19 sierpnia 2023 roku w poznańskim Centrum Kultury Zamek odbyły się VII Ogólnopolskie Mistrzostwa Slamu Poetyckiego. Slam jest zjawiskiem, którego osobliwość wykracza poza ramy sztuki z uwagi na charakter współzawodnictwa uczestników. Albowiem twórcy tej formy prezentacji żywego słowa starają się nadać rywalizacji maksymalnie bezstronny i obiektywny charakter. Jest truizmem, że sztuka z natury opiera się wszelkim rozsądnym kryteriom oceny jakości. Wartościowanie dzieła jest z definicji całkowicie subiektywne, a wszelkie konkursy sztuki to de facto jedynie sondaże preferencji estetycznych tych, którzy oceniają. W slamie zaś oceniają wszyscy obecni, czyli cała publiczność, a nie żadne jury, komisje oraz inne gremia, uznane przez kogoś arbitralnie za kompetentne. Przynajmniej na tych mistrzostwach.
Tak właśnie było na poznańskim zamku, gdzie staraniem fundacji KulturAkcja, która od lat z powodzeniem koordynuje krajowe środowiska slamerskie, stanęła w szranki szesnastka artystów, wyłonionych w licznych turniejach eliminacyjnych, organizowanych na terenie całej Polski. Nie będę tu opisywał szczegółowo przebiegu zawodów, ani wyników. Zainteresowanym polecam stronę SLAM.ART.PL na Facebooku, gdzie można znaleźć dokładny opis mistrzostw oraz obejrzeć retransmisję turnieju, a zwolennikom tradycyjnej publicystyki wskazuję mój artykuł w numerze 542 dwutygodnika Pisarze.pl. Na gościnnym forum Akantu chciałbym natomiast podzielić się kilkoma ogólnymi spostrzeżeniami i przemyśleniami po przeżyciu atrakcji mistrzowskiego turnieju.
Najważniejsze z nich to stwierdzenie imponującej różnorodności rodzajów, gatunków, stylów i konwencji wypowiedzi literackiej, jakie prezentuje nasze slamerstwo. Nominalnie slam nazywany jest poetyckim, ale w istocie tyle samo w nim poezji, co i prozy. Liryka przeplata się w występach artystów z epiką i dramatem w bardzo zróżnicowanych formach i strukturach, a stopień i mechanizmy przetwarzania naturalnego języka epiki w liryczne metajęzyki przybiera niezwykle różnorodne postaci. Pisałem o tym niedawno na łamach dwutygodnika Pisarze.pl w artykule pt. Slamy poetyckie i prozatorskie, który wzbudził żywe i kontrowersyjne reakcje środowiska slamerskiego oraz krytyczne uwagi dwóch znaczących autorytetów w dziedzinie slamów, dr Dagmary Świerkowskiej-Kobus – prezeski fundacji KulturAkcja i autorki pierwszej w Polsce pracy doktorskiej poświęconej slamom, a także pierwszej Ogólnopolskiej Mistrzyni Slamu Poetyckiego Rudki Zydel.
Obu paniom jestem wdzięczny za krytyczne uwagi i pouczające wskazówki, korzystam zaś z tej okazji, żeby rozwinąć pewne zawarte w nich szczegółowe kwestie. Otóż dr Świerkowska-Kobus wskazała, niewątpliwie słusznie, że zasadniczą charakterystyką twórczości slamerskiej jest synkretyzm, występujący od wieków w literaturze ponad konwencjonalnymi podziałami na rodzaje i gatunki. Trudno się z tym nie zgodzić w przypadku wielu artystów występujących w slamach, a zwłaszcza licznych spośród finalistów tegorocznych mistrzostw. Niemniej, wspomniana wyżej różnorodność form i rodzajów wypowiedzi znacznie wykracza poza synkretyzm. Na mistrzostwach oglądaliśmy typowych poetów lirycznych, których twórczość zarówno pod względem tworzenia języka, jak i cech dźwiękowych interpretacji utworów, nie pozostawia wątpliwości co do poetyckiego charakteru ich sztuki. Widzieliśmy jednak także zupełnie jednoznacznych narratorów, których teksty pod względem języka i struktury wypowiedzi mieszczą się całkowicie w konwencji noweli lub eseju i są podawane ze sceny tak, jak czyta się audiobooki lub przedstawia prozatorskie słuchowiska radiowe.
W tym właśnie w dużej mierze tkwi piękno slamu i jego atrakcyjność. Tu odniosę się do komentarza Rudki Zydel, która stwierdziła, że „slamy poetyckie to slamy poetyckie, co do podziałów zaś, skoro w muzyce potrafiono sobie poradzić z nowymi gatunkami, to najwyższa pora ogarnąć to też w literaturze i zamiast naciągać oraturę do podziałów akademickich, zweryfikować te podziały”. Pozwolę sobie na akcent polemiczny wobec poglądu, że slam jest nowym gatunkiem w literaturze. W moim pojęciu slam nie jest nowym gatunkiem, ani nawet rodzajem wypowiedzi literackiej, lecz nową platformą prezentacji dzieł, szeroką i otwartą dla wszelkich rodzajów i gatunków, gdzie jedyne praktyczne ograniczenie stanowi żywe słowo a capella, pozbawione akompaniamentu muzycznego i oprawy scenograficznej. Tak, jak scena muzyczna stanowi wspólną platformę dla każdego rodzaju i gatunku, a ten sam zespół instrumentalny może wykonać dawną suitę, utwór jazzowy, romantyczną sonatę lub atonalne dzieło awangardowe, tak samo dla każdego rodzaju literatury wspólną platformę stanowi od wieków książka, od kilku dekad blog lub portal internetowy, a obecnie także scena slamerska.
W polskiej publicystyce slamowej niejednokrotnie zetknąłem się z odniesieniem do słynnej paryskiej uczty u Januszkiewicza z 1840 roku, na której pojedynek poetycki między Mickiewiczem i Słowackim miał stać się niejako pierwowzorem współczesnego slamu. Mając na względzie wspomnianą wyżej różnorodność gatunkową slamu, za równie ważnego prekursora wielu dzisiejszych slamerek i slamerównależy z pewnością uznać Henryka Rzewuskiego, którego zupełnie niepoetyckie historie szlacheckie opowiadane przez parę ładnych lat w paryskich i rzymskich salonach pozostawały w formie ustnej i dopiero po usilnych namowach Mickiewicza oraz zachęcie w postaci pomysłu szlacheckiego eposu Pana Tadeusza, zyskały w końcu spisaną postać Pamiątek Soplicy.
Oprócz rzeczonej otwartości na wszelaką różnorodność literacką, szczególny urok slamu polega na roztropnym rozwiązaniu naturalnej ludzkiej skłonności do rywalizacji, także w dziedzinach tak niewymiernych, jak sztuka. Wszelkiego rodzaju konkursy literackie, plastyczne, muzyczne, rozstrzygane od starożytności arbitralnymi decyzjami jakiegoś wybranego grona, zawsze budziły niesmak i kontrowersje. Głos ludu zawsze ścierał się z głosem „uczonych” jurorów. W slamie wszyscy są jurorami na tych samych prawach. Organizatorzy Ogólnopolskich Mistrzostw są w tej mierze szczególnie konsekwentni, bowiem unikają często przyjmowanej w slamach konwencji wyboru spośród publiczności kilkuosobowego jury, przyznającego artystom punkty za wartość występu, na rzecz powszechnego głosowania wszystkich obecnych na pary rywalizujące w systemie „pucharowym”. To nie tylko podnosi atrakcyjność zawodów, lecz przede wszystkim wychodzi naprzeciw zasadzie równości i sprawiedliwości oceny.
Na koniec pozwolę sobie na dość istotne spostrzeżenie dotyczące charakteru utworów zaprezentowanych na VII Ogólnopolskich MistrzostwachSlamu Poetyckiego na tle krajowej codzienności slamowej, obserwowanej na przykładzie stolicy. Otóż, o ile na wielu warszawskich slamach dominuje, zwłaszcza w młodym pokoleniu, twórczość zdecydowanie prozatorsko-narracyjna, ciesząca się uznaniem publiczności, o tyle na mistrzostwach stanowiła ona margines na tle rzeczywistej i bezdyskusyjnej poezji, bardzo zróżnicowanej warsztatowo i stylistycznie, lecz noszącej wszakże cechy przekształconego na różne sposoby języka lirycznego oraz interpretowanej w sposób artystyczny przez poetów, a nie lektorów. Były to więc mistrzostwa prawdziwie poetyckie, nie tylko z nazwy, lecz w swej najgłębszej istocie.