Antologia wierszy o Żołnierzach Wyklętych pt. Płaszcz chwały to dokonanie ogromnie potrzebne w warunkach gdy przez ponad 70 lat brakuje nam wewnętrznego światła do rozbudzenia uśpionych fałszerstwami sumień. Ustanowiliśmy 1. marca Narodowym Dniem Pamięci o Żołnierzach Wyklętych; prezydent Andrzej Duda upowszechnił wiele istotnych sądów w celu przywrócenia honoru i czci tym niezłomnym w walce o wolność i niepodległość naszego Kraju bohaterom, ale nadal wiedza o ich poczynaniach jest nikła i wielce niesprawiedliwa. I w mediach, i w ustach polityków nazywających siebie totalną opozycją, w dalszym ciągu pojawia się oskarżycielskie: polscy bandyci. Albo – stylizowana na łagodniejszy wydźwięk – ironia. Na przykład pewna lewaczka wyznająca, że na marsze KOD-u chodzi z wyższej potrzeby („Rzeczpospolita” z 8-9 kwietnia 2017 r.), stwierdziła nadto (pewnie z niższej potrzeby), że żyjemy w czasach postprawdy, co kończy się tym, że „Bury” jest bohaterem młodego Polaka. Czyli nie ”wiecznie żywy” Lenin, nie największy w świecie morderca Stalin i nie żaden chlewnego chowu kolaborant.
Ministerstwo Obrony Narodowej jako wydawca zbioru wierszy – to niewątpliwie ewenement. Rzecz jasna, pozytywny. Książeczka pt. Płaszcz chwały prezentuje się solidnie; sztywna okładka, choć zawartość, pod względem liczebności, skromna – zaledwie 26 utworów. A jest już w obiegu trochę pozycji poświęconych Żołnierzom Wyklętym. Płyty zespołu DePress, z takimi songami jak Patrol, Myśmy rebelianci, Bij bolszewika itp., wiersze – protesty, powstałe zwłaszcza w ostatnich latach, po próbach oświetlenia ciemnych kart w historii polskich walk niepodległościowych. Oto wyimek z poezji Krystyny Śliwińskiej:
Dzisiaj po latach prawda spod ziemi wyziera,
Układa się w strofy pieśni o wielkich bohaterach,
O Roju, Pileckim, Ince, Fieldorfie, Łupaszce,
Że zachowali się jak trzeba – w naszych sercach – na zawsze.
Autorami przedstawionych w antologii wierszy o Żołnierzach Wyklętych są tacy herosi poezji jak Kazimierz Wierzyński (1984-1969) i Zbigniew Herbert (1924-1998), nadto autor przejmującego wiersza pt. Służewiec, akowiec, powstaniec warszawski Tadeusz Porayski (1916-1989), żołnierz wojny obronnej 1939 r., uczestnik grupy rotmistrza Witolda Pileckiego, Tadeusz Płużański (1929-2002), żołnierz AK, przyjaciel Z. Herberta, Leszek Elektorowicz (1924) oraz młodsi, czuli na patriotyzm, szermierze słowem: Bohdan Urbankowski (1943), Jan Leończuk (1950), Jerzy Szymik (1953), Barbara Lipińska - Postawa (1954), Barbara Jęczowa (1955), Aleksander Rybczyński (1955), Wojciech Wencel (1972), Przemysław Dakowicz (1977), Łukasz Buksa (1982) i inni.
Jak już napisałem, nie jest tej poezji dużo, jednak tyle – że pozwala dosłyszeć tułaczy głos dusz zapomnianych i skazanych na wieczne milczenie. Trzeba sobie jasno powiedzieć, iż Żołnierze Wyklęci – Niezłomni dali Polsce i światu najwspanialszą lekcję patriotyzmu, poświęcenia dla Ojczyzny, w najczystszej postaci. Pokazali zgnębionym wojną mieszkańcom kraju nad Wisłą jak wrócić do siebie, do Polaka.
Córka pierwszego lidera rzeszowskiej „Solidarności” i wnuczka żołnierza Wyklętego ps. „Lew”, będącego podkomendnym mjr Hieronima Dekutowskiego ps. „Zapora”, Renata Kopaczewska uważa, iż Wyklęci, w tym jej dziadek, chcieli po wojnie normalnie żyć, ale nie mieli na to szans. Cały czas mieli na szyi swoistą pętlę, a to, kiedy się ma zacisnąć na dobre, było jedynie kwestią czasu. Wielu tych, którzy się ujawnili, zamęczono w komunistycznych kazamatach („wSieci” z 12-18 czerwca 2017 r.). A jak widzieli siebie sami Wyklęci? Kpt. Zdzisław Broński ps. „Uskok”, legendarny dowódca oddziałów partyzanckich na Lubelszczyźnie, w swoim ostatnim wpisie do notatnika, datowanym na 1. maja 1949 r., przyznawał: Polska tonie w czerwonej powodzi… Istnieje przysłowie , że „tonący brzytwy się chwyta”, jakże ono obecnie pasuje dla wielu Polaków. Toniemy – a nadzieja, której się chwytamy – pozostaje tylko przysłowiową brzytwą. Dowódca wielu akowskich ugrupowań kpt. Romuald Rajs ps. „Bury” orzekł: Nie przyszedłem na te tereny (aktualnie białoruskie – M.W.) walczyć o kożuchy i wieprze, ale walczyć o sprawiedliwość. Tak samo jak walczyłem o Wilno, tak samo krew będę przelewać za Polskę i na tej ziemi. Operujący głównie w rejonie Siedlec kpt. Władysław Łukasiuk ps. „Młot” pisał: Nie wyjdziemy z lasu, dopóki sowiecka stopa będzie stała na polskiej ziemi. Z mitycznego lasu można nie wychodzić, ale ze zwykłego od czasu do czasu trzeba – aby zaspokoić niezbędne potrzeby życiowe. I chcąc nie chcąc ubrudzić ręce. Na przykład w 1946 r. w Silnie (10 km od Chojnic) pojawił się na poczcie słynny mjr Zygmunt Szendzielarz ps. „Łupaszka” z kilkoma swoimi żołnierzami. Zabrali gotówkę, nie robiąc krzywdy poczmistrzowi, i poszli w kierunku wioski Raciąski Młyn, bo głównym ich celem było zlikwidować ukrywającego się tam szpicla gestapo, na którego Polskie Państwo Podziemne wydało wyrok śmierci (miesięcznik „chojniczanin’ z kwietnia 2017 r.). Nie wiemy jak przebiegała konfrontacja „Łupaszki” z owym szpiclem. Być może, w wyniku ostrzału zginął niezasłużenie ktoś z rodziny szpicla lub jego sąsiada… I plama na honorze Wyklętego gotowa. A tzw. obiektywna rzeczywistość, naszpikowana bezpieczniakami, zawsze stawała przeciwko Wyklętym.
Władza ludowa po wojnie bardzo szybko wynajdowała i odprawiała w niebyt „zaplutych karłów reakcji”. Już 5 grudnia 1944 r. wszystkie Urzędy Bezpieczeństwa w Polsce zobowiązano do zaprowadzenia powszechnej ewidencji „wrogiego elementu” w tzw. teczkach. Jak wynika z raportów WUBP w Bydgoszczy w pierwszej dekadzie marca 1946 r. aresztowano 156 osób, w drugiej dekadzie marca 163 osoby itd. („Odnowa” zima 2000 r.). Jak szacują historycy około 180 – 200 tys. żołnierzy po II wojnie światowej walczyło nadal – o wolną i niepodległą Polskę; na ok. 4,5 tys. wykonano wyroki śmierci („Rzeczpospolita” z 20-26 czerwca 2017 r.). Ostatni Niezłomny sierż. Józef Frańczak ps. „Lalek”, podkomendny wspomnianego „Zapory”, został zabity i zbezczeszczony (odcięto mu głowę) przez grupę operacyjną SB-ZOMO 21 października 1963 r. Miejsca pochówku Niezłomnych w większości pozostają nieznane. Nierzadko poległych żołnierzy z pola walki zabierały specjalne ekipy enkawudzistów i wywoziły nie wiadomo gdzie.
Przez długie lata nie było Niezłomnych pośród nas, nigdzie, może z wyjątkiem przestrzeni sacrum, gdzie trafili jako „umiłowani Boga”. Na dowód autor wstępu do Antologii Mariusz Solecki przytacza fragment z wiersza „Polscy bandyci”:
O Boże, chciałbym zapytać Ciebie,
Jakich Polaków najwięcej w niebie?
(głos z góry)
Płaszczem mej chwały, blaskiem okryci
Są tutaj wszyscy „polscy bandyci”.
Ocena krytycznoliteracka zbioru wierszy o Żołnierzach Wyklętych nie jest na tyle ważna, co próba uznania i wzmocnienia odradzającego się patriotyzmu oraz szacunku dla największych bohaterów w powojennej historii Polski. Antologia jest ku temu jedną z wielu potrzebnych Polakom prób.
Płaszcz chwały, Antologia wierszy o Żołnierzach Wyklętych, Ministerstwo Obrony Narodowej, Warszawa 2017, ss.89.