Zagubiony w grzywie deszczu pod niebem głaskanym skrzydłami aniołów
Bóg opłomienia pierworodne grzechy
Anioły zbierają pianę z falującej ciszy
poeta buduje mozolnie swój szałas z tęczy
i żywi się gorzkimi ziołami -
wyciąga dłonie do gwiazd - łez Boga
Pod starczy sen podchodzi krew
a pod nim umiera tajemnica dziecka
I to jest zimorodny las który odczytujesz
z kamiennych oczu przeznaczenia
z naręczem gorzkich ziół
z niebytu
wynurza się matka - śmierć