Akurat w święto Objawienia (6 stycznia) na klatce schodowej mojego bloku objawiła się siedząca na schodach grupka przyszłych demokratów płci obojga, w wieku około 12–13 lat. Wspólnymi siłami spalili w czasie debaty tyle papierosów, że po święcie sprzątaczka wyniosła cały kubeł niedopałków. Kubeł był tylko nieco mniejszy od tego, który (jak parę lat temu pokazała telewizja) inni uczniowie podczas lekcji wsadzili nauczycielowi na głowę.
Nie uczynki juniorów dały jednak dorosłym do myślenia, tylko ich nowoczesna świadomość. Gdy sąsiad kazał im się wynosić, odpowiedzieli mu spokojnie: – Nic nam pan nie może zrobić, bo TU JEST WOLNY KRAJ! Usłyszawszy słowo policja, siarczyście splunęli, ale jeszcze tym razem uciekli, zapewne z zamiarem demonstrowania swej wolności w innym budynku.
Obawiam się, że choćby bardzo chcieli, z racji wyraźnej niepełnoletności do żadnej z partii broniących demokracji zapisać by się jeszcze nie mogli. A przecież cenią wolny kraj chyba nie mniej, niż dorośli obrońcy „demokratycznego ładu”, bohatersko donoszący o wszelkich jego zakłóceniach do Miłościwie Nam Panującej Unii Europejskiej.
Gimnazjalny Komitet Obrony Demokracji na razie bronił wolności jedynie w zakresie hałasowania, plucia, śmiecenia i palenia papierosów przez dzieci. A przecież o prawa np. do ćpania, dewastowania, picia alkoholu i seksualnych rozrywek też mogliby się upominać. Przynajmniej wstępnie powinni złożyć skargę do Unii, że ich brutalnym słowem zestresowano i poniżono, gdy demonstrowali tylko w kwestii niewielkiego wycinka swych obywatelskich swobód.
Skoro kochana Unia tak ochoczo wspiera naszych dojrzałych krzykaczy i chuliganów, tym bardziej nie powinna chyba odmówić wsparcia obiecującym nieletnim. Przecież to jej przyszłość!