Wyrosła wysoko ponad "Gontyny" dach,
stara jak chata, przed którą pełniła straże -
szumiała spokojnie, płosząc mieszkańców strach,
gdy w czas burzy chroniła od pioruna rażeń!
Słodkie gruszki plaskały o ziemię jak strzał,
bo w listowiu roiły się osa i szerszeń -
to tak jakby strzelec olbrzymi tutaj stał,
a pole ostrzału stawało się wciąż szersze...
W skwarne południa dawała kojący cień -
pokąd po latach mrozów i po latach wichur
siła mocarna uleciała wolno gdzieś zeń:
konar kolejny skonał - reumatycznie zwichnął...
Tak to już jest, że przychodzi kres - śmierci czas -
nie doczekała się przeto lat swoich setki -
żałobnie rozszumiał się dookolny las
na wyrok drwala: ty tę gruszę szybko zetnij!
Opisywać jej końca nie mam więcej sił -
że środka pnia uniósł się próchna obłok duży:
myślę, że ten brązowy pył po prostu był
obrazem szybującej w wieczność duszy gruszy...
2. Oda do młodego orzecha
Rośnij wysoko, rośnij młody orzechu!
Spadkobierco gruszy ściętej nie tak dawno:
pień do dziś cumował przy piaszczystym brzegu
drogi, prowadzącej ku puszczańskim dalom...
I chroń mnie tak samo, jak chroniła grusza,
nim wyrok śmierci wydali na nią drwale -
nie straszne mi były ni wicher, ni burza,
bo grusza wytrwale broniła mnie stale!
Rośnij wysoko - i bądź moim pomnikiem,
kiedy w ziemię się schylę - bo los tak orzekł -
nie bój się niczego - nie kłaniaj przed nikim,
niech też mówią:
twardy do zgryzienia orzech...