Długie wychodzenie Katarzyny Adamik z cienia matki – Agnieszki Holland – na planie której filmów bywała współreżyserką – zakończyło się nakręceniem własnego „Amoku”.
Rzeczywiście istniejący młody pisarz Krystian Bala, w ramach promocji swojej debiutanckiej książki pod tytułem „Amok” właśnie, poprzez anonimowe zgłoszenie telefoniczne stara się skierować na siebie podejrzenie o popełnienie zabójstwa, którego sprawcy nie wykryto, a na wskazówki do odnalezienia którego natrafić można w materiale literackim, mimo że akcja rozgrywa się w Paryżu, a nie w rodzinnym Wrocławiu.
Jak to bywa z utworem, który ma stworzyć wizerunek artysty, Katarzyna Adamik stara się w nim zawrzeć wszystko. Mamy więc do czynienia zarówno z wydawałoby się standardową intrygą kryminalną i toczącą się w jej ramach grą pomiędzy sprawcą i śledczym, jak i dreszczowcem, kiedy w rodzinnym domu, pisarz, zamknięty w swoim pokoju, w wyobraźni dokonuje okrutnego okaleczenia młodej kobiety, a potem, jakby nigdy nic, podczas wspólnej kolacji zajada się ciastem z owocami, z którego wypływa krwawa posoka. A także studium psychologicznym, albowiem każda z postaci ma swoją tajemnicę. Inspektor Jacek Sokolski obwinia się o przyczynienie do śmierci córki, co Bala stara się w pewnym momencie wykorzystać i obrócić przeciw tamtemu. Z kolei żona pisarza żywi pociąg do starszych od siebie partnerów i podobno posiadała romans z zamordowanym, co mogło dostarczyć motywu do zbrodni, ale równie dobrze można to rozumieć jako próbę zemsty na mężu poprzez skierowanie nań tropu.
Albowiem w filmie cienka i płynna jest granica pomiędzy rzeczywistością a ukrytymi marzeniami i pragnieniami bohaterów, kiedy na przykład wydawać się może, że inspektor Sokolski, zastawszy in flagranti byłą żonę z kochankiem w domu letniskowym, w pierwszym odruchu ich zabija.
Dają też znać o sobie pierwiastki fantasmagorii, zwłaszcza w luźno związanej z akcją scenie narkotykowej orgii w nadbudowie jednego z wieżowców wrocławskiego „Manhattanu”, gdy rzucone przez jednego z uczestników dla zgrywy hasło policyjnej obławy sprawia, że Bala, licząc się z możliwością zdemaskowania, rozważa popełnienie samobójstwa i, stojąc na skraju dachowego występu, wysyła sms do żony, który odczytać można jako groźbę popełnienia morderstwa, choć w istocie jest to cytat z Nietschego, którego koncepcją nadczłowieka młody pisarz się fascynuje.
Zarazem jednak, skoro żaden z tych tropów nie zostaje wystarczająco rozwinięty, to film nie jest w stanie w pełni usatysfakcjonować miłośnika któregoś ze wspomnianych gatunków, a nadto, tracąc po jakimś czasie tempo, staje się po prostu nużący.
Najwyraźniej realizatorkę fascynują zdjęcia podwodne, bo wprowadza je jako jeden z wizualnych motywów przewodnich, związanych zarówno ze zwłokami ofiary, jak i głównym bohaterem, także w scenie, gdy poprzez podtapianie Sokolski stara się wydobyć z niego przyznanie do winy, o co zresztą tamten, na wyrost oskarżył go wcześniej, wiedząc, że stosowanie tego rodzaju metod doprowadziło w przeszłości do wydalenia tamtego ze służby.
Szkoda, że reżyserka jako puentę swego filmu wybrała zapewnienie o odwołaniu się do autentycznych wydarzeń, zamiast pozostawić sprawą otwartą, czy jest on raczej wytworem chorej, a może bogatej, autorskiej wyobraźni głównego bohatera?
„Amok”
Scen. Richard Karpala.
Reż. Katarzyna Adamik.
Zdj. Tomasz Naumiuk.
Muz. Antoni Komasa-Łazarkiewicz.