Jak wskazuje tekst o entropii w Biblii, Bóg tchnął duszę w ciało człowieka i ożywił je. Tym aktem człowiek stał się samodzielnym bytem, najdoskonalszym na ziemi. Ciekawe jest jednak to tchnienie. Nawet na gruncie teorii materialistycznej mówi się o energii życiowej, elan vital, potędze ducha etc. To tchnienie w człowieku, to moim zdaniem zawartość (treść) psychiczna ograniczona przez kształt istoty żywej. A jest on ezoteryczny, prawie niezbadany (niektórzy uczeni wykryli wszakże, że ciało po śmierci człowieka mniej waży) i nieuchwytny. Nie da się go zobaczyć, określić, przewidzieć.
Ludzką vis vitalis, niezależnie od przyjmowanego światopoglądu, lepiej określać mianem energii wewnętrznej. Wewnętrzna jest ona o tyle, o ile potrafi wydostawać się poza kształt cielesny i tworzyć sobą byty o samodzielnej, odrębnej istotności. Ponieważ jest ona niemierzalna, zachodzi pytanie skąd o niej wiadomo i dlaczego zaprząta naszą uwagę?
Jej obecność potwierdzają tak czułe umysły jakie, uwidaczniają się przez intelekt literatów czy przedstawicieli innych niż literatura sztuk. Jerzy Szaniawski w opowiadaniu „Przygoda odmłodzonych” („Łgarze pod Złotą Kotwicą” (1928) ukazał senny wypłynięcia osób odmłodzonych w kurorcie doktora Bima. A grupka osób bardzo młodych, podczas gdy udaje się statkiem na przejażdżkę. W tym czasie nadciąga nad jezioro burza. Zebrani przy wiosłach „starcy” tracą nadzieję na powrót na brzeg akwenu. Nad wodą gromadzą się ludzie, którzy wysyłają tchnienie (energię duchową), pragnąc przydać młodym sił, by podbudować ich i dodać sił. Na nic to się zdaje. Ich wola psychiczna nie jest w stanie dostarczyć tyle energii, by młodzi wrócili. Natomiast dobija do brzegu łódź z osobami w starszym wieku, lecz nie spotyka się to z zadowoleniem zgromadzonych na brzegu. Przybyli wyglądają staro, nieapetycznie, na przekór dokonaniom doktora Bima. W jednym wypadku działa siła podwyższająca (młodść), w drugim wypadku siła pomniejszając (czyli „przygważdżająca starców”). Obie są jakby umiejscowione po dwóch stronach tej samej szali: spieszenia z pomocą i bagatelizowanie wysiłku. Schodzą się w idei zawartej pomiędzy pomniejszaniem a powiększaniem, podobnie jak w innym przypadku niskość i wysokość itd.
Byty psychiczne, jak z tego przykładu wynika, znajdują się wewnątrz człowieka (i tylko człowieka), wydobywają się na zewnątrz i docierając do odbiorcy, który je przyjmuje lub nie, a czasem przyjmuje tylko w części. W każdym razie swoje istnienie posiadają tylko w stanie usamodzielnienia (interioryzacji) „wyeksplikowania” na zewnątrz, czyli w momentach, gdy osiągają postać zobiektywizowaną, ukształtowaną w samodzielną istotę. Przykładowo: czyjaś myśl dociera niekiedy przed jej ujęciem w słowa, czyli przed zwerbalizowaniem. Istnieje ta myśl w jakim sposób obiektywny zanim się wykojarzy. Jaką często podchwytuje w zarodku odbiorca. Można mniemać, że dociera od nadawcy do niego przez dookolną przestrzeń w postaci „zbitej” jakiejś energii. A ta specyficzna energia to byt psychiczny. Podobnie rzecz ma się ze słuchaniem, z mową, dotykiem, reakcjami organizmu i stanami ezoterycznymi (okultyzm, magia, telepatia, jasnowidztwo itd.).
Żeby nie być gołosłownym co do istnienia takiej energii duchowej, która nie wiadomo, czy stanowiła w przeszłości poważny dla badaczy problem, należy znów powołać się na przykład wzięty z opowiadania Jerzego Szaniawskiego „Łgarze pod Złotą Kotwicą” (1928). Autor-filozof, jak go nazywano, opisał różnopoziomowe łgarstwa: od najmniej wiarygodnego. W pierwszym przypadku jeden z łgarzy snuje opowieść o zaginięciu statku i powiada: „wzruszył się kapitan, wzruszyła załoga i dwaj siłacze. I wytworzyło się tyle serdecznego ciepła na okręcie, iż lód dookoła statku zaczął topnieć”. Ta energia potrafi czynić cuda. Przynajmniej w przenośni, ale i w rzeczywistości ma dużo z prawdopodobieństwa. W tym odpowiadaniu jest przykład jeszcze inny siły witalnej, duchowej człowieka, pisze bowiem Szaniawski: „ chińczyk dmuchnął w żagle jak tajfun, murzyn jak sirocco. Statek wyjechał na morze”. Ta siła jest w stanie – według autorskiej licentia poetica – poruszyć statek i nadać mu dużą szybkość. Czy jest to siła wyłącznie fizyczna? Raczej nie.
Wielkość bytów psychicznych i ich skomplikowanie odstręczały badaczy, w tym filozofów i pisarzy od poruszania problemu ich istnienia. Zajmowali się nimi i ich uwarunkowaniami w sposobie istnienia – nieliczni, przeważnie, przedstawiciele kultury Młodej Polski. Poświęcili im uwagę Edward Husserl, Roman Ingarden i inni wyznawcy fenomenologii, którzy jako najniższy stopień bytu uznawali szyfr przedmiotów intencjonalnych czyli język. Ważne zadania dla poznania tych bytów spełniali naukowcy. Problem bytu psychicznego znalazł odzwierciedlenie również w polskiej literaturze i nie tylko u Szaniawskiego, ale i u innych pisarzy, szczególnie zaś u Tadeusza Rittnera.
Znamienny dla tego problemu jest dramat Rittnera pt. „Człowiek z budki suflera” (1910). Sztuka ta, powstała najpierw w języku niemieckim (fenomenologia też zrodziła się na gruncie kultury niemieckiej), jest opowieścią o młodym autorze, Henryku Wizelinie, który zamieszkuje w teatrze i nocami odgrywa na scenie lub też wyobraża sobie jedynie inscenizacje swoich nienapisanych jeszcze utworów. Bohater należy do tych bohaterów Rittnera, którzy „zwariowali” na punkcie jakiejś nierealności, jakiegoś „przywidzenia”. Jak z tego wynika, Rittner ukazuje inne aspekty bytów psychicznych, na pewno inne niż u Szaniawskiego, które są odmianami tej samej, poszerzonej (jak nazywa ją Szaniawski) rzeczywistości. Od tego ujęcia zagadnienia już tylko krok do pojęć idei i wartości, które bytami nie są, ale na przekór swej „wiotkości” poruszają ważne dla epoki zagadnienie. U Rittnera w żartobliwej formie aktualizują się opozycje sztuki i życia, fikcji (marzenia) i rzeczywistości, wzniosłości i przyziemności młodości i dojrzałości. Epoka Młodej Polski nie rozwiązała bynajmniej wszystkich problemów bytu psychicznego, docierając najdalej do szczególnego szyfru (kodu), jakim jest język i to język całkowicie skodyfikowany – żywego systemu znaków. Nie umiała sobie jednak poradzić z językiem jako systemem znaków poniżej treści zdania (jak u Ingardena). A język może być różny: mówiony, pisany, migowy, węzełkowy etc.
Swoistym na najwyższym stopniu zorganizowania szyfrem uniwersalizującym przedmiot jest bowiem akt przetwarzania każdego znaku w coraz wyższe formy, aż do osiągnięcia stanu doskonałości w spotkaniu. Istotą Najwyższą drugiej strony przedmiotu, nawet o dużym stopniu doskonałości, wybrzmiewającym w całej bezgraniczności przestrzeni, zgodnie z prawami entropii i rozpadzie materii, jak w wypadku człowieka (śmierć) czy świata roślinnego (rozpad tworzywa) nie ginie nigdy do końca. Jednym słowem, można tak rzec dobitnie, że byty rozwijają się i zamieszkują, ale nigdy nie dochodzi do ich całkowitego unicestwienia.
Jak z tych uwag wynika, człowiek, który jest bytem, stwarza byty psychiczne np. myśl bądź te byty powstają samoczynnie w nim (majak senny, jasnowidztwo). Możliwością swej projekcji wyróżniają się ze świata zwierzęcego, co określać można nazwą uduchowienia. Tadeusz Płużański na potwierdzenie naszych sugestii stwierdza wyraźnie w pracy pt. „Mounier”, że filozof, personalista francuski umieszczony pod tym nazwiskiem w tytlu książki, jest zdania iż człowiek „nie może zamknąć w sobie swojego istnienia”, Zdanie to potwierdzałby fakt, iż realizuje się on poprzez inne byty, które „komunikują” się z samą wiecznością. Czynią to właśnie – jak wskazaliśmy – za pomocą szyfru (np. język), bo sam byt „nie może wytwarzać prawdy jasnej, możliwej do wyczerpania i doskonale komunikatywnej” („Mounier”). Z szyfru zaś może wynikać istota świadoma, samoistna, o wysokim stopniu rozwoju życia wewnętrznego. Szyfr jest czymś obiektywnym w stosunku do percepcji jednocześnie wysyłanym, ale i odbieranym. O charakterze tej interakcji dwubiegunowej mówi przytoczone wcześniej opowiadanie Jerzego Szaniawskiego „Łganie pod Złotą Kotwicą”, a z niego taki fragment: „Ten, co sam opowiadał tę historię [o zaginięciu statku], po chwili zaczął mówić. Mówił sam o tym, że śmierć nie mogła zgasić zupełnie bujnego życia chłopców, pełnego nadziei, wesela, tęsknot, zarodków czynów bohaterskich, sił wzbierających do pokonywania wielkich przestrzeni. Ta zatopiona siła musi żyć jeszcze czas jakiś na świecie, który zwiemy naszym. To życie rozżarzone tęsknotą tych, co chłopców kochali, toczone pędem nadanym niegdyś, pędem co miał siłę swoją zwolnić dopiero po latach męskich – to życie musi istnieć jeszcze. Dopiero gdy ścichnie ostatnie serce tych, co biały okręt żegnali na brzegu, gdy śmierć będzie gasiła dogorywające światło żyjących rówieśników młodziutkich marynarzy, wówczas – zapewne i srebrny okręt zaginie i nie ukaże się więcej na morzu”.
W przytoczonym urywku tekstu wspomina się o bytach psychicznych noszących miano omamów i przywidzeń, które posiadają znamiona realności. Pojawiają się one na niby, lecz ich wiarygodność poświadcza świadomość i możliwość przekazania ich egzystencji na zewnątrz (przez szyfr, utrwalony w czasoprzestrzeni przekazu). Nie w pełni jednak można zgodzić się z autorem tego fragmentu tekstu, który zamyka okres trwania czyjegoś „życia”, tj. egzystencji duchowej, w ramach utrwalenia jej w pamięci czy świadomości drugiego człowieka. Przeczyłoby to teoriom idealistycznym ujmującym całość życia duchowego człowieka. Jak wspomnieliśmy, szyfr byłby przekaźnikiem potęgi bytu i nośnikiem jego wartości przed obliczem Doskonałości. Podobnie rzecz ma się z tekstem utworu w odniesieniu do człowieka, choć ten sam tekst (szyfr) może być „czytany” przez Istotę Najwyższą. Wspominaliśmy też o bytach psychicznych zwanych omamami i przywidzeniami, a nie są to jedyne byty, jakie dają się wyodrębnić a są wytworami człowieka i jako takie budzą wątpliwości co do swego istnienia. Lecz już Roman Ingarden, opierając się na fenomenologii Edmunda Huserla, wyodrębnił przedmioty intencjonalne, które obok świata poetyckiego stanowią element składowy utworu literackiego. Przedmiot intencjonalny to również rodzaj szyfru, który można w przybliżeniu określić mianem bytu psychicznego, który istnieje wszak nie subiektywnie, ale zewnętrznie zobiektywizowany. Subiektywizmem odznaczać się będzie szyfr u nadawcy i tak samo u odbiorcy, ale w przestrzeni między jednym a drugim podmiotem (z uwzględnieniem zjawiska entropii) szyfr ma charakter obiektywny.
Trzecim rodzajem bytów psychicznych, przez nas wyodrębnionym są siły ezoteryczne. Składają się na nie różne właściwości ludzkiej natury, które w nadmiernym skupieniu (nagromadzeniu) decydują o wystąpieniu jakichś wyjątkowych cech u człowieka. Są to tzw. ciemne siły, a należą do nich: telepatia, jasnowidztwo, okultyzm, wywoływanie duchów etc. Wbrew sceptyków owe siły naprawdę występują w przyrodzie i mogą być sprawdzalne i mierzalne. Ujawniają się one w przepływie przez przestrzeń. Byty psychiczne ujawniają się też w kodzie zrozumiałym dla osób wychowanych w jednej kulturze i rozumiejących ją. Nie ma się czemu dziwić, że zarówno język literacki, jak i omamy są dostępne ludziom o podobnym wykształceniu, sposobie bycia itp. Nieświadoma reakcja „wnętrza”, w którym rodzi się byt, a która nie ma świadomości znaku, jaki chce posłać, określa byt i tworzy go, ustalając w określonym momencie jego świadomość. To w zupełności zgadza się z koncepcjami językoznawczymi, gdzie nośniki sensu, czyli twór psychiczny, inny niż wartość, która jest jego cechą, rozgrywa się pomiędzy significum a significant. Znak trwa wiecznie w nieskończoności.
Jak można zauważyć, dotychczasowe rozważania mają charakter swobodnego zapisu eseistycznego, z rozwidleniem na różne wątki. Ten sam postulat realizował Roman Ingarden w swojej koncepcji dzieła literackiego, do której przystępował w bezpośredniej, intuicyjnej „naoczności” jako sposobie uprawiania filozofii, traktując dzieła sztuki jako twory świadomości ludzkiej. Główne zręby swej teorii przedstawił w dwóch swych najbardziej znanych książkach: „Spór o istnienie świata) (1947-48) i „O dziele literackim (1960). Wskazał w nich, że byt intencjonalny, jakim jest utwór literacki, jest niejednorodny. Składa się z przedmiotów wyobrażeniowych (konkretnych, przywołujących rzeczywistość pozaliteracką) i wytworów wyobraźni. Nie można przy odczytaniu utworu pozostawać przy percepcji konkretnej (odnośnie sfery przedmiotów fizyczno-materialnych) ani przy odczytaniu psychologicznym. Jednym słowem – jak można uzupełnić koncepcję Ingardena – przedmiotem rozważania tego fenomenologa stał się szyfr czyli komunikat.
Ingarden, zresztą słusznie z punktu widzenia filozofii, wystrzega się przed psychologicznym ujęciem bytów intencjonalnych, które są jednym z rodzajów bytów psychicznych, świadomie przez nas ujmowanych jako zjawisko obiektywne. Sam autor „Sporu o istnienie świata” rozdziela – jak nadmieniliśmy – dwie klasy przedmiotów dzieła literackiego: fizyczno-materialne i indywidualno-psychiczne. Oba światy mogą stać się przedmiotem badań (podobnie jak świat psychiczny „posłany” na zewnątrz) i dlatego należy wystrzegać się przed pomówieniem niniejszych rozważań o wpływ i uzależnienie go od świata „ciemności”, sił szatańskich.
Gdzie tkwi źródło organizacji systemu bytów psychicznych? Roman Ingarden w pracy „Książeczka o człowieku” napisał: „W podanym wyżej schemacie budowy ciała ludzkiego i względnie izolowanych systemów wskazano w systemie informacji na pewien szczególny podsystem, który nazwałem „bramą świadomości” (jako szczególną część składową mózgu)”. W tej samej pracy Ingarden wyrażając się o sposobie istnienia bytu psychicznego stwierdza, że: „Jako taki strumień świadomości nie wymaga fundamentu bytowego i faktycznie znajduje go z jednej strony w ciele, z drugiej w duszy ludzkiej”. Z tym twierdzeniem nie sposób jest zgodzić się, bo jak badać strumień świadomości, jeśli nie miałby oparcia w bycie?
Wraz z lekturą dzieł znakomitego fenomenologa, który jako pierwszy zwraca uwagę na pewne aspekty świata przedstawionego, powstaje coraz więcej wątpliwości. Wysoko ceniony badacz rzeczywistości zauważa, że strumień świadomości nie odnosi się tylko do przeżyć z teraźniejszości, lecz i z przeszłości (przypomnienie, sen), i z przyszłości (przeczucie, jasnowidztwo). Jak te zagadnienia mają się do całości jego teorii, filozof nie wyjaśnia.
Podobnych niejasności a czasami nawet zwykłych lapsusów pojawia się na kartach prac Romana Ingardena więcej. Naukowiec raczej obstaje za wiedzą o zdaniu jako podstawowym nośniku przekazu informacji, który zwie bytem intencjonalnym. Z tym wiążą się problemy, bo istnieją kierunki w literaturze, które nie są oparte na tradycyjnym rozumieniu sztuki, które wyłącznie poddaje analizie Ingarden. Przecież obok języka literackiego istnieje – jak wiadomo – język węzełkowy, a także – jak wskazuje historia kultury – język poezji zwanej dadaizmem czy język poezji konkretnej (Juliusz Erazm Bolek, Józef Andrzej Grochowina). Podobnie rzecz ma się z wykładnią kierunku w sztuce zwanego impresjonizmem, który Ingarden umieszcza poza epoką Młodej Polski.
Tyle nasuwa się uwag o koncepcji bytu intencjonalnego Romana Ingardena. Mimo swoich nieciągłości dała asumpt do ujęcia teorii bytów psychicznych. Są one tylko próbą zwrócenia uwagi na całość tego skomplikowanego zagadnienia, które obejmuje obszar najdrobniejszych istnień, małych strumieni świadomości i bytów transmitowanych w przestrzeni. Nasza koncepcja ustala moduły trwania w przestrzeni świadomości ludzkiej, które mają sens ugruntowany w materii. Wspominaliśmy, że filozofia Jerzego Szaniawskiego wydała się nam zbyt materialistyczna, lecz bez oparcia najmniejszych i najbardziej „wiotkich” istnień w materii i ta koncepcja nie miałaby racji swego istnienia. Wbrew pozorom konkretne i ścisłe ujęcie przez nas zagadnień duchowości, ezoteryzmu i omamów nie jest ujęciem spirytystycznym. Musi rozegrać się przy udziale miar i wag i jako takie powinno znaleźć ujście w filozofii i nauce o literaturze.