Pisać: nie za bardzo ciemno.
Milczeć: prawie że subtelnie.
Aby mało się spełniło
Obok innych spełnień.
To znaczy rudy nie będzie zachód
Słońca. A wiatr stromy.
Dom obcy. Droga prosta
W kierunku nie-wiadomym.
Drzewo złuszczy się do cna.
Z miłości zostanie pojedyncze łóżko.
Wrócimy. By wyjechać.
Tym razem na próżno.
Żółty lęk uwydatni nagła powódź.
Pies utonie. W naszej wspólnej pamięci.
Na fotografii ktoś kto ciebie widzi
Jak się z sobą męczysz.
Słuchem. Wzrokiem. Dotykasz przenośni.
Drżenia wewnętrzne ukrywasz. Niczym ranę.
Piszesz w ciemno. Oddechem.
Budzi cię bełkotliwy poranek.
Zbyt dzienny. Ażeby jasno widzieć.
Każdy ślepy promień.
Do bez-snu się szykujesz.
Wierząc w nie-wiadome.