Swoją nową książkę (tom poezji) KRZYSZTOF KRANICKI - kapłan i poeta - zatytułował „WRACAJĄC Z EMAUS".
To oczywiście nawiązanie do pamiętnej sceny w której widzimy - już po Zmartwychwstaniu -dwóch uczniów Jezusa, podążających z Jeruzalem, gdzie miało miejsce Ukrzyżowanie Jezusa, do miejscowości Emaus. Oni jeszcze nie wiedzą o tym, że Jezus powstał z martwych. W drodze dołącza do nich On Sam, jednak uczniowie nie poznają Go.
Wieczorem, tego samego dnia, zapraszają Go na wieczerzę - i dopiero wtedy, kiedy widzą, jak Nieznajomy błogosławi Wszechmogącego, łamie i rozdaje im chleb, łuski spadają z ich oczu... Wtedy zmieniają swój plan i wracają do Jeruzalem, by opowiedzieć wszystkim - przede wszystkim Apostołom że Pan naprawdę żyje, że widzieli Go na własne oczy!
Poezja księdza Kranickiego (mieszkającego i pracującego na co dzień w Grazu, w Austrii) jest nieodmiennie bliska ewangelicznej rzeczywistości. Sporo wierszy poświęca swojemu stanowi -kapłaństwu, a wśród nich wiersz „Ojciec", który przytoczę tu w całości:
nie będzie porodówki
i pampersów
ale będą nieprzespane noce
nauka chodzenia jedzenia i picia
nazywanie świata
plaster na zdartym kolanie
krzyżyk na czole
czuły uścisk po złym śnie
będzie miłość i odpowiedzialność
będzie ojcostwo
- tak właśnie pojmuje Kranicki swoją misję i odpowiedzialność kapłana, człowieka świadczącego o Bogu i Jego Synu, ale i pomagającego bliźnim, będącego na niego stale otwartym...
Oczywiście należy uznać poezję Kranickiego za religijną, nie jest to jednak bynajmniej religijność łatwa, bezboleśnie oczywista, „makatkowa".
Czasami tylko sam Pan potrafi uśmierzyć i uspokoić - niczym wezbrane fale jeziora - wzburzone, niespokojne, cierpiące i wiecznie pytające serce Człowieka:
dzisiaj w katedrze w kwietniowy wieczór
siedziałem w ostatniej ławce przyglądając się
jak wygląda Kościół
dziki ptak
obijał się we mnie o żebra
jak pomost szybując między ziemią
a moim niebem
na Twoje słowo ucichł
i zasnął
przytulony do serca
„O swoje serce potykam się co dzień / bo nie jest gładkie nie jest przypadkowe (...) trudne jest dla mnie jego oswojenie (...) mówi bez kartki i kocha bez sensu" - zwierza się bohater w wierszu „Wolność".
Jak napisał św. Paweł w swym „Hymnie o Miłości" (I List do Koryntian), Miłość jest najważniejsza. Nawet ważniejsza niż Wiara i Nadzieja: „...z nich zaś największa jest Miłość!" Kranicki zdecydowanie zgadza się ze słowami Apostoła z Tarsu, zdaje się jednak sugerować, że dopiero Miłość powiązana ściśle z trwałą Wiarą, zakotwiczona w niej, może stać się prawdziwie wielka i potężna: „takiej miłości nie można podrobić /nie sposób rozmienić na marne monety/ ona trwa i wciąż cię prowadzi/ nie pozwala się zaskoczyć śmierci" („18 września 2012").
„Przez Słowo widać wyraźniej" - pisze Kranicki, i to Słowo (greckie Logos) jest w tej poezji, jak i w życiu Autora, stale obecne.
Pomijając jednak - na chwilę, tylko na użytek tej recenzji, sprawy Wiary - choć nie jest to dla
mnie, człowieka wierzącego, zbyt łatwe - wróćmy twórczości poetyckiej.
Swoją książkę Krzysztof Kranicki podzielił na kilka bloków tematycznych: Poezja, Samotność, Pamięć, Rzeczywistość, Kapłaństwo, Wiara... Dzięki temu, pozornie niewinnemu zabiegowi zbiór wierszy wyraźnie zyskuje na klarowności i czystości przekazu.
Miałem zaszczyt i przyjemność (dużą!) czytać te wiersze jeszcze zanim ujrzały światło dzienne w postaci wydania książkowego i niniejszym dziękuję za zaufanie aktorowi, proszącemu mnie o opinię i - co więcej - ewentualne poprawki, propozycje zmian i inne sugestie. Odpisałem a moja „praca" nad tymi tekstami była w praktyce żadna. Ze wiersze są naprawdę dobre, a niektóre wręcz znakomite, że nie znalazłem tu żadnych zgrzytów, rażących błędów. I tak jest w istocie. Jest to bowiem poezja autentycznie „krystaliczna", zrozumiała, a jednocześnie nie ma w niej uproszczeń, ułatwień, kalk myślowych, schematów itp. Formalnie bez zarzutu; większość wierszy jest krótka, nieraz wręcz lapidarna, widać sporą znajomość warsztatu poetyckiego i umiejętność pracy nad samym tekstem.
Są tu też wiersze dedykowane Najbliższym, między innymi Babci, Dziadkowi... Na koniec tego krótkiego omówienia przytoczę jeszcze jeden wiersz w całości:
Popołudniem
patrzysz na łóżko biurko i szafę
na zszarzały jak serce habit
z wolna tasujesz fotografie pamięci
tamto spotkanie
tamten spacer
tamten szmaragd wody
żyjesz tylko wtedy gdy cierpisz
cierpisz tylko wtedy gdy kochasz
Krzysztof Karnicki, Wracając z Emaus, Wydawnictwo Miniatura, Kraków 2014