Piątek.
Wielki supermarket. Tłum.
Brakuje koszyków.
Kolejki przy kasach.
Setki młodych ludzi.
Głośne rozmowy, krzyki.
Powoli jedna z grupek przesuwa się do wyjścia.
Wśród nich rzuca się w oczy para nastolatków.
Obejmują się, śmieją.
Nagle chłopak, jakby chwycił go skurcz,
sztywnieje, blednie i chowa się za swoją dziewczyną.
Ona zaskoczona odpycha go i głośno się zżyma.
On prawie kuca, czym wywołuje śmiech.
Padają niezbyt cenzuralne uwagi ze strony zdziwionych kolegów.
Ale chłopak nie reaguje, nie wstaje.
Jest jeszcze bledszy i mocniej skulony.
Ma źrenice, w sposób absurdalnie nienormalny,
wbite są w przechodzącą po drugiej stronie alejki postać.
To jego ojciec.
Kilka dni temu, namówiony przez matkę, nakłamał w sądzie.
Wie, że to było podłe i złe, ale matka obiecała mu
kupić glany i pozwoliła jechać na Woodstock w Żarach.