Wiek dziewiętnasty
kończył się pogodnie
szumem starych lip nad Piną
Mieszkańcy Pińska
z nadzieją i tęsknotą w oczach
dumali o przyszłym i niewiadomym
Sekretarz kancelarii adwokackiej
rozglądał się wokół czujnie
pilnując spraw pryncypała
zwłaszcza
gdy z Warszawy
do pani Piotrowskiej
przyjeżdżała jej siostra Żenia
z dwoma chłopcami którzy
z dwójką dzieci mecenasostwa
zostawali pod opieką służącej
Zwierzchnik trzymając się za serce
prosił
– Leć Józiu za damami
dopilnuj
by głupstwa nie zrobiły
wszak od bagien
zawiewa szalejem
szczególnie na wiosnę
bo ja nie nadążam już krokiem
w nowych walcach i polkach
Józiu dobry chłopiec
Lubi wszystko co ja
nawet moją Jankę kocha
można mu zaufać
z dobrej szlachty pochodzi
Obuchowskich
Zapatrzył się student na Jankę
na zabawie na błoniach nad Piną
rozmowę i kroki
kieruje pod lipę
Cóż robić
Pryncypała nie honor zawieść
Włazi sekretarz na drzewo
czuwa nad potokiem
młodzieńczej wymowy
Można Józiowi zaufać!
Odszedł pan mecenas
za swoim dzieciątkiem
na niebieskie łąki
otulające ukochaną rzekę
Cały rok
odczekał podwładny z oświadczynami
– Oj dobrze Józiu
można na tobie polegać
syn już podążył ścieżką
udeptaną przez tatę
ku swemu prawniczemu przeznaczeniu
Zsyłka na Syberię we dwoje
łatwiejsza
Lżej było po powrocie
razem uczyć się nowej
rodzinnej Warszawy
i tęsknić
do wiatru znad Pińskich Błot
27 stycznia 2016 r.