie powstydziłby się tego żaden współczesny artysta. Docent Danielsson zwrócił mi uwagę, że tylko Polacy umieli wtedy tak preparować tkaniny karmazynem, że utrzymały się bez zmian i nie wyblakły z czasem. Orzeł ma na tułowiu snopek Wazów (wbrew późniejszym pochlebcom i dosyć powszechnemu przekonaniu, herbem Wazów jest snopek zboża, a nie pęk rózg). Wydaje się, że jest to najstarszy polski sztandar zdobyty przez Szwedów, wskazuje na to wzór tkaniny, spotykany także na innych sztandarach z bitwy pod Stangebro w roku 1598, kiedy Zygmunt III Waza próbował odzyskać szwedzką koronę przy pomocy polskiego wojska. Bitwę tę przegrał, ale sztandary tam zdobyte Szwedzi później zwrócili Polsce. Wykonane były z tej samej tkaniny. Nie zachowały się zapiski, kiedy i gdzie zdobyto te sztandary. Dalszy z nich nosi jednak datę 1636 i napis ‘Ladislaus IV, rex Poloniae et Sueciae’. W herbie widzimy polskiego orła ze srebra, które z czasem, jak to srebro, zupełnie poczerniało, dalej herby Szwecji i Norwegii; polski Orzeł połączony jest z litewską Pogonią. W dużej sali trofeów są też inne, wiszące w rzędach pod sufitem, między nimi sztandar miasta Sokal z roku 1563, wzięty przez wojska szwedzkie w styczniu roku 1702. Była wtedy ostra zima, Szwedzi postanowili przeprowadzić cichy, nocny atak na zamek. Schowali jazdę w lesie, piechotę wsadzili na sanie i obwiązawszy koniom kopyta cichym galopem podjechali pod mury zamku. Rowy obronne były zamarznięte, przedostali się do bramy, otwarli ją i wtargnęli do wnętrza. Okazało się, że polskie wojska opuściły zamek poprzedniego dnia i obrony właściwie nie było. Zdobyto tam większą liczbę dział i ten sztandar. W jego środku widać herb miasta przedstawiający wieżę obronną z otwartymi bramami, z poza których wyziera biały orzeł. Nad bramą jest półksiężyc i królujący nad nim krzyż, popularny w tych czasach symbol wyższości chrześcijaństwa nad islamem. W pobliżu, jak wyżej wspomniano, wisi sztandar milicji miejskiej Torunia. Nad herbem miasta roztoczył skrzydła biały orzeł, w tułowiu ma herb królów saskich. Sztandar ten jest z roku 1703.
Trzecia grupa, to sztandary z motywami romantyczno-alegorycznymi. Jeden, z czasów Augusta Mocnego, przedstawia frywolnie nagą kobietę stojącą na kuli ziemskiej zawieszonej w przestworzu i trzymającą w ręku żagiel. Niestateczność tej pozycji podkreśla napis Fidelitas rarum quid – czyli wierność to rzadka rzecz. Prawdziwym rarytasem jest sztandar jazdy króla Jana Kazimierza, może niezbyt piękny, ale tragicznie-romantyczny. Przedstawia on snopek Wazów trzymany ręką wychylającą się z chmur. Z jednej strony biją w niego błyskawice, z drugiej zagrażają mu ciężkie chmury, u spodu jest napis Coelibus erigor – Przy pomocy niebios powstanę – z błędami ortograficznymi, całość była widocznie wykonana w pośpiechu i niedbale, niewprawnymi rękoma. Okazuje się, że jest to sztandar, którego używał Jan Kazimierz wygnany przez Szwedów z kraju. Bił on wtedy także monetę z tym samym wzorem i napisem. Dzisiaj jest przechowywany w Sztokholmie w wewnętrznych zbiorach muzeum, niedostępnych dla publiczności. Pokojowi Szwedzi jeszcze dzisiaj czują się nim zażenowani. Z tego samego okresu jest sztandar innego pułku polskiej jazdy królewskiej z napisem Vivat Casimirus Rex Poloniae. Na tym nie kończy się seria polskich sztandarów w Szwecji. Szereg innych, między nimi królewska chorągiew i sztandar Rzeczypospolitej Zygmunta III, znajdują się w Królewskiej Zbrojowni.
- Andrzej Bogucki
- "Świat Inflant" 2011
Andrzej Bogucki - Szwedzi – pierwsi zaborcy (3)
0
0