Obecnie od dwóch lat Kazimierz Kaz-Ostaszewicz mieszka w Lęborku. A co było wcześniej?
Urodził się w roku 1938 w Wilnie w rodzinie nauczycielskiej. W marcu 1940 roku wraz z matką i starszym bratem został wywieziony na Syberię. Do Polski powrócił w 1946 roku i studiował w Gdańsku. W czasie studiów założył studencki kabaret Fo-Pa. Tworzył teksty piosenek, które śpiewał w radiu i telewizji. W 1969 roku wyjechał do Londynu, skąd wkrótce przeniósł się do RFN, gdzie utrzymywał się z pracy fizycznej. W 1970 r. wyemigrował o Stanów Zjednoczonych i zamieszkał w Nowym Jorku.
Pracował jako robotnik budowlany, taksówkarz i agent ubezpieczeniowy. W 1977 roku odbył kilkumiesięczną podróż po krajach Ameryki Południowej. Po powrocie do USA osiedlił się w Los Angeles w Kalifornii, gdzie pracował jako sprzedawca samochodów, a po uzyskaniu praw eksperta kamieni szlachetnych - jako sprzedawca biżuterii. Od 1986, po ukończeniu studiów w San Antonio College, pracuje jako fizjoterapeuta. Równo-cześnie śpiewa w języku hiszpańskim piosenki kabaretowe z zespołami meksykańskimi. Pisze i wydaje książki. Przed powrotem do Polski mieszkał w Tuscon w Arizonie.
Twórczość Kaz-Ostaszwicza to wiersze i proza: „Garść piasku", „Kryształowa kula", „Długie drogi Syberii", „Wielkie jabłko", „Czas nieurodzonych dni" zyskał za te książki szereg prestiżowych nagród. Odznaczony został przez Prezydenta Rzeczypospolitej na Uchodztwie Krzyżem Komandorskim Polonia Restituta w roku 1988.
Ostatnio wydał w Polsce tom autobiograficznych reportaży pt.: „Akwarium na kółkach". Kto chce mieć prawdziwy obraz Ameryki i życie na drugiej półkuli musi koniecznie zapoznać się z tą prozą. Wydawca /LSW/ ostrzega o kontrowersyjności niektórych ocen i uogólnień. Jako antykomunista nie kamufluje swoich poglądów. Potrafi odważnie piętnować anomalie naszego życia społecznego i politycznego. Z czułością i miłością natomiast pisze o swojej żonie Renacie oraz o psach i kalifornijskiej przyrodzie.
Jest też w „Akwarium na kółkach" akapit, a nawet trzy, poświęcony Czesławowi Miłoszowi/:
„Mieliśmy w Culver City klub im. Heleny Modrzejewskiej, gdzie zbierali się ludzie czuli nie tylko na szelest pieniędzy. Mieszkał tam Tadzio Bocieński, kiedyś jeden z prominentnych adwokatów w Warszawie, i był prezesem tego klubu. Padł pomysł, by zaprosić Czesława Miłosza.
Agent Miłosza odpisał, że noblista bierze 3 tysiące dolarów za spotkania z Polonią. Ale się krzyk zrobił! Żeby Polak od Polaków taką kasę, gdy oni są prawie gotowi, by go w dupę pocałować!
Przytomnie powiedziałem, że skoro jest nas prawie stu, to niech każdy da tylko trzy dychy, a będzie potrzebna sumka. No, niby tak, ale szum był.
Wieść o wizycie Miłosza szybko zebrała setki chętnych, a salka naszego klubu za mała. Musieliśmy wynająć salę zawodowego teatru, ochronę, ubezpieczenie...! W sumie następne dwa tysiące dolców, właściwie prawie trzy, ale przecież warto, przecież Polak-noblista. Iluż takich w świecie, prawda? Miłosz spóźnił się o godzinę. Był na maksa nieprzygotowany. Zaczynał jakiś wiersz, przerywał, przewracał luźne kartki, znowu to samo... Publiczność była przyzwyczajona do tego, że autor ją szanuje, że jest uroczyście, ale to nie jakiś autor, to laureat nagrody Nobla za Literaturę, polski laureat.
Ktoś, by przerwać dukanie prosił o wiersz po angielsku. Stała się kompromitacja. Miłosz czytał takim angielskim, że siedząca z rodzicami, już tu urodzona nastolatka zapytała: Po jakiemu on mówi?
Ponownie ktoś dał szansę nobliście na wyjście z męczarni i powiedział, że jesteśmy dumni z Polaka noblisty. Wtedy stało się coś czego nikt się nie spodziewał. Miłosz przerwał dukanie i spokojni głośno po powiedział:
- Nie jestem Polakiem.
Siedząca obok starsza pani wyszeptała:
- To tak, jakby ktoś dał mi w twarz.
- To kim pan jest..,?
- Żmudzinem - równie spokojnie odpowiedział Czesław Miłosz.
- To dlaczego nie pisze pan po żmudzińsku!
- Bo łatwiej mi po polsku..."
Istotnym i cennym literacko uzupełnieniem sygnalizowanej prozy Kas Ostaszewicza jest zbiór wierszy pt.: „Dobrze jest mieć" też wydane przez warszawską LSW.
Kazimierz Kaz Ostaszewicz, „Akwarium na kółkach", LSW, Warszawa, 2013, ss.277.
Kazimierz Kaz Ostaszewicz, „Dobrze jest mieć", LSW, Warszawa 2013, ss. 263.