W bydgoskim atelier…
Ten tytuł nie odpowiada zawartości. I to zarówno wierszy jak i obrazów.
Powinno być: W bydgoskim plenerze, Na bydgoskiej ulicy… Bo dużo tu ruchu, migotliwości, pośpiechu. A atelier, także literackie, jest raczej statyczne.
Album poetycki Małgorzaty Mówińskiej-Zyśk i malarski, jej męża Waldemara Zyśka gromadzi, i dzieła skończone, i szkice. I to w obydwu dziedzinach. Obok pełnej, takiej do końca kuchennej poezji (s. 89) z fantastyczną lokalizacją miłości w dziecięcym wózku, mamy luźny żarcik Nie dla mnie (s.90) z odrzuconą pokusą rozkochania mężczyzny na kilka dni. Obok pełnej nostalgicznej narracji malarskiej (s.69), starego już, bo obecnie zostało zmodernizowane, Nabrzeża Narutowicza w Bydgoszczy nad Brdą z kościołem p.w. św. Trójcy w tle (narracja dotyczy igraszki dziewczynki z psem) mamy pastelowe notatki z różnych koncertów (s.78-87). Dużo tego, zarówno w formie odrębnych prezentacji, jak i collage, także z fotografią.
W. Zyśk przedstawia się jako malarz rozpędzony, ale wielkich umiejętności warsztatowych. Jest, i ziemski, i niebiański (mistyczny), bardziej chyba ziemski, bo jak zauważa Piotr Siemaszko (s.76), „to wszystko w otoczeniu bujnej, wielokolorowej, radosnej przyrody”. Z tego też względu nie mają charakteru dolorystycznego jego motywy pasyjne, ale ilustracyjny, literacki wręcz. Nawiązują do różnych szkół, jak na przykład Ecco Homo (stacja I Drogi Krzyżowej, s.98), w którym pobrzmiewa zarówno Adam Chmielowski (1845-1918), jak i Andrzej Nowacki (1938-1996). Zresztą W. Zyśk próbuje również swoich sił w kopiach – wariacjach portretów pędzla wielkich mistrzów (s.72-73). Czegóż on nie próbuje… Jakiż on odważny… Nie boi się ckliwego różu i bijącej po oczach pomarańczy…
Trochę podobnie czyni M. Mówińska-Zyśk, której zachłanność sprowadza się do pragnienia, „aby wszystko miało sens” (s.103). Sięga więc po różne obszary tego wszystkiego, ale chyba najcelniej trafia w sferach najbliższych kobiecości. Swoisty dialog dojrzałej kobiety z małą dziewczynką z warkoczami (wspomnienie), a przede wszystkim ze swoim sercem osiąga szczyty poezji (s.59):
Powiedz mi tylko- odpocznij trochę,
będzie niedługo ciepło
i pójdziemy z dziewczynkami do ogrodu szukać wiosny,
jak niegdyś z moimi synami
Dobrze jest autorce „Zapisków Dąbkowych” w świecie przyrody, „pod stertą zgniłych liści” (s.53), głaskającej „wychudzone gałązki wierzbowe” (s.54), organizującej w ogrodzie wybory miss (s.62). Enklawy te przysłaniają, choć na chwilę, obszary niepokoju, zagubienia, kompleksów.
Mamy więc dwuautorską książkę szczerą, kojącą i pobudzającą zarazem, dobrą do poduszki lub na szary zimowy wieczór. Dużo w niej bowiem ciepła, dużo życia i otwartych przestrzeni.
Małgorzata Mówińska-Zyśk i Waldemar Zyśk, W bydgoskim atelier, Bydgoszcz 2014, Dom Wydawniczy Margrafsen, ss. 104