Ciemny prostokąt
wśród jasności
rozgadanych okien
Lampa uliczna
zagląda do środka
i woła
Wypatruje
cienia światłem
drżącej butelki
Chce pogłaskać
poszarpany zarys
niewyraźny bełkot
Lecz cisza za szybą
stłumiła jęki
brudne słowa
Anioły na parapecie
bezradnie
rozkładają skrzydła