... będziemy żałować tych,
którym się lepiej od nas wiedzie.
Ezra Pound
W oknie lombardu choinka, mruga też gwiazdka
z ogonem komety. Boże Narodzenie tuż, tuż.
Na ulicach pozłota, barwy o intensywności zbiorowej paniki.
Za oknem lombardu nastrój tworzą rzeczy
używane: - zastaw na miarę paru obiadów,
płaszcza na zimę, butów dziecka, czy komornego
za pół miesiąca: - pierścionki zaręczynowe rumieni wstyd,
westchnienia ślubnych obrączek są nie do zniesienia,
a z wymarzonej wieży Philips złuszcza się rdza muzyki
i umiera na procent od wykupu. Zamilknąć bywa złotem.
Po jedenastu latach tego bogactwa, niezwykłego dla więźnia
słów i stylów, odchodzi poeta major: - Wenecja, maska,
rewelator i lombard.
Poetę uczonego zestawiam z interesem robionym na biedzie.
Milczenie może być blichtrem, kryć lichwę w pozie wyboru -
pospolitą niemotę. Cisza jest lekarstwem.
Jest sobotni wieczór. Przedmioty z lombardu nie liczą
na dom żywy obrządkiem niedzieli, na czułość czy spory.
Nie będą podglądać ludzi którzy ich używają.
Np. ta lustrzanka prima sort gotowa jest spaść z półki,
rozbić soczewki, nie istnieć jako coś,
co rejestruje świat i przejawy uczuć.
Tu rzeczywiście można odczytać rozpacz rzeczy,
rozpacz gołą z subtelnych okoliczności.
Idę noga za nogą chodnikami uzdrowiska
w grudniowy wieczór za nogami innych:
- taka dęta orkiestra zamyślenia z ochotniczej straży
w miasteczku gdzie pogrzebów jest w tygodniu dwa
albo najwyżej trzy. Idą za mną trąbki i flety,
brzmią dostojnie. Ale do pleców przykleiły się skrzypce,
które ojciec kupił córce, bo talent przejawiała,
a potem odszedł do kochanki
i spóźnia się z alimentami
W oknach lombardu choinka.
Co widzą ci, którzy nigdy tego okna
nie używają jako lustra, którzy się go boją
i nim gardzą? Bieda zaczyna się na poziomie
zastawek serca